Trzy tygodnie dał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie obronie biznesmena i b. senatora Henryka Stokłosy, na uprawdopodobnienie, że przebywa on za granicą. Dopiero wtedy rozstrzygnie się, czy Stokłosa otrzyma "list żelazny", który gwarantuje odpowiadanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości z wolnej stopy.
Wobec stanowiska prokuratury, która przedłożyła dokument, że "nie jest wykluczone", iż Stokłosa przebywa w kraju, sąd udzielił obronie b. senatora 3-tygodniowego terminu na wykazanie, iż faktycznie przebywa on poza Polską. "Nie mam z nim kontaktu i nawet o to nie zabiegam" - mówił dziennikarzom po zamkniętym dla prasy posiedzeniu obrońca Stokłosy, mec. Zbigniew Ćwiąkalski.
Zastanawia się on, jak będzie można wykazać to, że Stokłosa jest za granicą. "Pamiętajmy, że jest on ścigany międzynarodowym listem gończym, wydano za nim też Europejski Nakaz Aresztowania. Jeśli zjawiłby się np. na komisariacie policji, musiałby zostać aresztowany" - mówił adwokat. Zauważył zarazem, że prokuratura - która nie wyklucza, że Stokłosa jest w kraju - sama sobie przeczy, skoro chciała Europejskiego Nakazu Aresztowania. (PAP)
wkt/ malk/