Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Odwleka się proces o wielką operację narkotykową

0
Podziel się:

Odwleka się proces sześciu cudzoziemców ws. transportu do Polski ponad tony
kokainy z Ameryki Płd. Była to akcja amerykańskiej Agencji ds. Narkotyków (DEA), kolumbijskiej
policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - największa w dziejach polskich służb.

Odwleka się proces sześciu cudzoziemców ws. transportu do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. Była to akcja amerykańskiej Agencji ds. Narkotyków (DEA), kolumbijskiej policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - największa w dziejach polskich służb.

W środę Sąd Rejonowy dla miasta st. Warszawy wystąpił do sądu apelacyjnego o przekazanie sprawy warszawskiemu sądowi okręgowemu ze względu na "zawiłość sprawy". Wniósł o to jeden z obrońców mec. Krzysztof Stępiński, powołując się na "zbytnie skomplikowanie sprawy pod względem prawnym". "Taka sprawa nigdy nie była jeszcze przedmiotem obrad nawet Sądu Najwyższego" - argumentował.

Proces i tak by nie ruszył, bo dopiero we wtorek jeden z adwokatów dostał pełnomocnictwo od oskarżonego (któremu stosunek obrończy wypowiedział jego mecenas) i nie zdążył zapoznać się z aktami sprawy. Także inni adwokaci skarżyli się, że nie poznali akt.

Mecenasi zwracali też uwagę, że nie mają zapewnionego prawa do obrony - niezbyt dużą salę sądu wypełniło sześciu oskarżonych pilnowanych przez licznych policjantów, kilkoro tłumaczy, wielu adwokatów (dwóch musiało usiąść na ławie dla prokuratury) oraz dziennikarze. "Obok każdego z oskarżonych powinien siedzieć jego indywidualny tłumacz, inaczej będzie jazgot na sali jak na Nalewkach" - mówił Stępiński (podsądni mówią różnymi językami). Sytuację na sali adwokat nazwał "groteską" - obrońcy nie mogli siedzieć obok swych klientów. Po południu sąd znalazł większą salę. Oskarżeni skarżyli się sądowi na zbyt rygorystyczne środki bezpieczeństwa.

Sprawa dotyczy transportu 1,3 tony kokainy o wartości ok. 100 mln zł z Kolumbii do Polski w lutym 2009 r., który był nadzorowany przez służby USA - chodziło o to, by "namierzyć" europejską siatkę dystrybutorów. Sześciu oskarżonych to obcokrajowcy, przeważnie pochodzenia południowoamerykańskiego, którzy przyjechali do Polski w celu zorganizowania dalszej dystrybucji kokainy.

Jak podawały media, nakładem dużych kosztów ABW przygotowała wielką operację. Wmówiono handlarzom, że za wszystkim stoi wpływowy "generał SB". Kokainę przechowywano w magazynie wynajętym i pilnie strzeżonym przez ABW. Gdy oskarżeni wzięli z niego próbki towaru, zostali ujęci. Za próbę wprowadzenia kokainy do obrotu w Polsce grozi im do 10 lat więzienia. Była to największa w dziejach polskich służb tajna operacja we współpracy z Amerykanami. Według mediów część narkotyków zniszczyła ABW na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Oskarżeni są ścigani też w USA; polskie sądy zgodziły się już na ich wydanie do Stanów - ale dopiero po tym, jak odbędą ewentualne wyroki skazujące w Polsce (polska obrona skarży się na taką zgodę do Trybunału w Strasburgu). Gdy w 2010 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zgodził się na ekstradycję z Polski do USA jednego z nich - obywatela Kolumbii Enrique Hernana N., powołano się na twierdzenia Amerykanów, że miał on organizować transporty setek kilogramów kokainy z Kolumbii do Polski. "To prowokacja DEA. Jestem ofiarą! - krzyczał wtedy N. w sądzie. Jego obrona podkreśla, że "odstąpił on od udziału w sprawie", bo zapewne zorientował się, że to prowokacja - zatrzymano go poza Warszawą, gdy jechał w stronę granicy.

"Strona amerykańska twierdzi, że 20 stycznia 2009 r. przelana została kwota 100 tys. dolarów z Meksyku do Wschodniego Okręgu Michigan w Stanach Zjednoczonych Ameryki w celu opłacenia polskiego urzędnika konsularnego stacjonującego w Kolumbii" - ujawnił sąd okręgowy, zgadzając się na ekstradycję N. Według Amerykanów N. "wierzył, iż ten polski urzędnik zgodził się na udział w przewozie 1000 kg kokainy do Polski z Kolumbii". Polskie media twierdzą, że ok. miliona zł kosztowało wysłanie na cztery lata oficera ABW do Ameryki Płd., który przyjął rolę konsula podatnego na korupcję.

Do wniosku ekstradycyjnego USA wobec N. dołączono zeznania agenta DEA Gary'ego Gallowaya, który przed amerykańskim sędzią zeznał, że transport do Polski zorganizowali "funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości Kolumbii i USA". Z wniosku USA, opartego m.in. na "legalnie przechwyconych rozmowach telefonicznych i wiadomościach elektronicznych", wynikało, że od 2007 do 2009 r. w Michigan N. miał uczestniczyć w handlu narkotykami i brać udział w praniu brudnych pieniędzy. Pod takimi zarzutami sąd z Michigan wydał nakaz jego aresztowania. Mieszkający w Szwajcarii N. był monitorowany cały czas przez DEA i nie wiedział, że "przemyt" organizują tajne służby. USA odmówiły przyjazdu agentów DEA do Polski, by mogli zeznawać.(PAP)

sta/ pz/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)