Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niemcy: Mur w ludzkich głowach zamiast muru berlińskiego

0
Podziel się:

Blisko 1,6 biliona euro netto popłynęło od zjednoczenia Niemiec w 1990 roku
na rozwój wschodnich landów - szacuje prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Trudniejsze do pokonania niż różnice gospodarcze okazują się jednak kompleksy i wzajemne
uprzedzenia, wciąż dzielące mieszkańców wschodu i zachodu Niemiec.

Blisko 1,6 biliona euro netto popłynęło od zjednoczenia Niemiec w 1990 roku na rozwój wschodnich landów - szacuje prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Trudniejsze do pokonania niż różnice gospodarcze okazują się jednak kompleksy i wzajemne uprzedzenia, wciąż dzielące mieszkańców wschodu i zachodu Niemiec.

Niemieccy badacze i politycy mówią o "murze w ludzkich głowach", który zastąpił zburzony 20 lat temu mur berliński.

"Zarówno na wschodzie jak i zachodzie wielu obywateli ma poczucie, że mieszkańcy z tej drugiej części kraju nie doceniają ich osiągnięć i wykazują zbyt mało zrozumienia dla ich sytuacji. U wielu osób we wschodnich Niemczech występuje poczucie, że są dyskryminowani, co dotyczy zarówno ich sytuacji finansowej, jak i pozycji społecznej. Niemcy ze wschodu i zachodu wciąż są sobie wzajemnie obcy" - stwierdza niemiecki rząd federalny w tegorocznym "Raporcie o stanie jedności Niemiec".

Zdaniem profesora Schroedera, badacza procesów związanych z niemiecką jednością, stan ten jest konsekwencją "błędnego myślenia władz w latach 90., że wystarczy wyremontować drogi, dostarczyć maszyny i od razu w regionach dawnej NRD powstanie nowy zachód". "Zapomniano, że ludzie są bardziej skomplikowani. Nie dostosowują się do nowych zasad i instytucji w ciągu jednej nocy" - powiedział Schroeder na niedawnej konferencji prasowej w Berlinie.

Jak ocenia, problem polega na tym, że "nastroje ludzi są dużo gorsze niż faktyczna sytuacja gospodarcza i społeczna na wschodzie Niemiec".

Według rządowych danych produkt krajowy brutto w przeliczeniu na jednego mieszkańca w nowych landach osiągnął w zeszłym roku 71 proc. wartości PKB per capita na zachodzie kraju. Jeszcze w 1990 roku wynosił zaledwie 33 proc. Nastąpił rozwój infrastruktury, sieci telekomunikacyjnych, odrestaurowano budynki mieszkalne. Dyrektor Instytutu Gospodarki w Kolonii Michael Huether ocenia w opublikowanym 3 listopada badaniu, że za 12 lat wschodnie regiony osiągną poziom rozwoju słabszych gospodarczo zachodnich krajów związkowych, jak Szlezwik-Holsztyn czy Dolna Saksonia.

Zmorą wschodnich Niemiec wciąż jest bezrobocie, sięgające w październiku 2009 roku 11,8 proc. To niemal dwa razy więcej niż średnia na zachodzie (6,6 proc.).

Więcej ludzi bez pracy, niższe zarobki i emerytury - to powody, dla których wielu tzw. Ossis (od Osten - wschód) ma poczucie, że są traktowani jak obywatele drugiej kategorii. "Większość z nich znacznie przecenia jednak poziom dobrobytu na zachodzie" - ocenia Schroeder.

Z kolei część "Wessis" (od Westen - zachód), którzy ponieśli ogromne koszty zjednoczenia, pielęgnuje stereotyp, zgodnie z którym mieszkańcy wschodu "to raczej prostacy, malkontenci, niezdolni bądź niechętni do ciężkiej pracy" - ocenia Schroeder.

Dodaje, że po obu stronach występuje zjawisko tęsknoty za dawnymi czasami, sprzed 1990 roku. Co ciekawe, silniejsze jest ono na zachodzie, gdzie ponad 20 proc. chciałoby, aby Niemcy znów dzielił mur berliński. Na wschodzie takie życzenie wyraża 10-15 proc.

Tęsknota za NRD jest jednak bardziej niebezpieczna, bo ociera się o wybielanie komunistycznego reżimu. Świadczą o tym np. sukcesy postkomunistycznej partii Lewica, spadkobierczyni NRD-owskiej Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED), do której należy wielu byłych agentów bezpieki Stasi. Lewica jest drugą siłą polityczną na wschodzie i współrządzi w Berlinie oraz Brandenburgii. Na zachodzie jest partią izolowaną, podobnie jak na szczeblu federalnym, w Bundestagu.

"Berlin jest politycznie podzielony, prawie jak przed 1989 roku. We wschodnioniemieckiej dzielnicy Lichtenberg, gdzie mieszka wielu dawnych funkcjonariuszy Stasi, Lewica osiąga 40-60 proc. głosów" - mówi profesor Schroeder. Według niego w stolicy najsilniejsze są także animozje pomiędzy "Wessis" i "Ossis".

Przeprowadzone w zeszłym roku przez Wolny Uniwersytet w Berlinie badanie wśród uczniów gimnazjów pokazało, że młodzi ludzie mają fałszywy, pozytywny obraz dawnej NRD, zbudowany na podstawie opowieści rodziców i dziadków.

Prawie co trzeci uczeń wschodnioniemieckiej szkoły nie wiedział, kto zbudował mur berliński, co drugi nie zdawał sobie sprawy, że NRD była dyktaturą i uważał, że Stasi było normalną służbą bezpieczeństwa.

Zdaniem Schroedera "Lewica zdołała wmówić mieszkańcom nowych landów, że każda krytyka NRD jest automatycznie krytyką ich życia, które wiedli w tamtym kraju".

Dlatego potrzebne są inne pozytywne punkty odniesienia, takie jak rocznica powstania robotniczego z 17 czerwca 1953 roku oraz zburzenia muru berlińskiego 9 listopada 1989 roku. "Brakuje nam dumy z własnych dokonań. Tymczasem Niemcy na wschodzie mają wszelkie prawo odczuwać dumę z tego, że w sposób pokojowy udało im się obalić dyktaturę" - dodał naukowiec.

Anna Widzyk (PAP)

awi/ az/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)