Polska prezydencja w Radzie UE przyśpieszyła proces jednoczenia się poszerzonej Unii, a podział na "stary Zachód" i "nowy Wschód" nie oddaje już rzeczywistości we Wspólnocie - ocenia analityk niemieckiej Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann.
W najnowszym biuletynie "Spotlight Europe" Ochmann pisze, że sygnały zacierania się podziału UE na starych i nowych członków dało się zauważyć już w czasie kryzysu gospodarczego w 2008 i 2009 roku. "Nowi członkowie UE - szczególnie mocno dotknięte przez kryzys finansowy kraje bałtyckie - przezwyciężyli kryzys, pomimo dwucyfrowej recesji i powrócili na ścieżkę wzrostu. Polska jako jedyny kraj (UE) przeszła przez kryzys, utrzymując dodatni wskaźnik wzrostu" - zauważa ekspert.
Jego zdaniem w czasie prezydencji w Radzie UE w drugiej połowie 2011 r. Polska wzięła na siebie rolę pośrednika między strefą euro a krajami spoza eurolandu. Dzięki temu wynegocjowany w tym czasie tzw. sześciopak - czyli pakiet sześciu aktów prawnych wzmacniających koordynację polityk gospodarczych i dyscyplinę finansową - nie stał się "partykularnym porozumieniem ograniczonym tylko do krajów euro".
"Pozytywnym zaskoczeniem" była polityczna zgoda na powołanie Europejskiego Funduszu na rzecz Demokracji, niepowodzeniem zaś był brak postępów w sprawie programu Partnerstwa Wschodniego UE oraz brak zgody w Unii na rozszerzenie strefy Schengen o Bułgarię i Rumunię.
Ochmann podkreśla, że Polska musi wykorzystać kapitał pozyskany podczas swojej prezydencji w negocjacjach nad nowym paktem międzyrządowym wzmacniającym dyscyplinę finansową oraz nad przyszłym wieloletnim budżetem UE. "Polska ma wielką szansę zaprezentować się jako politycznie stabilny kraj z prosperującą gospodarką, który wprowadził już przed dekadą konstytucyjny hamulec zadłużenia na poziomie 55 proc. PKB" - pisze niemiecki politolog.
Zastrzega, że utrzymanie dobrej sytuacji gospodarczej nie jest przesądzone i polski rząd musi przeprowadzić reformy. Polska stoi też wobec wyzwań demograficznych i problemu braku fachowej siły roboczej.
Zdaniem Ochmanna, aby grać w jednej lidze z Niemcami i Francją, Polska musi możliwie szybko po ustabilizowaniu euro potwierdzić wolę przystąpienia do strefy wspólnej waluty. "Po tym, gdy Wielka Brytania z własnej winy znalazła się na marginesie w nowej UE, powstaje strategiczne pytanie, czy niemiecko-francuski duet może być uzupełniony o Polskę i czy Polska może być nową siłą wiodącą w Unii. Za tym przemawia siła gospodarcza polski, polityczna stabilność, proeuropejskie nastroje w społeczeństwie oraz rosnąca konkurencyjność gospodarki" - ocenia Ochmann.
Jego zdaniem w czasie polskiej prezydencji doszło do ochłodzenia między Warszawą a Paryżem, bo prezydent Francji Nicolas Sarkozy dążył do rozwiązania problemów strefy euro bez udziału krajów spoza eurolandu. Jaśniejszej pozycji Paryża w sprawie ewentualnego wzmocnienia osi niemiecko-francuskiej o Polskę można oczekiwać jednak dopiero po tegorocznych wyborach prezydenckich we Francji - uważa ekspert.
Z Berlina Anna Widzyk (PAP)
awi/ mc/ mag/