Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Małopolskie: Prawomocny wyrok ws. "oszustki z Limanowej"

0
Podziel się:

Krakowski Sąd Apelacyjny utrzymał w środę w mocy wyrok dziewięciu lat
więzienia dla Moniki B.-B. z Limanowej, która oszukała 119 klientów swojej kancelarii finansowej na
kwotę ok. 13 mln zł. Uznał, że apelacje oskarżonej i jej męża były bezzasadne.

Krakowski Sąd Apelacyjny utrzymał w środę w mocy wyrok dziewięciu lat więzienia dla Moniki B.-B. z Limanowej, która oszukała 119 klientów swojej kancelarii finansowej na kwotę ok. 13 mln zł. Uznał, że apelacje oskarżonej i jej męża były bezzasadne.

Monika B.-B. w prowadzonej przez siebie kancelarii finansowej w Limanowej oferowała klientom lokowanie pieniędzy na bardzo wysoki procent, twierdząc, że jest przedstawicielką towarzystwa ubezpieczeniowego i działa w jego imieniu, inwestując pieniądze wybranych klientów w specjalnej ofercie funduszu. Posługiwała się przy tym znakiem towarowym znanego towarzystwa ubezpieczeniowego. Działała w ten sposób od 2008 r. do listopada 2009 r.

Sprawa wyszła na jaw w 2009 r., kiedy zaniepokojeni klienci firmy zawiadomili policję. Po kilku dniach Monika B.-B. sama zgłosiła się na policję. Prokuratura przedstawiła jej zarzut wyłudzenia pieniędzy.

W toku śledztwa kobieta przyznała się do zarzutu. Wyjaśniła, że miała wspólnika ze Śląska, który odbierał od niej pieniądze i wyznaczał oprocentowanie. Twierdziła, że miała specjalne oferty, niedostępne publicznie. Podkreślała także, że nikogo nie namawiała do inwestowania u niej i klienci przychodzili wyłącznie z czyjegoś polecenia. Pod koniec śledztwa nagle przyznała się do winy, stwierdziła, że pomawiała współpracownika ze Śląska i odmówiła wyjaśnień.

Proces w tej sprawie toczył się przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu za zamkniętymi drzwiami. Zdaniem sądu, jawność rozprawy mogłaby naruszyć interesy pokrzywdzonych. W kwietniu 2012 roku sąd skazał 29-letnią wówczas Monikę B.-B. na 9 lat pozbawienia wolności. Nałożył na nią obowiązek naprawienia szkody w całości poprzez zapłatę pokrzywdzonym odszkodowania.

Przed sądem odpowiadał także mąż oskarżonej, Stanisław B. - za poplecznictwo, tj. próbę usunięcia śladów i dowodów przestępstwa żony. Sąd uznał jego winę i skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę 1 tys. zł. Obciążył go częścią kosztów procesu i opłat sądowych.

W apelacji obrońca Moniki B.-B. podnosił m.in. niewłaściwe ustalenie wysokości szkody oraz rażąco surową karę. Wnosił o uchylenie wyroku do ponownego rozpoznania lub jego zmianę i złagodzenie kary.

Sąd apelacyjny nie znalazł jednak podstaw do uwzględnienia apelacji. W uzasadnieniu wskazał m.in., że oskarżona przed sądem podczas przesłuchiwania pokrzywdzonych nie podważała wysokości szkody. Dopiero na dwóch ostatnich rozprawach, bez obecności pokrzywdzonych, zaczęła kwestionować wysokość szkód, powołując się na swoje notatki. Jednak sąd okręgowy na ponad 800 stronach uzasadnienia szczegółowo odniósł się do strat poniesionych przez poszczególnych klientów jej kancelarii. A zdaniem sądu apelacyjnego w żadnym razie treść dokumentów oskarżonej nie podważa tych ustaleń. "Gdyby oskarżona poważnie traktowała swoje zobowiązania, pobierałaby od klientów potwierdzenia wypłat" - podkreślił sąd.

Sąd apelacyjny uznał również, że ugoda zawarta z towarzystwem ubezpieczeniowym, którego logotyp wykorzystywała oskarżona, oferując fikcyjny fundusz ubezpieczeniowy, nie ma znaczenia dla oszukanych klientów i nie może wpływać na obniżenie kary - o co wnosił obrońca.

Stwierdził też, że nie można mówić, by kara dla Moniki B.-B. była rażąco surowa. "Jest ona słuszna, sprawiedliwa i oddaje stopień winy oskarżonej" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku.

Sąd utrzymał także w mocy wyrok dla męża oskarżonej - Stanisława B.

"Upłynęło już dużo czasu, nie wszystko pamiętam. Byłam wtedy młoda, nie wszystko rozumiałam, w tym momencie inaczej postrzegam swoje zachowanie" - mówiła podczas rozprawy apelacyjnej doprowadzona z aresztu Monika B.-B.

Jak informowała prokuratura, pieniądze do firmy prowadzonej przez Monikę B.-B. wpłacało wiele osób, także spoza regionu limanowskiego i nowosądeckiego. Wśród osób inwestujących w firmie Moniki B.-B. znajdowali się przedstawiciele różnych grup zawodowych, w tym także prawnicy. "Myślę, że nie odzyskamy pieniędzy i nie dowiemy się prawdy" - mówił PAP po rozpoczęciu procesu jeden z pokrzywdzonych. (PAP)

hp/ itm/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)