*Przewodniczący komisji spraw zagranicznych niemieckiego Bundestagu Ruprecht Polenz uważa uderzenie zbrojne przeciwko Syrii nawet bez mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ za uprawnione. Rząd w Berlinie unika zajęcia jednoznacznego stanowiska. *
Użycie gazu przeciwko ludności cywilnej jest "ciężkim, brutalnym złamaniem tabu, które nie może pozostać bez konsekwencji, tak aby nigdy nie doszło do powtórki tej sytuacji" - powiedział Polenz w środę Handelsblatt Online.
"Nawet jeżeli Rada Bezpieczeństwa ONZ z powodu blokady ze strony mocarstw dysponujących prawem weta nie wyciągnie takich konsekwencji, to wspólnota międzynarodowa jest do tego zobowiązana i uprawniona" - podkreślił polityk rządzącej w Niemczech CDU. Zasada "responsibility to protect" (odpowiedzialność za ochronę) stwarza po temu "jasną podstawę prawną" - dodał Polenz. Jeden z najbardziej doświadczonych niemieckich parlamentarzystów specjalizujących się w polityce zagranicznej nie kandyduje w zbliżających się jesiennych wyborach do Bundestagu.
Handelsblatt Online zwraca uwagę, że wśród specjalistów prawa międzynarodowego klauzula, na którą powołuje się Polenz, ma opinię kontrowersyjnej. Niektórzy z nich uważają, że nie można jej zastosować, dopóki Chiny i Rosja są przeciwne. Już raz, podczas wojny w Kosowie, niemiecki rząd postawił interesy humanitarne i bezpieczeństwa ponad prawo międzynarodowe - czytamy w gazecie.
Rząd niemiecki oświadczył, że jeśli inspektorzy ONZ potwierdzą użycie broni chemicznej przez reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada, to konieczne będzie wyciągnięcie konsekwencji i ukaranie winnych. Berlin unika jednak sprecyzowania, co rozumie pod pojęciem konsekwencji. Zdaniem komentatorów Niemcy nie wezmą udziału w działaniach militarnych przeciwko Syrii, mogą jednak poprzeć takie działania. Jak wynika z ostatnich sondaży, zdecydowana większość obywateli Niemiec (69 proc.) jest przeciwna interwencji zbrojnej; popiera ją jedynie 23 proc. Niemców. (PAP)
lep/ ro/