Łódzki sąd aresztował w sobotę 32-letniego Mariusza M., podejrzanego o wywołanie fałszywego alarmu bombowego w szpitalu im. Kopernika w Łodzi - poinformował PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
W czwartek wieczorem 32-letni łodzianin zadzwonił na policję z informacją, że na oddziale onkologii szpitala im. Kopernika jest bomba. Dyrekcja placówki rozważała ewakuację ponad 400 pacjentów; najciężej chorych miały przewieźć do innych szpitali karetki pogotowia. Ostatecznie zrezygnowano z ewakuacji. Policyjni pirotechnicy przeszukali szpital, ale nic nie znaleźli.
Sprawca alarmu został zatrzymany w ciągu kilkunastu minut, ponieważ podczas rozmowy przedstawił się, podał swój rysopis i powiedział, gdzie się znajduje. Był pijany, miał niemal promil alkoholu w organizmie.
Mężczyźnie przedstawiono zarzut narażenia na niebezpieczeństwo życia i zdrowia wielu osób. 32-latek przyznał się do stawianych mu zarzutów, ale nie umiał wytłumaczyć, dlaczego to zrobił. Grozi mu kara do 8 lat więzienia.
To kolejny zatrzymany w ostatnich dniach sprawca bombowego "żartu". W piątek z powodu alarmu ewakuowano ponad 440 uczniów i nauczycieli z jednej z łódzkich szkół. W budynku nic nie znaleziono a sprawcą okazał się 9-letni uczeń tej szkoły. Jego sprawą zajmie się sąd rodzinny. (PAP)
szu/ jra/