Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polscy historycy o współpracy z archiwami Rosji

0
Podziel się:

W ciągu ostatnich dwudziestu lat polsko-rosyjska współpraca archiwalna
znacznie się poprawiła, jednak w Rosji nadal istnieją bariery w udostępnianiu dokumentów,
szczególnie tych, które dotyczą historii najnowszej - uważają polscy historycy i archiwiści, z
którymi rozmawiała PAP.

W ciągu ostatnich dwudziestu lat polsko-rosyjska współpraca archiwalna znacznie się poprawiła, jednak w Rosji nadal istnieją bariery w udostępnianiu dokumentów, szczególnie tych, które dotyczą historii najnowszej - uważają polscy historycy i archiwiści, z którymi rozmawiała PAP.

Podstawą prawną polsko-rosyjskiej współpracy archiwalnej jest zawarte 27 kwietnia 1992 r. porozumienie archiwalne, które podpisali dyrektorzy służb archiwalnych Polski i Rosji. Zgodnie z jego ustaleniami, polscy badacze mogą bez przeszkód korzystać z zasobów rosyjskich archiwów. Jednak z zebranych przez PAP opinii historyków wynika, że bez żadnych barier mogą korzystać jedynie z dokumentacji, która dotyczy Rosji sprzed 1917 r.

"Rosja jest gigantem jeśli chodzi o wielkość archiwów. Jej zasoby archiwalne są wielokrotnie większe niż zasoby polskie liczą w sumie ok. 270 km bieżących. Dla porównania Francja posiada ok. 3,5 tys. km akt" - ocenił w rozmowie z PAP działający w polsko-rosyjskiej Grupie ds. Trudnych archiwista dr hab. Władysław Stępniak, b. dyrektor Archiwum Głównego Akt Dawnych, a obecnie doradca Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych.

"Niewiele jest państw na świecie, które wykłada w ramach swojego budżetu tyle środków na utrzymanie archiwów" - dodał archiwista. Zwrócił uwagę, że Rosjanie przywiązują dużą wagę do utrzymywania jakości swoich zbiorów, co w efekcie powoduje, że ich archiwa prowadzone są we wzorowym porządku.

"W praktyce wyjazd polskiego naukowca polega na tym, że odpowiednio wcześniej wysyła pismo do rosyjskiego archiwum, w którym zamierza pracować. Jednak najskuteczniej jest zwrócić się z prośbą o wsparcie do tamtejszego instytutu naukowego lub bezpośrednio do rosyjskiego uczonego. Ale nie ma tutaj jakiejś nadzwyczajnej procedury" - tłumaczył Stępniak.

Jak wspominał, przed podpisanym z 1992 r. polsko-rosyjskim porozumieniem archiwalnym korzystanie ze zgromadzonej w Rosji dokumentacji było znacznie trudniejsze. "W tamtym czasie przed polskimi badaczami ukrywano ewidencję archiwalną, czyli spis wszystkich dokumentów dotyczących danego zagadnienia. Polegało to na tym, że badacz pojawiał się w archiwum i podawał temat. Następnie kazano mu czekać kilka dni i ktoś za niego dobierał mu do tego tematu akta" - wyjaśnił archiwista.

W jego ocenie, dzięki otwarciu rosyjskich archiwów po 1992 r., w Polsce nastąpił zauważalny postęp w badaniach historycznych. Zastrzegł jednak, że polscy badacze nadal czekają na odtajnienie wielu dokumentów m.in. tych, które dotyczą zbrodni katyńskiej. Wśród nich wymienił objętych klauzulą tajności 116 tomów akt (ze 183) śledztwa Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej, prowadzonego w latach 1990-2004 w sprawie mordu Polaków z 1940 r. 9 maja prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekazał Polsce jawnych 67 tomów akt tego śledztwa.

Jako przykład pozytywnej ważnej i owocnej współpracy polskich i rosyjskich badaczy po 1992 r., Stępniak wymienił czterotomową publikację "Katyń. Dokumenty zbrodni", która w latach 1995-2006 ukazała się staraniem Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych. W publikacji znajdują się dokumenty obrazujące okres od paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 r., poprzez przygotowania do zbrodni i rozstrzelanie polskich jeńców, po wydarzenia na arenie międzynarodowej po ujawnieniu zbrodni katyńskiej, m.in. korespondencję dyplomatyczną Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i ZSRR w okresie kryzysu stosunków polsko-radzieckich i po ich zerwaniu.

Dyrektor Rosyjskiego Państwowego Archiwum Historii Socjalno-Politycznej Oleg Naumow, który w ubiegłym tygodniu uczestniczył w konferencji PAP na temat polsko-rosyjskich relacji, zapewnił, że podległe mu archiwum jest otwarte dla polskich badaczy. W archiwum tym, które powstało na bazie m.in. archiwum Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, znajdują się m.in. oryginalna notatka ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrentija Berii do Stalina z 5 marca 1940 r. dotyczącej rozstrzelania polskich jeńców wojennych i tekst podpisanej przez Stalina decyzji Biura Politycznego WKP(b) nr 144 z 5 marca 1940 r., akceptującej propozycję Berii.

"Jako fachowiec chcę powiedzieć, że co innego obejrzeć kopię, a co innego potrzymać w ręku oryginał" - mówił Naumow zachęcając w ten sposób polskich historyków do przyjazdu do Rosji.

Jednak w opinii historyka i politologa PAN prof. Wojciecha Materskiego, działającego w polsko-rosyjskiej Grupie ds. Trudnych, dokumenty dot. zbrodni katyńskiej znajdujące się w Rosyjskim Państwowym Archiwum Historii Socjalno-Politycznej są znane polskim badaczom od 1992 r., gdy szef archiwów rosyjskich, prof. Rudolf Pichoja przywiózł ją do Polski i wręczył Lechowi Wałęsie. Dokumentacja ta została opublikowana w obiegu naukowym w Polsce i w Rosji. Pod koniec kwietnia na swoich stronach opublikowała ją na swojej stronie internetowej Federalna Służba Archiwalna Rosji (Rosarchiw).

W opinii prof. Materskiego rosyjskie archiwa są prowadzone we wzorowym porządku. "Znam te archiwa bardzo dobrze, pracuję tam od wielu lat, one są doskonale prowadzone, są w sposób bardzo przekonywujący układane indeksy" - mówił historyk zaznaczając, że to daje nadzieję, że w przyszłości zostaną w rosyjskich archiwach odnalezione ważne dla polskiej strony dokumenty. "Jeśli np. znalazły się listy śmierci z obozu kozielskiego czy z ostaszkowskiego to sądzę, że można potrudzić się i popróbować poszukać takich list z obozu starobielskiego lub tych, które dotyczą 3870 osób zamordowanych w 1940 r. na terenie dzisiejszej Białorusi (tzw. białoruska lista katyńska)" - zauważył członek polsko-rosyjskiej Grupie ds. Trudnych.

O swoich doświadczeniach dotyczących polsko-rosyjskiej współpracy archiwalnej opowiadali korespondentom PAP historycy z kilku polskich miast.

Według dr. Henryka Głębockiego z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i krakowskiego oddziału IPN, dostępność rosyjskich archiwów dla badaczy zależna jest od klimatu politycznego oraz tego, kto w Rosji akurat jest u władzy.

Głębocki bada rosyjskie archiwa od chwili ich otwarcia na początku lat 90. Badał zagadnienia sprzed 1917 r. ale także zajmował się m.in. wywózkami krakowian w 1945 r. Przeglądał zbiory kilkunastu archiwów, głównie w Moskwie i Petersburgu, po raz ostatni pod koniec 2009 r. W czasach prezydentury Jelcyna obserwował postępujący proces coraz szerszego udostępniania akt także tych, które pochodzą z XX w.

"To się zaczęło odwracać w okresie władzy Putina. Zmiana polityczna bardzo wyraźnie nałożyła się na działalność archiwów. To się wiązało nie tylko z jakimiś rozwiązaniami natury prawnej ale z pewną atmosferą wytwarzaną przez władzę. W Rosji jest tak, że zwłaszcza ludzie starszego pokolenia łapią w lot zapotrzebowanie władzy; trochę na zasadzie węchu wiedzą, czego ta władza potrzebuje. Najczęściej nikt nikomu nic nie każe, wystarczy tylko pewna atmosfera wytwarzana przez Kreml i jego administrację" - relacjonuje historyk.

"W okresie Putinowskim mamy do czynienia z powolnym ograniczeniem dostępu do archiwów, nie do wszystkich, ale do części archiwów wrażliwych. Dochodziło też do takich absurdów jak utajnianie akt wcześniej już udostępnionych" - opowiada Głębocki.

"Podsumowując, nie ma większych problemów z dostępem do archiwów XIX-wiecznych czy wcześniejszych. Problemy z ograniczaniem dostępu zaczynają się mniej więcej od akt z lat 30. XX wieku, poważny kłopot jest z okresem wojny, w którym oczywiście zawiera się cała sprawa katyńska. Generalnie akta od lat 40. do dzisiaj udostępniane są wybiórczo, np. pod pozorem ich porządkowania itd." - podkreśla badacz. Dodaje, że polscy historycy mają bardziej utrudniony dostęp do rosyjskich archiwów, niż ich koledzy z Niemiec czy Francji badający posowieckie akta. Przykładem jest sprawa jednego z polskich badaczy, który posiada niemieckie obywatelstwo i za każdym razem gdy występuje do rosyjskich władz jako Niemiec, uzyskuje łatwiejszy dostęp do archiwów.

Z kolei dr Barbara Kalinowska-Wójcik z Zakładu Archiwistyki i Historii Śląska Uniwersytetu Śląskiego korzystała ze zbiorów Rosyjskiego Państwowego Archiwum Wojskowego. Chodziło o dokumenty z tzw. trofiejnego archiwum (Trofiejnyj Archiw), złożonego m.in. z dokumentów przewiezionych do Moskwy po 1945 r. z Berlina. Dr Kalinowska-Wójcik poszukiwała materiałów dotyczących żydowskich loży paramasońskich, i znalazła je.

"Przystąpiłam do pracy w archiwum dobrze przygotowana, wiedziałam gdzie i jak szukać. Bardzo pomocna w tym zakresie była strona stworzona prywatnie przez rosyjskich historyków, gdzie ci, którzy korzystali z archiwów, zamieszczają informacje pomocne dla innych" - powiedziała.

Problemy, na jakie badaczka napotkała w rosyjskim archiwum, miały charakter wyłącznie techniczny i organizacyjny. "Chodzi m.in. o opłaty za korzystanie z laptopa, długi czas oczekiwania na materiały czy tzw. dni sanitarne, kiedy do archiwum nie ma wstępu ze względu na sprzątanie itp." - mówiła.

Zdaniem dr. Jarosława Nieścioruka z Zakładu Historii Krajów Europy Wschodniej Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie z Lublina, archiwa rosyjskie są dostępne dla badaczy, ale są pewne trudności w korzystaniu z ich zasobów, które powodują, że to zadanie staje się czasochłonne. Ze zgromadzonej przez Rosjan dokumentacji korzystał w pracy nad postacią rosyjskiego polityka Piotra Stołypina (1862-1911) oraz w badaniach dotyczących rosyjskiej opinii publicznej wobec sprawy polskiej podczas I wojny światowej.

Jak wspominał Nieścioruk, trudność polega m.in. na tym, że po zamówieniu danej teczki na jej otrzymanie trzeba czekać, czasem nawet cztery dni. Jednorazowo można otrzymać 5 najwyżej 10 teczek, a kiedy dokumenty, których poszukuje badacz, są rozproszone w wielu różnych teczkach, czas takich poszukiwań się wydłuża.

W opinii polskich badaczy, całkowicie dostępne dla nich są dokumenty, które dotyczą dawnej historii Rosji. Kierownik Zakładu Historii Nowożytnej XIX wieku Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, dr hab. Dariusz Nawrot, poszukiwał w moskiewskich archiwach dokumentów dotyczących epoki napoleońskiej i - jak mówi - spotkał się z ogromną życzliwością. "To są sprawy sprzed 200 lat, a nie z ostatniego półwiecza, nie ma tu żadnych emocji, czynnik polityczny odpada" - powiedział PAP naukowiec.

Jak dodał, aby uzyskać zgodę na wgląd do archiwów, wystarczyło zwykłe pismo wystawione przez uczelnię i informacją o temacie badań. Naukowiec korzystał z zasobów historycznych i historyczno-wojskowych. Znalazł dokumenty, których poszukiwał. Nawrot podkreśla, że korzystając z rosyjskich archiwów trzeba mieć świadomość tamtejszych procedur. Niektórzy badacze rozpowszechniają negatywne opinie na temat traktowania ich przez pracowników rosyjskich archiwów, bo po prostu nie potrafili się z nimi dogadać.

"To przede wszystkim kwestia kultury i świadomości, że jest się tylko gościem. Jeśli np. ktoś ma pretensje, że dokumenty są nie tak poukładane jak jego zdaniem być powinny, to trudno się dziwić, że druga strona się usztywnia. Podobne mechanizmy panują zresztą w polskich archiwach" - ocenił. (PAP)

nno/ czo/ ren/ aks/ ls/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)