Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

MEN: podstawy programowe to wymagania stawiane uczniom

0
Podziel się:

Nowe, przygotowywane przez MEN podstawy programowe
nauczania to dokument, w którym określone będzie to, co uczeń
kończący szkołę musi na pewno umieć, a nie to, co dobrze byłoby,
by znał - powiedział wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak.

Nowe, przygotowywane przez MEN podstawy programowe nauczania to dokument, w którym określone będzie to, co uczeń kończący szkołę musi na pewno umieć, a nie to, co dobrze byłoby, by znał - powiedział wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak.

Prof. Marciniak jest odpowiedzialny za reformy programowe przygotowywane przez resort.

Jak tłumaczył na konferencji prasowej, podstawy są napisane innym językiem niż obecnie obowiązujący dokument, czyli w tzw. języku wymagań. Według wiceministra, taka forma zapisów powoduje wyznaczenie realnych celów. W efekcie nauczyciele uczący w gimnazjach będą dokładnie wiedzieli, czego mogą wymagać od uczniów kończących szkołę podstawową, a nauczyciele szkół ponadgimnazjalnych - od uczniów kończących gimnazjum. "Tak się buduje zaufanie między typami szkół. Dzięki temu nauczyciele na różnych etapach nauki nie będą uczyli tego samego" - wyjaśnił prof. Marciniak.

Z kolei prof. Sławomir Żurek z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, odpowiadający za przygotowanie podstawy programowej z języka polskiego, w tym za kanon lektur, zaznaczył, że teksty, które muszą poznać uczniowie, są tylko narzędziem do osiągnięcia zakładanego celu, m.in. umiejętności komunikacji, w tym wykorzystywania informacji z wypowiedzi innych oraz analizować i interpretować teksty kultury.

"Uczeń, który obecnie chodzi do szkoły, żyje w zupełnie innym świecie, niż (...) ci którzy chodzili do niej 50 lat temu, to jest świat kultury medialnej. Obowiązkiem szkoły jest nauczyć ucznia poruszania się właśnie w tym świecie kultury" - powiedział Żurek. Zaznaczył, że nauczyciele muszą nauczyć uczniów odbioru szeroko rozumianych tekstów kultury, nie tylko tekstów literackich.

Poinformował, że lista lektur zaproponowana w kanonie to "nie jest dzieło młodych entuzjastów, którzy chcą zrobić rewolucję w szkole", ale dzieło grupy ekspertów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Śląskiego, Uniwersytetu Marii Curie- Skłodowskiej i innych środowisk uniwersyteckich.

Żurek pytany, dlaczego część tekstów - zgodnie z projektem kanonu - uczniowie mają poznawać tylko we fragmentach, powiedział, że nauczyciel ma być przewodnikiem ucznia. Jako przykład wymienił, przewodnika w Luwrze, który uprzedza, że może sam może im pokazać tylko część ze zbiorów, ale zachęca do zobaczenia reszty później samemu.

Jak mówił, z badań naukowych wynika, że "przy obecnym obciążeniu uczeń może przeczytać tylko do siedmiu dużych tekstów w ciągu roku". Zaznaczył, że podstawy programowe muszą mieć także aspekt wychowawczy. "Trzeba zerwać z demoralizującą sytuacją, że oto uczeń udaje, że tekst przeczytał, a nauczyciel udaje również, że uczeń je przeczytał, bo do tego obliguje go obecna podstawa programowa" - powiedział Żurek.

Według Żurka, "promocji czytelnictwa nie robi się tylko za pomocą kanonu lektur". Jak zaznaczył, podstawy programowe określają to co koniecznie musi poznać uczeń, nauczyciele mogą omawiać w uczniami więcej tekstów. "Nikt nie zabrania im omawiać w klasach I-III szkoły podstawowej +Kubusia Puchatka+. Po prostu nie ma w tych klasach w Podstawach w ogóle wymienionych tytułów książek; jak nauczyciel chce niech omawia z uczniami +Kubusia+" - zaznaczył.

"Zadaniem nas autorów Podstaw jest tylko określenie czego i na jakich konkretnych tekstach uczniowie mają się nauczyć" - powiedział Żurek. Pytany czy prawdą jest, jak napisał w ubiegłym tygodniu "Dziennik", że "minister edukacji wycina klasyków", zaprzeczył. "Tu się nikogo nie wycina" - podkreślił. Zalecił dziennikarzom uważne czytanie dokumentów, takich jak projekt podstaw programowych nauczania.

W ubiegłym tygodniu MEN opublikowało w internecie projekt kanonu lektur szkolnych. Jak zaznaczyła, minister edukacji Katarzyna Hall, to wstępna propozycja. Dodała, że resort oczekuje na komentarze.

Piątkowy "Dziennik" napisał o ministerialnych propozycjach, że spotykają się z "ostrą krytyką". Według gazety, nauczycielom okrojenie kanonu się nie podoba, bo zezwalanie uczniom na to, by czytali jedynie fragmenty lektur, doprowadzi jedynie do tego, że przestaną czytać w ogóle. "Dziennik" wytyka propozycji MEN, że z lektur w liceum zniknęła proza Sienkiewicza, a Gombrowicz i Słowacki będą tylko we fragmentach. Uczniowie w szkole podstawowej nie przeczytają "Kubusia Puchatka", a w gimnazjum szekspirowskiego dramatu.

Wśród komentarzy politycznych dominuje krytyka. PiS twierdzi np. że projekt kanonu "to propozycja bardzo szkodliwa, odzierająca z wartości patriotycznych i wychowawczych". Według posłanki PiS Marzeny Machałek, propozycja ograniczenia liczby lektur to "populizm, niemądry pragmatyzm(...) przypodobanie się młodzieży czy dzieciom, ale nie jest to (...) myślenie o edukacji w poczuciu odpowiedzialności za naród". (PAP)

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)