Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Na wybory na Białorusi pojedzie delegacja ad hoc Parlamentu Europejskiego

0
Podziel się:

3.3.Mińsk (PAP) - Na wybory prezydenckie na Białorusi wybiera się
17 marca siedmioosobowa delegacja ad hoc Parlamentu Europejskiego,
w której skład wejdą przedstawiciele wszystkich grup politycznych
w Europarlamencie - poinformował w piątek PAP eurodeputowany
Bogdan Klich.

3.3.Mińsk (PAP) - Na wybory prezydenckie na Białorusi wybiera się 17 marca siedmioosobowa delegacja ad hoc Parlamentu Europejskiego, w której skład wejdą przedstawiciele wszystkich grup politycznych w Europarlamencie - poinformował w piątek PAP eurodeputowany Bogdan Klich.

Klich, który będzie przewodniczył delegacji, zastrzegł, że z formalnego punktu widzenia nie można tej grupy nazwać misją obserwacyjną, gdyż nie ma ona akredytacji, do której uzyskania konieczne jest oficjalne zaproszenie. "Wystąpienie o nie oznaczałoby faktycznie uznanie tzw. parlamentu białoruskiego, którego PE nie uznaje, uważając, że nie ma on demokratycznej legitymacji" - powiedział.

"Wybieramy się bez zaproszeń, z wszystkimi ważnymi dokumentami podróżnymi oraz mandatem PE" - wyjaśnił Klich, który jest w Europarlamencie szefem delegacji (zespołu) ds. Białorusi. W grupie europosłów wybierających się do Mińska są deputowani z Polski, Francji, Niemiec, W.Brytanii, Słowacji i Malty.

Klich nie wykluczył, że może się powtórzyć sytuacja z sierpnia zeszłego roku, gdy Białoruś nie wpuściła na swoje terytorium europosłów z Polski, w tym Klicha i wiceprzewodniczącego PE Jacka Saryusz-Wolskiego.

"Możemy też być świadkami zupełnie nowej sytuacji, jeżeli reżim (prezydenta Alaksandra Łukaszenki) zrealizuje scenariusz konfrontacyjny, który eksperci sygnalizują od dłuższego czasu, wspominając o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego na Białorusi" - powiedział Klich. Według niego brutalne pobicie w czwartek w Mińsku kandydata na prezydenta Białorusi Alaksandra Kazulina przypomina tzw. wypadki radomskie z 1981 roku, "które były testem przed wprowadzeniem stanu wojennego".

Klich uważa jednak za bardziej prawdopodobny scenariusz konfrontacyjny po wyborach. "Opozycja jest zdeterminowana, by przy fałszerstwach wyborczych bronić wyniku wyborów, a władza jest zdecydowana nie dopuścić do białoruskiej wersji +kolorowej rewolucji+. Pobicie Kazulina jest sygnałem, że władza jest gotowa na rozwiązania siłowe" - ocenił.

Klich potwierdził stanowisko Parlamentu Europejskiego wobec kampanii wyborczej na Białorusi, zawarte w przyjętej w połowie lutego rezolucji. Eurodeputowani ocenili w niej, że "przygotowania do wyborów odbywają się w atmosferze zwiększania przeszkód dla społeczeństwa obywatelskiego, niezależnych mediów i opozycyjnych partii politycznych". "Trzeba do tego dodać wzrastające zaniepokojenie przypadkami użycia siły na taką skalę jak w czwartek" - podkreślił.

Eurodeputowany wezwał Komisję Europejską i Radę UE do zajęcia stanowiska wobec czwartkowych wydarzeń w Mińsku.

Jego zdaniem w porównaniu z wyborami prezydenckimi w 2001 roku, czy referendum w 2004 roku, mamy obecnie do czynienia na Białorusi z nową sytuacją. Przede wszystkim opozycja jest zjednoczona i wykreowała swojego lidera, który wbrew pozorom jest człowiekiem twardym. "Można powiedzieć, że białoruska opozycja ma już swojego Wałęsę" - podkreślił Klich.

Po drugie, Łukaszenka znalazł się pod ścianą. "Choć nie morduje swoich przeciwników politycznych, jak w latach 2000-2001, ale na rękach ma krew i wie, że utrata władzy oznacza dla niego m.in. rozpoczęcie wiarygodnego śledztwa w sprawie pięciu zaginionych polityków i dziennikarzy" - powiedział Klich. Zaznaczył, że nacisk międzynarodowy w tej sprawie jest ostatnio ogromny, o czym świadczy to, że wdowy po dwóch zamordowanych, Swietłana Zawadzka i Irina Krasouska, zostały ostatnio przyjęte przez prezydenta USA George'a W. Busha.

Klich przypomniał też, że zmieniły się "okoliczności międzynarodowe". W 2004 roku Kongres USA przyjął uchwałę w sprawie Białorusi, ewoluuje też, wprawdzie powoli, polityka UE wobec tego kraju. Przynajmniej od dwóch szczytów europejskich, czyli od grudnia 2005 roku, UE podnosi sprawę białoruską w rozmowach z Rosją.

Pytanie tylko, ile osób będzie chciało bronić demokratycznych wyborów na Białorusi. Według Klicha, jeśli będzie to 1-2 tys. osób, to dla Łukaszenki "będzie to doskonałą możliwością do pokazania swojej siły", lecz jeśli na wiecu zgromadzi się 30 tys. ludzi, to "w samym aparacie Łukaszenki dojdzie do podziału".

Jako porażkę Komisji Europejskiej Klich ocenił wynik konkursu na projekt europejskiego radia dla Białorusi. Podkreślił, że od kilkunastu miesięcy bezustannie atakuje Komisję w imieniu PE, żeby "przeprowadziła racjonalny projekt stacji radiowych dla tego kraju".

Jego zdaniem dobrze się stało, że w zeszłym roku odbył się konkurs na wsparcie projektu radiowego, ale źle się stało, że Komisja zrobiła to niekompetentnie. "Przeprowadzenie tego konkursu świadczy, że KE nie wie, w jakim języku powinien być nadawany program, kto powinien nadawać, jakie powinny być warunki techniczne" - ocenił. "Mam nadzieję, że Komisja Europejska po uruchomieniu Radia Racja w Polsce zweryfikuje swoje dotychczasowe stanowisko i będzie wspierać wiarygodne stacje radiowe, jaką jest m.in. Radio Racja" - dodał.

Bożena Kuzawińska (PAP)

mc/ la/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)