Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Odprysk "seksafery": wiceminister pracy kontra b. działaczka Samoobrony

0
Podziel się:

Przeprosin i 10 tys. zł zadośćuczynienia na
cel społeczny żąda wiceminister pracy Bogdan Socha (Samoobrona) od
byłej ekspertki tej partii Anny Rutkowskiej za bezpodstawne - jego
zdaniem - pomówienie go o molestowanie seksualne.

*Przeprosin i 10 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny żąda wiceminister pracy Bogdan Socha (Samoobrona) od byłej ekspertki tej partii Anny Rutkowskiej za bezpodstawne - jego zdaniem - pomówienie go o molestowanie seksualne. *

Proces cywilny w tej sprawie - będącej odpryskiem "seksafery" w Samoobronie - nie ruszył w poniedziałek przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, bo sąd nie dostał potwierdzenia wezwania pozwanej. Sprawę odroczono do 13 września.

Wkrótce po ujawnieniu pod koniec 2006 r. afery przez "Gazetę Wyborczą", była ekspertka Samoobrony Anna Rutkowska powiedziała, że otrzymała w 2005 r. propozycję seksualną od szefa ekspertów partii Kazimierza Zdunowskiego. Według niej, seks z nim lub z działaczem Samoobrony Krzysztofem Filipkiem miał być warunkiem otrzymania wynagrodzenia, które należało się jej za pisanie posłom wystąpień sejmowych. Dodała, że w 2004 r. także Bogdan Socha czynił jej propozycję, aby "pojechała z nim na działkę do jego domku. Mówił: +przeżyjemy cudowną noc+".

Zeznając w łódzkiej prokuraturze prowadzącej śledztwo w sprawie "seksafery" Rutkowska złożyła doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez Zdunowskiego i Sochę.

Socha zaprzeczył informacjom Rutkowskiej. Podkreślał, że nigdy nie składał jej żadnych propozycji, ani nie oferował jej pomocy w załatwianiu pracy. Złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przez nią przestępstwa znieważenia urzędnika państwowego.

W sądzie Socha mówił PAP, że nie wie, co mogło być motywem działania Rutkowskiej. "Może chciała mieć swoje 5 minut w mediach" - dodał. Nieobecność pozwanej uznał za jej taktykę. Poinformował, że wytoczył jej także prywatny proces karny - po tym jak pouczyła go o tym łódzka prokuratura, którą zawiadomił o przestępstwie ze strony Rutkowskiej.

Śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie wszczęto w grudniu 2006 r. po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, byłej radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i byłej dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi.

W śledztwie przesłuchano już ponad 150 osób. Dotąd zarzuty przedstawiono trzem osobom: radnemu Samoobrony sejmiku województwa łódzkiego Jackowi P., który został aresztowany, byłemu działaczowi Samoobrony z Myślenic Franciszkowi I. i byłemu działaczowi tej partii z Tomaszowa Maz., Pawłowi G. Pierwszemu z nich zarzuca się m.in. nakłanianie Krawczyk do przerwania ciąży i narażenie życia kobiety, za co grozi do 8 lat więzienia. Drugi jest podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań, a Pawłowi G. zarzuca się grożenie śmiercią Krawczyk i poplecznictwo. Tym ostatnim grozi kara do 5 lat więzienia.

Wciąż nie wiadomo, kiedy łódzka prokuratura skieruje do Sejmu zapowiadany od dłuższego czasu wniosek o uchylenie immunitetu Łyżwińskiemu. Śledczy prawdopodobnie chcą postawić posłowi zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu. Grozi za to do 12 lat więzienia. Prawdopodobnie prokuratura wystąpi także o zgodę na aresztowanie posła.(PAP)

sta/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)