*Były premier Kazimierz Marcinkiewicz na wtorkowej konferencji prasowej w Gorzowie Wlkp. powtórzył, że jego zdaniem dla Polski najlepszym rozwiązaniem jest koalicja PO-PiS. *
"Mam ten komfort, że byłem premierem i wydaje mi się, że to upoważnia mnie do tego, by w tych wyborach - w których (...) nie kandyduję i nie startuję i nie wspieram żadnej listy i żadnego ugrupowania, bo jestem przekonany, że dla Polski najlepszym rozwiązaniem jest POPiS - (...) wskazać osoby, które uważam, że będą najlepiej działały na rzecz tego PO-PiS-u" - powiedział Marcinkiewicz.
Za takie osoby Marcinkiewicz uznał m.in. Jarosława Gowina - lidera krakowskiej listy PO i Radosława Sikorskiego, który zajmuje pierwsze miejsce na liście PO w Bydgoszczy. Były premier dodał, że jest kilku-kilkunastu polityków z PiS-u, którzy zwrócili się do niego z prośbą o poparcie i tego poparcia im udzieli.
"Gdybym znalazł w LiD kandydata, którego uznałbym za dobrego dla Polski, to pewnie też bym go wsparł, ale go nie znalazłem" - dodał, odpowiadając na pytanie czy zamierza poprzeć kogoś z koalicji Lewicy i Demokratów.
Podczas wtorkowej konferencji w Gorzowie Wielkopolskim Marcinkiewicz wsparł kandydata PiS w październikowych wyborach parlamentarnych - Marka Surmacza, który - jak mówił - jest jego długoletnim, najbliższym współpracownikiem.
"Marek Surmacz jest człowiekiem praworządnym, ma charakter policjanta, co jest czasem trudne do wytrzymania, ale bardzo często jest dla Polski bardzo korzystne. Nie odpuści nikomu i żadnej drace. Jestem przekonany, że jest dobrym, uczciwym politykiem" - powiedział były premier.
Na pytanie, czy miał propozycje startu w wyborach parlamentarnych i od kogo, Marcinkiewicz nie udzielił odpowiedzi. Powiedział jedynie, że dokładnie opowiada o tym na ostatniej stronie jego książki ("Marcinkiewicz. Kulisy władzy."), która ukaże się w księgarniach za ok. 10 dni.
Marcinkiewicz uchylał się także od odpowiedzi na pytanie, czy nadal jest członkiem PiS. Wyręczył go Marek Surmacz, który powiedział: "jest numerem jeden w PiS-e gorzowskim".
Były premier nie przewiduje powrotu do polityki do końca maja 2008 roku, czyli przed upływem jego kontraktu w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. "To wcale nie znaczy, że po tym czasie do polityki wrócę. Nie mam pewności. Tak jak mówiłem pół roku temu, tak i dziś powtarzam, jeśli zobaczę, że jest dla mnie miejsce w polityce, tej bieżącej, to wrócę, na razie takiego miejsca nie widzę" - powiedział Marcinkiewicz.(PAP)
mmd/ ura/ gma/