Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

PiS: odwołać Sawickiego; minister: nie zrezygnuję

0
Podziel się:

#
dochodzą dodatkowe wypowiedzi Sawickiego
#

# dochodzą dodatkowe wypowiedzi Sawickiego #

04.03. Warszawa (PAP) - PiS złożyło w piątek wniosek o odwołanie ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL). Politycy PiS obwiniają go za złą - ich zdaniem - sytuację na polskiej wsi i rynkach rolnych. Nie podam się do dymisji, a zarzuty mijają się z prawdą - mówi minister.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński uzasadniając w piątek wniosek o odwołanie Sawickiego dowodził, że sytuacja na polskiej wsi jest obecnie "niedobra, nawet można powiedzieć, że bardzo niedobra pod wieloma względami".

"Języczkiem u wagi w tej koalicji jest PSL, więc mimo niewielkiej liczby posłów ma bardzo mocną pozycję, ale nie wiedzieć czemu, nie jest w stanie jakiejś bardziej korzystnej polityki wobec wsi (prowadzić - PAP)" - powiedział prezes PiS na konferencji prasowej.

Według lidera PiS, wydatki na wieś, jeśli chodzi o ich udział w budżecie, jak i w PKB, wyraźnie spadają. Jak dodał Kaczyński obecnie jest to 1,91 proc. PKB. "Osobą, która za to odpowiada bezpośrednio, jest minister Sawicki. Ponieważ w demokracji obowiązuje zasada odpowiedzialności, to ta odpowiedzialność powinna być egzekwowana" - powiedział Kaczyński.

Zdaniem prezesa PiS, za obecnego rządu następuje odwrócenie procesu, w którym "różnice między dochodami w rodzinach rolniczych a dochodami w mieście zmniejszają się". "Jeśli uwzględnić inflację, od jakiegoś czasu dochody na wsi się zmniejszają" - ocenił. Mamy też do czynienia - jak mówił Kaczyński - "z bardzo labilną i mocno niesłużącą skutecznej polityce na wsi sytuacją cenową". "Mamy też do czynienia ze zwiększeniem wydatków administracyjnych" - dodał.

"Minister Sawicki ani wewnątrz kraju, ani w Unii Europejskiej nie potrafi nic załatwić, a od tego jest, żeby polskie rolnictwo miało lepsze warunki" - uważa Kaczyński.

Były minister rolnictwa w rządzie PiS Krzysztof Jurgiel stwierdził zaś, że w resorcie rolnictwa nierealizowane są obietnice zapowiadane w expose w 2007 roku. "W ciągu trzech lat doszło do szeregu zaniedbań, które mogą doprowadzić do zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce, a nasze rolnictwo może być niekonkurencyjne w stosunku do rolnictwa innych krajów" - uważa Jurgiel.

Jurgiel zarzucił ministrowi m.in. zgodę na likwidację interwencji na rynku mięsa wieprzowego, deregulację rynku tytoniu, zmniejszenie interwencji na rynku zbóż czy zniesienie dopłat do roślin energetycznych. "Obniżenie wydatków na rolnictwo w ramach budżetu krajowego. Niewłaściwe wykorzystywanie środków w ramach rozwoju obszarów wiejskich" - wyliczał poseł PiS.

Zarzucił też Sawickiemu zniszczenie rynku cukru. "Decyzje podjęte w 2008 roku za zgodą ministra Sawickiego, czyli likwidacja kwot cukrowych, doprowadziła do tego, że Polska staje się importerem" - ocenił Jurgiel. "Minister Sawicki nie wywiązuje się ze swojej funkcji, ma szereg zaniedbań" - dodał.

Europoseł PiS Janusz Wojciechowski ironizował z kolei, że nie warto by było zajmować się Markiem Sawickim, "bo to jest polityk nieznaczący", a jego głos nie jest ważny w UE, ani w rządzie Donalda Tuska i nie liczy się we własnej partii. "Ale ten wniosek jest uderzeniem na alarm i mamy jeszcze resztki nadziei na to, że tym wnioskiem obudzimy premiera Tuska, aby w ostatniej chwili zajął się kwestią wyrównania dopłat rolniczych dla Polski" - mówił Wojciechowski.

"Gdy polscy rolnicy dostawali na każdy hektar, tak jak rolnicy niemieccy po 340 euro, a nie ma żadnych powodów, żeby dostawali mniej, polscy rolnicy dostaliby w ciągu 10 lat członkostwa o 120 mld złotych więcej niż dostali" - stwierdził eurodeputowany.

"Marek Sawicki jest za słaby na te czasy. Dzisiaj potrzebny jest silny minister, ale potrzebny jest też premier, bo o rolnictwie rozmawia się na szczeblu najwyższym" - mówił Wojciechowski. W jego opinii, jeśli nie zmieni się w UE wspólnej polityki rolnej, "zostaniemy z dyskryminacją i w 2020 roku 1/3 ziemi uprawnej w Polsce będzie leżała odłogiem".

Według Wojciechowskiego, rolnictwo powinno być wpisane jako jeden z priorytetów polskiego przewodnictwa w Radzie UE w drugiej połowie 2011 roku.

Europoseł przypomniał także list prezesa PiS do wicepremiera i lidera PSL Waldemara Pawlaka w sprawie wyrównania dopłat dla rolników. "List prezesa Kaczyńskiego do prezesa Pawlaka wywołał reakcję, która mnie bardzo zdziwiła, bo poważny list przepojony troską i dobrą wolą (...) spotkał się z odpowiedział żartobliwą, że politycy przed wyborami chłopieją" - stwierdził Wojciechowski.

"Chłopiałem, kiedy byłem premierem, bo dochody rolników wtedy wyraźnie rosły. A poza tym lepiej chłopieć niż być chłopcem. A niestety to się niektórym przydarzyło, szczególnie po pięćdziesiątce" - dodał Kaczyński.

Prezes PiS nawiązał w ten sposób do wypowiedzi Pawlaka, który komentując list powiedział, że "szkoda tylko, że politycy chłopieją tylko przed wyborami".

Premier Donald Tusk komentując wniosek PiS powiedział w Krakowie, że ma bardzo dobre zdanie o pracy ministra rolnictwa. W jego ocenie, minister wykazuje się nadzwyczajną kompetencją.

Sam minister ocenił w piątek w TVP2: Wniosek jest polityczny, a nie merytoryczny, stawiane w nim zarzuty mijają się z prawdą (...) przyjmuję wniosek z pokorą, ale nie ma żadnych powodów, bym podał się do dymisji - przynamniej merytorycznych".

"To, co mnie najbardziej boli w tym wniosku, to jest to, że nie został on złożony trzy tygodnie temu jak zapowiadano - byłby już dzisiaj rozpatrywany na posiedzeniu Sejmu - tylko specjalnie złożono go dzisiaj, po to, bym nie uczestniczył w najbliższej radzie ministrów rolnictwa w Brukseli" - powiedział.

Wyjaśnił, że w Brukseli po raz pierwszy będzie rozpatrywany komunikat prezydencji węgierskiej w sprawie projektu wspólnej polityki rolnej. Sawicki uważa, że jest on o tyle ważny, że Polska "bardzo aktywnie zabiega o wyrównanie u uproszczenia dopłat". Zaznaczył, że na tym posiedzeniu będzie też prawdopodobnie rozpatrywany wniosek w sprawie rynku cukru. "PiS zarzucając mi małą aktywność uniemożliwia mi udział w radzie ministrów" - skarżył się szef resortu rolnictwa.

Wcześniej Sawicki powiedział PAP, że zarzuty, które padają we wniosku PiS o wotum nieufności dla niego, są słabe i bardzo łatwe do zbicia. "Chcę podziękować PiS za to, że po trzech latach kompletnego braku zainteresowania sprawami rolnymi zaczynają się nimi interesować. Oczywiście źle, że w formule wotum nieufności, bo można było to zrobić w formule debaty, ale niewątpliwie jest to dobra cecha, że jednak na wybory przypominają sobie o wsi, o rolnictwie" - powiedział PAP Sawicki.

Odnosząc się do zarzutów Jurgiela, że zniszczył rynek cukru w Polsce, minister oświadczył, że Jurgiel mylił się w sprawie kwoty produkcji cukru. Podkreślił, że za sprawę tę odpowiada Jurgiel i prezesi Krajowej Spółki Cukrowej powołani jeszcze przez niego.

Zarzucił też Jurgielowi, że ten nie potrafi czytać budżetu, bo - jego zdaniem - zarzuty o jego zmniejszanie "nijak się mają do rzeczywistości". "Warto byłoby, żeby popatrzył na to, jak zmieniały się klasyfikacje budżetowe, jak zmieniały się środki na rolnictwo, w jakich pozycjach są one umieszczane, bo od roku 2008 budżet na rolnictwo nie maleje, a rośnie" - oświadczył minister rolnictwa.

Sawicki przekonuje, że trzy lata pracy w resorcie rolnictwa to najlepsza gwarancja obrony przed wnioskiem o wotum nieufności. Odpiera też zarzuty, że za mało robi, aby zrównać dopłaty dla polskich rolników z tymi, jakie mają rolnicy w krajach "starej" UE. Zachęca, aby przejrzeć jego dokumentację i korespondencję z instytucjami europejskimi w tej sprawie.

"Polska dzisiaj jest liderem konieczności zmian w polityce rolnej, zarówno jej uproszczenia, jak i wyrównania płatności. To Polska ciągle te sprawy podnosi, szkoda tylko, że PiS o tym nie wie, ale ich europosłowie najczęściej na posiedzeniach komisji rolnictwa są nieobecni" - mówił Sawicki. Zaznaczył, że koniec dyskusji o przyszłości wspólnej polityki rolnej może przypadać na przełom lat 2012 i 2013.

Polityk odnosząc się do opinii, że nie przeciwdziała rosnącym cenom środków do produkcji rolnej stwierdził, że minister rolnictwa nie jest regulatorem cen. Pytany, czy czuje się silny głosami koalicji, odpowiedział: "czuję się silny swoją pracą przez ostatnie trzy lata".

Do odwołania ministra potrzebna jest większość głosów ustawowej liczby posłów - czyli 231. PO i PSL mają razem 234 z 460 głosów. (PAP)

awy/ ajg/ stk/ son/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)