Zaledwie 20 procent uprawnionych oddało swój głos do południa w niedzielę podczas odbywających się w Portugalii wyborów parlamentarnych. W kilku miejscowościach doszło do incydentów, gdy mieszkańcy uniemożliwiali otwarcie lokali wyborczych.
W Cabril, na północy kraju, nie udało się o czasie otworzyć punktu do głosowania z powodu protestu mieszkańców, niezadowolonych z powolnego tempa prac nad pobliską trasą szybkiego ruchu. Aby uniemożliwić głosowanie do wnętrza lokalu wpuszczono pszczoły.
W Castedo, również w północnej Portugalii, grupa protestujących przeciwko zamknięciu miejscowej szkoły zawiesiła na znak protestu kłódkę na drzwiach lokalu wyborczego.
Do bojkotu wyborów wezwali natomiast mieszkańcy miejscowości Lajeosa do Dao, w centrum kraju, i zakleili zamek w drzwiach szkoły, w której znajduje się lokal wyborczy. Mieszkańcy miejscowości twierdzą, że to ich zemsta za niski poziom opieki zdrowotnej.
Nad ranem w Bradze, na północnym zachodzie Portugalii, niezidentyfikowani sprawcy wdarli się do siedziby opozycyjnej Partii Socjaldemokratycznej i zdemolowali pomieszczenie.
Właśnie prawicowi socjaldemokraci uchodzą za faworyta niedzielnych wyborów. Partia kierowana przez Pedro Passosa Coelho może liczyć - według ostatniego sondażu - na 36 proc. głosów. Rządzący socjaliści premiera Jose Socratesa mają otrzymać poparcie 31 proc. głosujących.
Pierwsze wyniki wyborów spodziewane są około godz. 21 czasu polskiego.
Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)
zat/ ap/