Minister Bogdan Klich odwiedził w środę w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie czterech żołnierzy rannych w Afganistanie.
Minister, który jest absolwentem medycyny i przed laty praktykował w tym zawodzie, pytał lekarzy o szczegóły obrażeń, leczenia i rehabilitacji, podróż z Afganistanu do amerykańskiego szpitala w Ramstein w Niemczech.
"Widać, że to twarde charaktery, prawdziwi żołnierze. Niestraszne im trudy wojaczki nawet po takiej sytuacji, jak pod Usman Khel, a tam było przecież naprawdę groźnie" - powiedział minister po spotkaniu z żołnierzami. "Uzyskałem zapewnienie, że będą konsekwentnie rehabilitowani, po opuszczeniu jutro szpitala na Szaserów" - dodał.
Powiedział też, że wystąpił do minister zdrowia w sprawie uprawnień poszkodowanych żołnierzy do opieki medycznej poza kolejnością, ponieważ, jak powiedział, w praktyce ten przepis nie zawsze jest respektowany.
Minister ponownie zapewnił, że polski kontyngent należy do najlepiej zabezpieczonych, stale też poprawia się jego wyposażenie - m.in. w transportery opancerzone Rosomak. Przypomniał, że pod względem liczby strat w stosunku do liczebności kontyngentu - z 23 państw ISAF, które poniosły straty, Polska jest na 21. miejscu.
Przed kilkunastoma dniami w górzystej okolicy Usman Khel w prowincji Ghazni polsko-afgański patrol został zaatakowany przez talibów. W starciu zginął kpt. Daniel Ambroziński, czterech żołnierzy zostało rannych.
Przedstawioną niedawno przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego propozycję zwiększenia udziału parlamentu w decydowaniu o wysłaniu wojska za granicę Klich uznał za wartą omówienia. Nie chciał się wypowiadać o następcy gen. Waldemara Skrzypczaka na stanowisku dowódcy Wojsk Lądowych. Pytany o wymienianego w tym kontekście gen. Tadeusza Buka, powiedział tylko, że uważa go za bardzo dobrego dowódcę.(PAP)
brw/ itm/ mow/
