Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Mali: Rebelianci tłumaczą pucz względami bezpieczeństwem kraju

0
Podziel się:

Rebelianci w Mali zapowiedzieli w piątek, że oddadzą władzę
dopiero wtedy, gdy armia będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo w kraju. Unia Afrykańska zawiesiła
kraj w prawach członka, a Unia Europejska zamroziła z nim współpracę.

Rebelianci w Mali zapowiedzieli w piątek, że oddadzą władzę dopiero wtedy, gdy armia będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo w kraju. Unia Afrykańska zawiesiła kraj w prawach członka, a Unia Europejska zamroziła z nim współpracę.

Przywódca rebeliantów Amabou Sanogo powiedział, że jego celem nie jest zwykłe przejęcie władzy. "Jesteśmy tutaj, aby zmobilizować armię i siły bezpieczeństwa do zapewnienia bezpieczeństwa w kraju" - wyjaśnił. Sanogo zapowiedział ponadto, że dawne kierownictwo państwa oddane zostanie w ręce wymiaru sprawiedliwości.

Zdaniem dpa w rękach organizatorów puczu znajduje się dziesięciu współpracowników obalonego rządu, w tym minister spraw zagranicznych Soumeylou B. Maiga. Natomiast Prezydent Amadou Toumani Toure miał uniknąć zatrzymania. Przedstawiciel Unii Afrykańskiej, Jean Ping, cytowany przez Reutersa, powiedział dziennikarzom, że Toure jest w bezpiecznym miejscu, "chroniony przez pewną liczbę lojalnych współpracowników".

W reakcji na pucz Unia Afrykańska zawiesiła tymczasem Mali "do czasu przywrócenia konstytucyjnego porządku" w prawach członka organizacji. Wcześniej przywrócenia demokratycznie wybranego rządu zażądała Rada Bezpieczeństwa ONZ. Unia Europejska zamroziła współpracę z zachodnioafrykańskim krajem.

Zbuntowani żołnierze przejęli w czwartek kontrolę nad państwową telewizją i ogłosili rozwiązanie instytucji państwowych oraz zawieszenie konstytucji. Oświadczyli, że kładą kres rządom "niekompetentnego reżimu". Granice kraju zostały zamknięte, wprowadzono godzinę policyjną.

Według Amnesty International podczas walk zginęły trzy osoby cywilne, a 28 zostało rannych. W stolicy kraju Bamako w piątek nadal słychać było pojedyncze eksplozje i strzały. Źródła wojskowe informowały wcześniej o jednym zabitym i jednej osobie rannej. Z kolei malijski Czerwony Krzyż twierdzi, że w środę i czwartek "40 osób zostało rannych, w większości od zabłąkanych kul".

Buntownicy protestują przeciwko niedostatecznym działaniom rządu w obliczu rebelii nomadów na północy. "Nasi koledzy stale giną (w walkach)" - powiedział Sanogo.

Na północy Mali w ostatnich tygodniach doszło do nasilenia działań tuareskich rebeliantów. W trwającej od dwóch miesięcy rebelii uczestniczy Narodowy Ruch Wyzwolenia Azawad (MNLA), ruch polityczno-militarny powstały w końcu 2011 roku z połączenia różnych ugrupowań tuareskich, a także silnie uzbrojeni i doświadczeni tuarescy żołnierze byłych wojsk libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. (PAP)

lep/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)