Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Łódzkie: Umorzono śledztwo ws. śmierci 2,5-letniej Dominiki

0
Podziel się:

Skierniewicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania
śmierci 2,5-letniej Dominiki. Dziecko trafiło do szpitala dopiero po ponad 7 godzinach od
pierwszego zgłoszenia na pogotowie. Wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy
medycznej.

Skierniewicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 2,5-letniej Dominiki. Dziecko trafiło do szpitala dopiero po ponad 7 godzinach od pierwszego zgłoszenia na pogotowie. Wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy medycznej.

Według prokuratury zebrany w tej sprawie bardzo obszerny materiał dowodowy - dokumentacja medyczna, przesłuchania kilkudziesięciu świadków i opinie specjalistycznych instytutów z Łodzi, Warszawy, Bydgoszczy i Katowic - nie dał podstaw do przedstawienia komukolwiek zarzutów.

W ocenie biegłych nie można bowiem jednoznacznie postawić tezy, że gdyby pomoc nastąpiła szybciej i dziewczynka kilka godzin wcześniej trafiłaby do szpitala dałoby się uratować jej życie. "Wykazanie tego, że zwłoka w udzieleniu pomocy miała wpływ na śmierć dziecka byłoby decydujące w kwestii przedstawienia zarzutów" - powiedział w piątek PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.

W lutym 2,5-letnia dziewczynka trafiła w stanie krytycznym do szpitala im. Konopnickiej przy ul. Spornej w Łodzi; karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem. Wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej ze Skierniewic. Dziecko trafiło do szpitala ostatecznie dopiero po ponad 7 godzinach od pierwszego zgłoszenia na pogotowie i lekarzom nie udało się uratować dziewczynki.

Śledczy przesłuchali w tej sprawie kilkadziesiąt osób, w tym m.in. ratowników, dyspozytorów i kierownictwo Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, lekarzy i personel szpitala im. Konopnickiej, a także lekarzy i pielęgniarki oraz właścicieli spółki, która w Skierniewicach świadczyła wówczas nocną i świąteczną pomoc. Przesłuchani zostali także rodzice dziecka oraz personel i kierownictwo szpitala w Skierniewicach, gdzie dziewczynka była wcześniej leczona.

Prokuratura zabezpieczyła całą dokumentację medyczną dotyczącą leczenia dziewczynki, nie tylko krytycznej nocy, ale również wcześniej stwierdzonych dolegliwości i pobytów w szpitalu. Wśród dowodów są m.in. nagrania rozmów prowadzonych przez matkę dziecka z WSRM w Łodzi.

Śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka obejmowało trzy wątki. Badano kwestię odpowiedzialności dyspozytora WSRM. W tym przypadku - jak wyjaśnił Kopania - prokurator przyjął, że "brak jest znamion czynu zabronionego". W ocenie powołanych przez prokuraturę biegłych nie można bowiem jednoznacznie postawić tezy, że gdyby pomoc nastąpiła szybciej i dziewczynka kilka godzin wcześniej trafiłaby do szpitala dałoby się uratować jej życie.

Analizowana była również sprawa odpowiedzialności karnej lekarza punktu nocnej i świątecznej pomocy medycznej, z którym matka dziecka kontaktowała się krytycznej nocy, a który odmówił przyjazdu do dziecka.

Śledczy uznali, że "brak jest danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. W tym przypadku - według prokuratury - są znaczne rozbieżności w relacjach matki i lekarza, co do zakresu informacji jakie krytycznej nocy kobieta miała przekazać lekarzowi podczas rozmowy telefonicznej.

"Matka twierdzi, że opisała wtedy stan dziecka jako krytyczny, podała, że dziecko ma temperaturę 42 stopnie. Lekarz temu zaprzecza i inaczej opisuje przebieg rozmowy. Nie ma obiektywnych dowodów, które pozwoliłyby te rozbieżności wyeliminować" - zaznaczył prok. Kopania.

Według niego nie pozwala na to dokumentacja medyczna, a także brak jest nagrania tej rozmowy. Natomiast przesłuchane w śledztwie osoby, które były obecne w domu podczas rozmowy, nie były w stanie odtworzyć treści informacji, które matka przekazała lekarzowi. "Wobec tych rozbieżności nie było dostatecznych podstaw do tego, aby lekarzowi przedstawić zarzuty, stąd decyzja o umorzeniu" - dodał prokurator.

Śledczy nie dopatrzyli się też żadnych nieprawidłowości w działaniu służb medycznych w klinice przy ul. Spornej w Łodzi, gdzie ostatecznie trafiło dziecko.

Decyzja prokuratury jest nieprawomocna i rodzice dziecka mogą ją zaskarżyć. Za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka grozi kara do pięciu lat więzienia.

Łódzki NFZ po tej tragedii rozwiązał umowę z placówką świadczącą nocną i świąteczną pomoc medyczną w Skierniewicach. Według NFZ kontrola placówki wykazała "rażące nieprawidłowości", stanowiące zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów. Ustalono m.in., że krytycznego dnia zamiast - jak przewidywał kontrakt z NFZ - trzech lekarzy, dyżurował w niej tylko jeden. (PAP)

szu/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)