Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Odprysk seksafery: b. wiceminister pracy wygrał z b. działaczką Samoobrony

0
Podziel się:

Przeprosiny i 10 tys. zł zadośćuczynienia na
cel społeczny zasądził w czwartek warszawski sąd od byłej
ekspertki Samoobrony Anny Rutkowskiej, którą pozwał b.
wiceminister pracy Bogdan Socha z Samoobrony za bezpodstawne -
jego zdaniem - pomówienie go o molestowanie seksualne.

Przeprosiny i 10 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny zasądził w czwartek warszawski sąd od byłej ekspertki Samoobrony Anny Rutkowskiej, którą pozwał b. wiceminister pracy Bogdan Socha z Samoobrony za bezpodstawne - jego zdaniem - pomówienie go o molestowanie seksualne.

Proces cywilny w tej sprawie - będącej odpryskiem "seksafery" w Samoobronie - zakończył się w czwartek przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Wyrok jest nieprawomocny; pozwana może złożyć apelację.

Wkrótce po ujawnieniu pod koniec 2006 r. afery przez "Gazetę Wyborczą", Rutkowska powiedziała, że otrzymała w 2005 r. propozycję seksualną od szefa ekspertów partii Kazimierza Zdunowskiego. Według niej, seks z nim lub z działaczem Samoobrony Krzysztofem Filipkiem miał być warunkiem otrzymania wynagrodzenia, które należało się jej za pisanie posłom wystąpień sejmowych. Dodała, że w 2004 r. także Bogdan Socha czynił jej propozycję, aby "pojechała z nim na działkę do jego domku. Mówił: +przeżyjemy cudowną noc+".

Zeznając w łódzkiej prokuraturze prowadzącej śledztwo w sprawie "seksafery" Rutkowska złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Zdunowskiego i Sochę. Socha zaprzeczył informacjom Rutkowskiej. Podkreślał, że nigdy nie składał jej żadnych propozycji, ani nie oferował jej pomocy w załatwianiu pracy. Wytoczył jej także prywatny proces karny - po tym jak pouczyła go o tym łódzka prokuratura, którą zawiadomił o przestępstwie znieważenia ze strony Rutkowskiej.

Śledztwo w sprawie seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, byłej radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i byłej dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. Krawczyk twierdziła, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA to wykluczyły. Test DNA wykluczył także ojcostwo Andrzeja Leppera.

Łódzka prokuratura przedstawiła Łyżwińskiemu - który po uchyleniu immunitetu jest od końca sierpnia w areszcie - łącznie siedem zarzutów, w tym: gwałtu, przyjmowania i żądania korzyści osobistych o charakterze seksualnym, wykorzystania lub usiłowania wykorzystania seksualnego czterech kobiet, nakłaniania Krawczyk do przerwania ciąży oraz podżegania do porwania biznesmena. Łyżwiński jest czwartą osobą, której przedstawiono zarzuty w tej sprawie. Jego b. asystent Jacek P. jest oskarżony m.in. o nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży oraz narażenie życia kobiety i wkrótce stanie przed sądem.(PAP)

sta/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)