Przebywający na wakacjach prezydent Obama złożył hołd zmarłemu w środę nad ranem demokratycznemu senatorowi Edwardowi Kennedy'emu, ostatniemu z "prezydenckiego" pokolenia legendarnej amerykańskiej dynastii politycznej.
nazywano senatora - przyp.PAP) moim kolegą, doradcą i przyjacielem. Fala miłości, wdzięczności i czułych wspomnień, której jesteśmy świadkami, jest dowodem na to, jak ta wyjątkowa postać amerykańskiej historii wpłynęła na życie tak wielu ludzi. Jego koncepcje i ideały odcisnęły się na dziesiątkach ustaw i na życiu milionów ludzi" - powiedział prezydent w krótkim przemówieniu w Hyannis w stanie Massachusetts, gdzie spędza urlop.
Edward Kennedy, zwany "lwem Senatu", idol Partii Demokratycznej, szczególnie jego lewego skrzydła, jako jeden z pierwszych przywódców stronnictwa poparł zimą 2008 r. kandydaturę Obamy na prezydenta, przeciwko jego rywalce Hillary Clinton, uważanej wtedy za faworytkę do partyjnej nominacji.
Obaj poznali się bliżej, gdy Obama zasiadał w Senacie w latach 2005-2008.
Obama podkreślił, że mimo swych zdecydowanych progresywnych sympatii, Kennedy cieszył się wielkim autorytetem i popularnością w całym Senacie, także wśród Republikanów.
"Ted z pasją spierał się z innymi i robił to w niezrównany sposób w Senacie, walcząc o sprawy, które były mu drogie, a jednak utrzymywał zarazem ciepłe przyjaźnie z senatorami z przeciwnej partii. To jeden z powodów, dla których stał się nie tylko jednym z największych senatorów naszych czasów, lecz również jednym z najbardziej spełnionych Amerykanów, którzy służyli naszej demokracji" - oświadczył prezydent.
Złożył następnie kondolencje rodzinie zmarłego - jego żonie Vicki, dzieciom: Karze, Edwardowi i Patrickowi i siostrzeńcom: Curranowi i Caroline.
Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ ro/