Emir Kataru szejk Hamad ibn Chalifa as-Sani we wtorek na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ wezwał kraje arabskie do interwencji wojskowej w Syrii, "by powstrzymać rozlew krwi w tym kraju", czego nie udało się zrobić Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
"Rada Bezpieczeństwa nie zdołała zająć stanowiska" w sprawie Syrii, a "wszystkie środki poszły na marne" - mówił emir.
"W związku z tym uważam, że lepiej byłoby, gdyby państwa arabskie same interweniowały" w Syrii - dodał. Podkreślił, że interwencja jest obowiązkiem "państwowym, humanitarnym, politycznym i wojskowym" tych państw.
Emir odniósł się do "precedensu", jakim jego zdaniem była interwencja Ligi Arabskiej w Libanie w 1976 r. w celu zakończenia wojny domowej w tym kraju.
Ta inicjatywa była "skuteczna i potrzebna" - ocenił.
W październiku 1976 r. do Libanu wysłano 30-tysięczne siły arabskie, składające się głównie z żołnierzy syryjskich.
W obliczu syryjskiego konfliktu Katar, podobnie jak Arabia Saudyjska i Turcja, zdecydowanie popiera sunnickich rebeliantów. Z kolei szyicki Iran stoi za reżimem prezydenta Baszara el-Asada. Mniejszość alawicka, z której wywodzi się Asad, to wyznawcy skrajnego odłamu szyizmu.
Kraje zachodnie są przeciwne bezpośredniej interwencji w Syrii, a Rosja i Chiny wciąż blokują w Radzie Bezpieczeństwa ONZ uchwały potępiające władze w Damaszku.
Według obrońców praw człowieka w konflikcie syryjskim, który wybuchł w marcu 2011 r., zginęło dotychczas ponad 27 tys. osób, w większości cywilów. (PAP)
jhp/ mc/
12298667 12298761 12298963