Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Oskarżony: o umorzeniu śledztwa ws. pacyfikacji "Wujka" zdecydowała Naczelna Prokuratura Wojskowa

0
Podziel się:

Były prokurator wojskowy Janusz B., jeden z
trzech prokuratorów Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach
oskarżonych o utrudnienie na początku lat 80. śledztwa w sprawie
pacyfikacji kopalni "Wujek", powiedział, że decyzja o umorzeniu
śledztwa zapadła w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej w Warszawie.

Były prokurator wojskowy Janusz B., jeden z trzech prokuratorów Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach oskarżonych o utrudnienie na początku lat 80. śledztwa w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek", powiedział, że decyzja o umorzeniu śledztwa zapadła w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej w Warszawie.

W poniedziałek Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces Witolda K., Romana T. i Janusza B. z WPG w Gliwicach. Oskarżeni składali wyjaśnienia. Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej z Katowic zarzucił im, że celowo i świadomie utrudniali śledztwo, po to, by milicjanci, którzy strzelali do górników WKW "Wujek", uniknęli odpowiedzialności.

Według IPN, prokuratorzy nie podjęli odpowiednich działań w celu zabrania wszystkich dowodów dotyczących śmierci górników protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Oskarżeni odrzucają zarzuty. Grozi im do 3 lat więzienia.

Janusz B. powtórzył to, co powiedział podczas poprzednich rozpraw, że nie miał wpływu na przebieg śledztwa.

"Sprawa kopalni +Wujek+ była rozpatrywana i rozstrzygana ponad WPG w Gliwicach. Jestem przekonany, że gdyby sprawę faktycznie prowadziła prokuratura w Gliwicach, byłaby zrobiona porządnie. Nie wiem, czy sporządzony byłby akt oskarżenia, ale materiały dowodowe zebrane byłby porządnie. Zajęłoby to siedem albo 12 miesięcy. Nie jest prawdą, że ja prowadziłem sprawę. Wykonywałem jedynie zlecone mi czynności" - powiedział Janusz B.

Janusz B. przekonywał, że faktycznie prowadzącym sprawę miał być jeden z pułkowników z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie, a projekt umorzenia - który wspólnie napisali w Katowicach - nie został zaakceptowany.

"Po kilku dniach pojechałem do Warszawy. Tam powstała zupełnie inna wersja postanowienia o umorzeniu. Ja natomiast dostałem polecenie podpisania. Wyglądało to tak, jakby przełożeni dostali telefon z Warszawy, że mam wziąć pieczątkę i podpisać. Inna była przede wszystkim podstawa umorzenia. Nikt mi nie wyjaśnił, dlaczego zmieniono podstawę umorzenia. Byłem wtedy zaledwie porucznikiem w garnizonie" - przekonywał Janusz B.

W poniedziałek zeznania składał także Roman T., ówczesny szef Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach, który na kilku poprzednich rozprawach był nieobecny ze względu na zły stan zdrowia.

Roman T. powiedział, że nie nadzorował, nie znał i nie czytał akt sprawy "Wujka", ale jedynie była ona mu referowana.

We wtorek, 7 listopada, kolejna rozprawa. Przesłuchani zostaną pierwsi świadkowie.

IPN oskarżył całą trójkę prokuratorów w 2004 roku. Początkowo ich sprawy umorzono z powodu przedawnienia. IPN zaskarżył jednak tę decyzję do Sądu Najwyższego, argumentując, że dopuścili się oni zbrodni komunistycznej, która przedawnia się dopiero w 2010 r. Ostatecznie umorzenia uchylono; zarzuty dotyczą właśnie "zbrodni komunistycznej".

Przed katowickim sądem toczy się już trzeci proces milicjantów pacyfikujących w grudniu 1981 r. kopalnię "Wujek", gdzie zginęło dziewięciu górników. Oba poprzednie wyroki uniewinniające 22 byłych milicjantów lub umarzające wobec nich postępowania, uchylił potem Sąd Apelacyjny w Katowicach. Obecny proces, który rozpoczął się we wrześniu 2004 roku, objął 17 oskarżonych.(PAP)

cha/ pz/ kaj/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)