Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Podlaskie: Apelacja w procesie właściciela sklepu z dopalaczami

0
Podziel się:

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończyło się w czwartek postępowanie
odwoławcze w sprawie młodego białostoczanina, w pierwszej instancji skazanego za sprzedaż w sklepie
z dopalaczami produktów zawierających nielegalne substancje. Wyrok za tydzień.

Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończyło się w czwartek postępowanie odwoławcze w sprawie młodego białostoczanina, w pierwszej instancji skazanego za sprzedaż w sklepie z dopalaczami produktów zawierających nielegalne substancje. Wyrok za tydzień.

Jesienią 2010 roku mężczyzna został skazany na półtora roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Apelację wniósł obrońca. Chce uniewinnienia albo uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi rejonowemu.

Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Oskarżyła właściciela sklepu o to, że "w celu osiągnięcia korzyści majątkowych" udzielił innym osobom niedozwolonych środków odurzających.

Chodziło o sprzedaż od maja do grudnia 2009 roku ponad 2 tys. sztuk różnych preparatów za kwotę co najmniej 17,6 tys. euro. Były to mieszanki ziołowe o różnych nazwach zawierające związek chemiczny zaliczony do zabronionych substancji odurzających.

Prokuratura domagała się kary dwóch lat więzienia bez zawieszenia. Sąd uznał, że wystarczy kara w zawieszeniu i dozór kuratora, przepadek i zniszczenie wyrobów z zakazaną substancją, a także przepadek uzyskanych ze sprzedaży pieniędzy, czyli ponad 72 tys. zł (kurs euro z grudnia 2009).

Ostatecznie prokuratura nie wniosła apelacji. Jak argumentował obrońca oskarżonego (jego samego nie było w czwartek w sądzie), jego klientowi nie można zarzucić umyślności działania, bo ten nie wiedział, że w sprzedawanych przez niego preparatach są zakazane substancje. Mówił, że chłopak miał dokumenty od producentów i dostawców, z których wynikało, iż wszystkie preparaty mają legalny skład.

Uważa też, że sąd pierwszej instancji stosował dwa standardy wobec dowodów w sprawie: brał pod uwagę ekspertyzy oskarżyciela, odrzucał składane przez oskarżonego. Obrońca mówił też, że oskarżony, jako sprzedawca, nie miał obowiązku przeprowadzania ekspertyz i weryfikowania tego, co sprzedaje. "Gdzie są akty oskarżenia wobec dostawców i producentów?" - pytał.

Prokuratura uważa, że oskarżony wiedział, co sprzedaje, a wskazywane przez niego ekspertyzy były sporządzane przed nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która właśnie środki zawarte w preparatach umieściła na liście substancji zakazanych.

W listopadzie ubiegłego roku, po nagłośnieniu przez media coraz częstszych przypadków powikłań zdrowotnych u młodych ludzi po zażyciu dopalaczy, rząd doprowadził do nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.

Przepisy zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu w Polsce jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jak środki odurzające lub substancje psychotropowe, czyli tzw. środków zastępczych, którymi określono dopalacze.

Za złamanie zakazu grozi kara od 20 tys. zł do miliona zł. Podstawę jej wymiaru stanowić będzie w szczególności ilość wytworzonego lub wprowadzonego do obrotu środka zastępczego.

W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny może wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania dotyczące jego wpływu na zdrowie.

W grudniu Rada Ministrów przyjęła kolejny projekt nowelizacji, poszerzający listę zakazanych substancji m.in. o pochodne amfetaminy. (PAP)

rof/ abr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)