Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Fala uchodźców polaryzuje społeczeństwo przed wyborami

0
Podziel się:

Rosnąca liczba uchodźców z Syrii i innych zapalnych punktów na świecie
wzbudza niepokój wśród mieszkańców Berlina i innych miast w Niemczech. Na ich lękach polityczny
kapitał próbuje zbić skrajna prawica, licząc na dodatkowe głosy w wyborach do Bundestagu.

Rosnąca liczba uchodźców z Syrii i innych zapalnych punktów na świecie wzbudza niepokój wśród mieszkańców Berlina i innych miast w Niemczech. Na ich lękach polityczny kapitał próbuje zbić skrajna prawica, licząc na dodatkowe głosy w wyborach do Bundestagu.

Dawne gimnazjum im. Maxa Reinhardta w dzielnicy Hellersdorf we wschodniej części Berlina przypomina w środę oblężoną twierdzę. Policyjne samochody zaparkowane przed budynkiem z wielkiej płyty i umundurowani funkcjonariusze uważnie taksujący wszystkich zbliżających przechodniów mają za zadanie odstraszać potencjalnych napastników.

Pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej nie wpuszczają do środka nikogo - nawet dziennikarzy. "No way" - mówi stanowczo ubrany na czarno osiłek, tłumacząc, że nowi mieszkańcy dawnej szkoły "są wystraszeni i marzą tylko o tym, by zostawiono ich w spokoju".

Od wtorku szkolny budynek w położonej na obrzeżu miasta - takim berlińskim Ursynowie - jest miejscem, o którym w całych Niemczech zrobiło się głośno. Dwa dni temu wprowadzili się do niego pierwsi uchodźcy starający się o azyl polityczny. Pierwsza grupa około 20 osób z Syrii, Afganistanu i Iranu przyjechała z policyjną eskortą ze względu na wrogie nastawienie części okolicznych mieszkańców. Tłum, który wyległ na ulicę, nie krył dezaprobaty dla decyzji władz dzielnicy o przekształceniu pustej od kilku lat szkoły w ośrodek dla uchodźców.

"To my jesteśmy narodem, mu tutaj mieszkamy i mówimy +Nie+" - wykrzykiwał otyły osobnik w dresie, nawiązując do hasła popularnego jesienią 1989 roku wśród mieszkańców NRD protestujących przeciwko komunistycznym władzom. "Mamy już po dziurki w nosie tych azylantów. Niech wracają tam, skąd przyjechali" - wtórował mu jego towarzysz.

Inny uczestnik protestu podniósł rękę w hitlerowskim pozdrowieniu i został odprowadzony na bok przez policjantów. "Obawiam się o bezpieczeństwo moich dzieci" - tłumaczył spokojnie inny przeciwnik ośrodka dla uchodźców. Docelowo w ośrodku ma zamieszkać 200 osób.

Nastroje zagrożenia i niepewności natychmiast wykorzystała skrajnie prawicowa Narodowo-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD). Około 40 neonazistów domagało się we wtorek likwidacji placówki i odesłania azylantów do krajów pochodzenia. Okolica szkoły oklejona jest plakatami wyborczymi NPD z napisem "Życzymy miłego powrotu do domu" i rysunkiem przedstawiającym grupę obcokrajowców lecących na perskim dywanie.

Szansę na zdobycie dodatkowych głosów w zbliżających się wyborach do Bundestagu 22 września dostrzegło też inne prawicowe ugrupowanie - Ruch Pro Deutschland. Szef tego ugrupowania, Manfred Rouhs, oskarżył w środę rano na wiecu w pobliżu ośrodka azylantów o wykorzystywanie systemu opieki społecznej w Niemczech. Działacz zwrócił uwagę, że ponad 90 proc. wniosków o azyl jest odrzucana przez niemieckie sądy. "Syryjczycy czy Egipcjanie, którzy uciekają ze swego kraju, to zdrajcy i powinni zostać ukarani" - powiedział Rouhs.

Działania organizacji nastawionych wrogo do cudzoziemców zmobilizowały niemieckie partie demokratyczne do kontrakcji. Przeciwko wiecowi Pro Deutschland protestowało kilkuset członków SPD, Lewicy i związków zawodowych. "Musimy powstrzymać faszystów - powiedziała PAP wiceprzewodnicząca Bundestagu Petra Pau z Lewicy. - Nie możemy dopuścić do powtórzenia sytuacji z początku lat 90., kiedy to doszło do podpalenia ośrodków dla azylantów".

Jutta Harnisch ze Związku Niemieckich Antyfaszystów powiedziała PAP, że wstydzi się za swoich rodaków, którzy niepomni historycznych win okazują teraz wrogość wobec obcokrajowców szukających schronienia w Niemczech. Budynku szkoły w Hellersdorfie strzeże przez całą dobę grupa młodzieży z lewicowych organizacji. "Dopóki tu jesteśmy, dopóty neonaziści się nie zbliżą" - mówi buńczucznie Torsten.

Władze Berlina zdecydowane są dać odpór skrajnie prawicowym wybrykom. "W Berlinie nie będzie +narodowo oczyszczonych+ stref, czego domagają się neonaziści" - powiedział przedstawiciel berlińskiego rządu Mario Czaja.

Hellersdorf nie jest jedynym miejscem w Berlinie wzbudzającym emocje z powodu imigrantów. Na skwerze Oranienplatz koczuje od zimy w prowizorycznych domkach z dykty i namiotach kilkudziesięciu uchodźców, głównie z Afryki. Napięta sytuacja panuje też w Hamburgu, w Eisenhuettenstadt nad granicą z Polską i w miastach Zagłębia Ruhry na zachodzie kraju. W minionych latach ich obecność nie wywoływała większych konfliktów.

Niepokój budzi szybko rosnąca liczba uciekinierów. Od stycznia do niemieckich urzędów wpłynęło blisko 53 tys. wniosków o azyl - dwukrotnie więcej niż w porównywalnym okresie zeszłego roku. Do Berlina trafiło 2,5 tys. Szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich spodziewa się, że liczba azylantów przekroczy w tym roku 100 tys.

Polityk rządzącej w Niemczech CDU Wolfgang Bosbach zaproponował w środę zwołanie kryzysowego spotkania na szczycie w celu rozwiązania problemu uchodźców. "Władze muszą poważnie potraktować lęki mieszkańców" - podkreślił Bosbach.

Nie wszyscy mieszkańcy okolicznych domów w Hellersdorf uważają pensjonariuszy ośrodka za intruzów. Młoda mama, Sandy Laqua, przyniosła dzieciom azylantów cały worek zabawek. Im są bardziej potrzebne niż mojemu dziecku - powiedziała, wręczając prezent.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

lep/ kot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)