Szef brytyjskiej dyplomacji David Miliband zaapelował w piątek do krajów członkowskich NATO o "maksymalne wysiłki, by wzmocnić obecność militarną i cywilną w Afganistanie".
"W tym krytycznym momencie kraje Sojuszu muszą sobie postawić pytanie, czy robią wszystko, co w ich możliwościach wojskowych i cywilnych" - powiedział Miliband tuż przed posiedzeniem ministrów spraw zagranicznych państw NATO w Brukseli, którego głównym tematem jest właśnie operacja przeciwko talibom w Afganistanie i zwiększenie liczby wojsk w tym kraju.
Prezydent USA Barack Obama zaapelował we wtorek o wysłanie do Afganistanu dodatkowych sił, zapowiadając wzmocnienie amerykańskich wojsk o 30 tys. ludzi, co zwiększy ich łączną liczbę do 101 tys. Od sojuszników USA oczekują ok. 7 tys. dodatkowych żołnierzy.
Miliband wyraził zadowolenie, że około 20 krajów (w tym Wielka Brytania i Polska) już zapowiedziało wzmocnienie swych kontyngentów. "Wiemy, że wyzwanie jest ogromne" - powiedział, przypominając, że Afganistan to "inkubator terroryzmu międzynarodowego".
Kraje, które pozytywnie odpowiedziały na apel Obamy, dostarczą w sumie co najmniej 5 tys. żołnierzy, czyli mniej niż oczekują Stany Zjednoczone.
Polska zadeklarowała wstępnie zwiększenie kontyngentu od przyszłego roku o 600 żołnierzy, Włochy o ok. 1000, Gruzja - 900, Korea Płd. - ok. 600, Wielka Brytania - 500, Portugalia - 150, Czechy - 100. Dotąd ostrożnie albo wręcz niechętnie zareagowały m.in. Francja, Niemcy, Turcja i Australia.
Minister spraw zagranicznych Finlandii Alexander Stubb powiedział wchodząc na spotkanie w Brukseli w piątek, że choć jego kraj nie jest członkiem NATO, to uczestniczy w misji natowskich Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa w Afganistanie (ISAF) i wyśle około 120 instruktorów do szkolenia afgańskiej policji i armii.
Inga Czerny (PAP)
icz/ ksaj/ ap/