Działacze SLD rozpoczęli w poniedziałek na ulicach Łodzi sondę dotycząca zbliżającego się referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Jerzego Kropiwnickiego. Ankieterzy oczekują od mieszkańców odpowiedzi na jedno pytanie - czy wiedzą, co odbędzie się 17 stycznia w Łodzi. Na ten dzień wyznaczono termin referendum.
Jak powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej pełnomocnik Sojuszu ds. referendum Dariusz Joński, wiedza o tym dniu jest różna. "Wiele starszych osób wie, że odbędzie się referendum. Gorzej z młodymi ludźmi" - dodał.
Sonda ma potrwać kilka dni i zakończyć się w piątek lub sobotę. Zdaniem Jońskiego wyniki sondy pozwolą Sojuszowi "przyjąć odpowiednią taktykę na ostatni tydzień kampanii przed referendum".
Niezależnie od wyników ankiety, SLD rozpoczął namawianie mieszkańców, by poszli na referendum i odwołali prezydenta. W mieście zawiśnie 80 billboardów informujących o dacie i przedmiocie referendum. Działacze SLD zamierzają zapukać do drzwi mieszkańców i osobiście namawiać do pójścia do urn. Będą do tego też namawiać telefonicznie oraz na ulicach miasta.
Wśród łodzian kolportowana też będzie - przyjęta pod koniec roku - uchwała Rady Miejskiej wzywająca do udziału w referendum.
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi przed upływem kadencji odbędzie się 17 stycznia. Wniosek o jego przeprowadzenie złożyli politycy lokalnego SLD dostarczając niemal 90 tys. podpisów poparcia; co najmniej 61 tys. podpisów było ważnych.
Żeby referendum było wiążące, musi w nim wziąć udział ponad 115 tysięcy mieszkańców miasta. Przeciwni inicjatywie rozpisania referendum są m.in. radni PiS; prezydenta miasta popiera także NSZZ "Solidarność".
Zdaniem działaczy SLD, prezydent Kropiwnicki jest "złym gospodarzem", a jego rządy "ośmieszają miasto" i doprowadziły m.in. do: fatalnego stanu ulic i chaosu komunikacyjnego, nieodpowiedzialnego wydawania pieniędzy na chybione inwestycje i liczne podróże zagraniczne, upadku Teatru Nowego, zniszczenia sportu szkolnego i bałaganu w mieście.(PAP)
jaw/ par/ jbr/