Szef SLD Wojciech Olejniczak zapewnił, że ze spokojem czeka na zbliżający się kongres, na którym dojdzie do wyboru nowego przewodniczącego.
Zapewnił, że będzie chciał współpracować także ze swoim głównym przeciwnikiem w wyborach - sekretarzem generalnym Sojuszu Grzegorzem Napieralskim. Jego kapitał polityczny nie może się zmarnować - zaznaczył Olejniczak.
Zarówno szef jak i sekretarz generalny partii odwiedzili w sobotę zjazd wojewódzki SLD w Katowicach. Napieralski wyszedł ze spotkania krótko przed przyjazdem Olejniczaka, choć wcześniej regionalni działacze zapraszali dziennikarzy na wspólną konferencję prasową obu polityków.
"Tak to zaplanowaliśmy. Jest w Polsce ileś miejsc, które musimy odwiedzić. Spotykamy się w wielu miejscach razem" - powiedział Olejniczak, przypominając, że w sobotę Sojusz zorganizował aż pięć zjazdów regionalnych.
"Każdy oczywiście szuka poparcia, ja takiego poparcia również szukam tutaj, na Śląsku, i liczę na wiele głosów z tej organizacji" - zaznaczył. Zapewnił, że jest z przebiegu dotychczasowych zjazdów zadowolony i że na Śląsku czuje się dobrze. "Spokojnie przygotowuję się do 31 maja" - oświadczył.
Pytany, czy walka z Napieralskim nie doprowadzi do większych podziałów w partii, zapewnił, że w Sojuszu nie dojdzie do żadnego rozbicia, że partia wychodzi ze zjazdów bardzo skonsolidowana i zjednoczona.
Powiedział, że sam działa na rzecz jedności partii i lewicy. Obiecał, że będzie chciał przyciągnąć do współpracy różne lewicowe środowiska. Według Olejniczka, Napieralski "zdobył pewien kapitał polityczny, szkoda, żeby on się marnował. Trzeba go odpowiednio wykorzystać. To dla mnie oczywista oczywistość" - podkreślił.
Olejniczak ocenił, że pomiędzy nim a sekretarzem generalnym nie ma większych różnic w wizji lewicy. "Grzegorz Napieralski postanowił po prostu być przewodniczącym; ja tego nie pochwalam, ale szanuję" - powiedział.
Przewodniczący mówił dziennikarzom, że ważne jest uporządkowanie spraw wewnątrzpartyjnych. Sojusz ma za zadanie przedstawienie alternatywy wobec rządów prawicowych, wtedy zyska szacunek i wiarygodność - przekonywał.
Zbyszek Zaborowski, który w sobotę został ponownie wybrany na stanowisko szefa partii na Śląsku podkreślał, że działacze w regionie mają dosyć ciągłych zwrotów - od lewej strony sceny politycznej do centrum i z powrotem.
Szef śląskiego SLD mówił, że trzeba na nowo zbudować lewą część strony politycznej. "Polska scena polityczna nie może się składać z dwóch prawicowych partii, z których jedna obiecuje cuda, a druga już pokazała, co potrafi" - ironizował Zaborowski.
Olejniczak gratulował Zaborowskiemu ponownego wyboru. Jeszcze kilka miesięcy temu obaj politycy byli ostro skonfliktowani na tle kształtu list wyborczych. Przez pewien czas chcieli się nawzajem wykluczyć w partii. Zaborowski nie zgadzał się, by pierwsze miejsce na liście LiD w Katowicach zajął warszawski polityk SdPl Andrzej Celiński. Ostatecznie Celiński został "jedynką" w Katowicach, a śląski lider Sojuszu - wykreślony z listy kandydatów.
Podczas sobotniego zjazdu wybierano też sekretarza partii w woj. śląskim - został nim 34-letni Kazimierz Karolczak - oraz delegatów na kongres.
Nieoficjalnie działacze śląskiego SLD mówili, że śląscy delegaci zdecydowanie postawią na Napieralskiego.
Według jednego z działaczy, Olejniczak zaszkodził sobie w czasie awantury o listy wyborcze i teraz odpowie za to, jak postąpił ze Zbyszkiem Zaborowskim. Według innych, Napieralski został dużo cieplej przyjęty na zjeździe niż Olejniczak.
Pytany o to Olejniczak, odpowiedział, że uszanuje suwerenny wybór każdego delegata. "Nie będę się na nikogo oczywiście gniewał" - zapewnił i dodał, że dotyczy to także Zaborowskiego. Jak mówił, liczy na dobrą współpracę z szefem SLD na Śląsku.
Sam Zaborowski unikał jasnej odpowiedzi, na którego z kandydatów odda głos. "Na dłuższą metę nie może być dwuwładzy w partii. Spór personalny musi się skończyć. Grzegorz Napieralski nie może być już sekretarzem generalnym, może być tylko przewodniczącym" - powiedział. (PAP)