Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Lipsk przypomina o swej roli w zerwaniu żelaznej kurtyny

0
Podziel się:

To w Lipsku rozpoczęła się pokojowa rewolucja 1989 roku w dawnej NRD -
uważają mieszkańcy tego wschodnioniemieckiego miasta. Piątkowe obchody 20. rocznicy przełomowej
wielotysięcznej demonstracji przeciwko reżimowi mają przypomnieć Niemcom i Europie o wkładzie
Lipska w obalenie komunizmu.

To w Lipsku rozpoczęła się pokojowa rewolucja 1989 roku w dawnej NRD - uważają mieszkańcy tego wschodnioniemieckiego miasta. Piątkowe obchody 20. rocznicy przełomowej wielotysięcznej demonstracji przeciwko reżimowi mają przypomnieć Niemcom i Europie o wkładzie Lipska w obalenie komunizmu.

"Zanim upadł mur berliński były manifestacje w Lipsku. Miały one kluczowe znaczenie dla pokojowej rewolucji w NRD oraz otwarcia drogi do zjednoczenia Niemiec" - uważa były pastor kościoła św. Mikołaja Christian Fuehrer.

To ten duchowny zainicjował już na początku lat 80. poniedziałkowe modlitwy o pokój, które w roku przełomu przerodziły się w obywatelski ruch protestu.

9 października 1989 r. modlitwa oraz manifestacja, która nastąpiła później, zgromadziła 70 tysięcy ludzi, najwięcej niż jakakolwiek dobrowolna demonstracja we wschodnioniemieckim państwie od czasu stłumionego powstania robotników w 1953 r. Zdaniem Fuehrera dzień ten odmienił NRD. "Doszło do rewolucji, która wyszła z kościoła" - powiedział zagranicznym dziennikarzom

Wszystko zaczęło się skromnie. Pierwsze modlitwy w kościele św. Mikołaja odbywały się już w 1981 r. "Chcieliśmy otworzyć bramę kościoła dla ludzi, którzy tam na zewnątrz czuli się ogłupiani i zagłuszani, o stworzenie przestrzeni, w której można dyskutować o tematach tabu" - mówił pastor Fuehrer zagranicznym dziennikarzom.

"Mieliśmy kontakty z Vaclavem Havlem i Kartą77 w Czechosłowacji oraz polską +Solidarnością+ w stoczni im. Lenina w Gdańsku" - wspominał.

W 1986 r. stworzył on koło dyskusji dla mieszkańców Lipska, którzy zamierzali opuścić NRD, ale władze im to nie umożliwiały. "Ci ludzie nie chcieli nic zmieniać, nie wierzyli, że cokolwiek może się udać w tym kraju. Mieli jedną przewagę: były ich setki tysięcy" - mówił Fuehrer. "Dzięki tym spotkaniom zrozumieli, co to znaczy traktować się nawzajem poważnie, móc otwarcie dyskutować" - ocenił.

W 1989 r., gdy w sąsiednich krajach bloku wschodniego zainicjowano demokratyczne przemiany, a z NRD uciekały tysiące obywateli, liczba uczestników poniedziałkowych nabożeństw w Lipsku rosła z tygodnia na tydzień, pomimo represji stosowanych przez policję.

"Ludzie mieli odwagę mówić otwarcie, choć wiedzieli, że w kościele roi się od agentów Stasi. Wielu, wychowanych w narzuconym przez państwo ateiźmie, nawet nie miało większego pojęcia o Jezusie" - wspominał Fuehrer.

4 września doszło do pierwszej demonstracji poniedziałkowej. Dzięki obecności w mieście zachodnioniemieckich ekip telewizyjnych o wydarzeniach dowiedzieli się mieszkańcy innych miast NRD, którzy coraz liczniej przyjeżdżali na kolejne protesty.

Kluczowe były apele pastora do demonstrantów o wyrzeczenie się przemocy. Każda zaczepka mogła skończyć się krwawo. "Świeża była pamięć o masakrze 4 czerwca 1989 r. na placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. Baliśmy, się że komunistyczne władze także wobec nas zastosują +chińskie rozwiązanie+" - przyznał pastor.

Krytyczną chwilą okazały się obchody 40-lecia NRD 7 października 1989 r. Tego dnia władze ogłosiły w prasie, że zamierzają położyć kres "kontrrewolucji" - jeśli będzie trzeba za pomocą broni. Setki ludzi zostało pobitych i aresztowanych. Przetrzymywano ich w zaadaptowanych podmiejskich stajniach w uwłaczających warunkach.

Celem było zastraszenie mieszkańców, tak by w kolejny poniedziałek nie doszło do demonstracji. "Bardzo się bałam. Zaraz po nabożeństwie poszłam do domu, a nie na manifestację" - przyznała Imtraut Hollitzer, była działaczka obywatelskiego ruchu Neues Forum.

Jednak wielu nie dało się zastraszyć. 9 października 1989 r. w kościele św. Mikołaja oraz na placach i ulicach wokół niego zgromadził się 70-tysięczny tłum ludzi ze świecami w rękach, symbolem pokoju. Były przewodniczący NRD-owskiej Izby Ludowej Horst Sindermann przyznał później: "Wszystko zaplanowaliśmy. Nie byliśmy tylko gotowi na świece i modlitwy".

W czasie demonstracji pastor Fuehrer nasłuchiwał w kościele św. Mikołaja, kiedy rozlegną się strzały. "Był plan rozbicia demonstracji najpóźniej pod dworcem głównym" - opowiadał. Policja jednak nie zareagowała. Nikt nie odważył się wydać rozkazów do rozbicia manifestacji, która przeszła całą planowaną trasę, skandując: "My jesteśmy narodem!" i "Nie - przemocy!"

"Wówczas dotarło do mnie, że tego wieczoru NRD nie była już tym, czym była jeszcze rankiem. Coś niepojętego wydarzyło się w tym kraju" - powiedział pastor.

Znaczenie dla pokojowego przebiegu protestu miała też odezwa z apelem o zaniechanie przemocy, ogłoszona przez sześciu szanowanych obywateli Lipska, skupionych wokół dyrygenta orkiestry Gewandhaus Kurta Masura.

Za tydzień na manifestację przyszło 120 tysięcy, potem 320 tys. Już wówczas demonstrowano również w innych miejscach NRD, a 9 listopada 1989 r. upadł mur berliński. Pastor z kościoła św. Mikołaja i wielu uczestników wydarzeń w Lipsku przed 20 laty ubolewa, że rola miasta w demokratycznych przemianach nie utrwaliła się w zbiorowej pamięci, tak jak spektakularne obrazy upadającego muru berlińskiego.

Rocznicowe obchody mają o tym przypomnieć. W piątek wieczorem przed kościołem św. Mikołaja w Lipsku zapłonie 20 tysięcy świec, a na trasie manifestacji poniedziałkowej 20 artystów przedstawi instalacje, które, posługując się światłem, dźwiękiem i filmem, symbolizować mają wolność, jedność i pokonywanie granic. Do udziału w przedsięwzięciu zaproszono również krakowski teatr KTO; Kraków jest miastem partnerskim Lipska.

Anna Widzyk (PAP)

awi/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)