Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prawybory w PO: Komorowski vs. Sikorski

0
Podziel się:

Prezydentura eksportowa kontra prezydentura, która łączy, a nie dzieli - to
pomysły kandydatów PO w prawyborach - Radosława Sikorskiego i Bronisława Komorowskiego - na
najwyższy urząd w państwie. Sikorski i Komorowski różnią się m.in. w sprawie finansowania in vitro.

Prezydentura eksportowa kontra prezydentura, która łączy, a nie dzieli - to pomysły kandydatów PO w prawyborach - Radosława Sikorskiego i Bronisława Komorowskiego - na najwyższy urząd w państwie. Sikorski i Komorowski różnią się m.in. w sprawie finansowania in vitro.

Czwartek to ostatni dzień głosowania w prawyborach prezydenckich w PO.

"Zamierzam wystartować w wyborach prezydenckich nie po to, żeby odebrać Lechowi Kaczyńskiemu żyrandol czy pałac, ale dlatego, żeby nie można już było wykorzystywać urzędu prezydenckiego do walki z nowoczesnością" - pisał pod koniec lutego w liście do członków PO Bronisław Komorowski, prosząc ich on wsparcie.

Z kolei Sikorski w swoim liście deklarował: "Będę Polaków łączył, a nie dzielił. Będę przypominał o ideałach Solidarności, ale służył wszystkim obywatelom. Będę skutecznie reprezentował Polskę za granicą, niezależnie od tego, kto będzie nią rządził".

Sikorski mówił podczas kampanii prawyborczej o swoim rywalu: "prezydentura Komorowskiego byłaby solidną prezydenturą krajową, a moja - eksportową". Marszałek ripostował: "To pachnie spółką handlową typu eksport-import, a nie dojrzałą wizją państwa".

Komorowski pytany kto wygra prawybory mówił: "No ja wygram. Nie ma wyjścia. Musicie wiedzieć, że ja jestem chłopakiem z Woli i u nas się elegancików z morskiej piany traktowało różnie" - żartował marszałek. Sikorski odcinał się podkreślając, że jest "chłopakiem z podwórka z Bydgoszczy". "To jest wybór między wizją prezydentury Komorowskiego - swojską z wąsem i gawędami kombatanckimi, a bardziej przebojową i europejską prezydenturą, która by walczyła o miejsce Polski w Europie" - mówił.

WIZJA PREZYDENTURY

Bronisław Komorowski proponuje prezydenturę zgody, współpracy i porozumienia. Zapowiada, że pełniąc tę funkcję chce kierować się zasadą trzech "w": wolność jako fundament, wspólnota czyli budowanie a nie dzielenie, współpraca - zdolność do współdziałania. Według niego, prezydent powinien być strażnikiem konstytucji, a jego celem musi być wspieranie procesów modernizacji Polski, by dogonić czołówkę państw UE.

Komorowski, jako prezydent, chciałby "rozpinać parasol ochronny nad trudnymi zmianami w Polsce", co - jak podkreślał - czynili wcześniej Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.

"Jako prezydent będę zachęcać, a nie zniechęcać rządy do koniecznych, ale czasami i trudnych działań. Chcę łączyć, a nie dzielić, chcę współpracy, a nie waśni, bo urząd prezydenta RP traktuję jako spoiwo państwa i społeczeństwa" - deklarował Komorowski. "Czas na zakończenie historycznych sporów, czas na nowoczesny patriotyzm" - przekonywał.

Komorowski wiele razy podkreślał, że to rząd jest kreatorem polityki zagranicznej i europejskiej, a prezydent ma ją wspomagać, a nie kształtować. "To wymaga zdolności do współdziałania" - mówił. Marszałek Sejmu opowiedział się za prezydenturą, która "nie kieruje się zasadą konfliktu o krzesło, o samolot, o kwestie prestiżowe, nie blokuje procesu modernizacji Polski, ale go wspomaga, a jak potrzeba, to nawet wymusza".

Radosław Sikorski o swojej prezydenturze mówi: "eksportowa". Deklarował, że jego prezydentura zmusi Europę do przyjrzenia się Polsce "nowymi oczyma, pokaże światu naszą energię, naszą determinację, naszą moc", bo - według niego - Polsce potrzebna jest zmiana wizerunku za granicą.

"Te wybory to taka unikalna okazja do darmowej reklamy naszego kraju. Bo ja myślę, gdyby padło na mnie, to świat musiałby powiedzieć: +o, prezydent Polski z żoną Amerykanką (Anne Applebaum-PAP), tego się nie spodziewaliśmy, to oznacza, że Polska jest trochę innym krajem niż sądziliśmy+. I wydaje mi się, że gdyby nam się ponownie przyjrzeli, to podobałoby im się to, co zobaczą" - mówił Sikorski.

Zadeklarował, że chce skutecznie reprezentować Polskę za granicą, niezależnie od tego, kto będzie nią rządził; chce być prezydentem, który jak najlepiej wykorzysta polską prezydencję w UE, wprowadzi Polskę do strefy euro i grupy G-20. Zdaniem szefa MSZ, prezydent może zrobić dużo dobrego dla państwa w miejscu "przecięcia" spraw zagranicznych i obronnych. Sikorski zadeklarował, że Rada Bezpieczeństwa Narodowego za jego prezydentury będzie organem "z prawdziwego zdarzenia", w którym zasiądą kluczowi ministrowie, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz szefowie stronnictw politycznych.

Sikorski powiedział, że jedną z jego inicjatyw - jako prezydenta - byłoby powołanie Ochotniczych Sił Obrony Terytorialnych, czyli np. kompanii w każdym powiecie, której można by użyć w razie klęsk żywiołowych.

WETO PREZYDENCKIE

Sikorski uważa, że weto prezydenckie w Polsce jest za silne oraz że prezydent powinien pozwolić rządzić rządom i używać weta tylko w sytuacji zagrożenia finansów państwa, praw obywatelskich lub gdy rząd zgłasza ustawy antyeuropejskie. "Weta - niezależnie od tego, jak silne ono będzie - użyję tylko wyjątkowo" - zapowiada minister. W jego ocenie, weto w obecnym kształcie daje prezydentowi "pokusę i iluzję współrządzenia, ale tak naprawdę daję mu władzę wkładania kija w szprychy".

Komorowski opowiedział się za ograniczeniem ryzyka stosowania weta "ponad umiar", w sposób nieuzasadniony, szkodliwy dla Polski. Przyznał, że w polityce zdarzają się szaleństwa, a wtedy prezydent musi mieć odwagę, by użyć weta dla ochrony wspólnego polskiego interesu. Zaznaczył jednocześnie, że prezydent nie może stosować weta tylko dlatego, że ma w danej sprawie inną opinię niż rząd.

POLITYKA ZAGRANICZNA

Komorowski podkreśla, że prezydent - zgodnie z konstytucją - wspomaga i współdziała z rządem w sprawie polityki zagranicznej, "która jest jednak wyznaczana przez rząd". Jego zdaniem, z MSZ trzeba uczynić głównego koordynatora polskiej polityki zagranicznej. Jak zapewnił, nie będzie uczestniczył w "walce o krzesła" na szczytach unijnych.

W ocenie marszałka, Polskę udało się wyrwać z kręgu zależności pojałtańskich, a teraz należy mądrze wykorzystać fakt, że jesteśmy częścią zachodniego systemu politycznego, gospodarczego i bezpieczeństwa. Jego zdaniem, prezydent w relacjach z krajami, które mają ustrój prezydencki, a więc np. z Ukrainą czy Białorusią, może być nieocenionym narzędziem skutecznego działania. Zaznaczył też, że Polska powinna mieć odwagę wystąpienia w roli prekursora, forpoczty świata zachodniego w relacjach ze światem wschodnim.

Sikorski podkreślał z kolei, że pierwszy obowiązek prezydenta to bycie najwyższym reprezentantem państwa polskiego. Zaznaczał jednocześnie, że politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów, a prezydent tę politykę wobec całego świata i w imieniu państwa polskiego reprezentuje. W jego ocenie, prezydent mógłby być obecny na szczytach unijnych wtedy, gdy mówi się na nich o polityce zagranicznej całej Unii. Głowa państwa - według Sikorskiego - powinna reprezentować Polskę na szczytach NATO i wobec ONZ.

Sikorski zadeklarował, że będzie chciał utrzymać lepsze relacje z krajami sąsiedzkimi. Podkreślał, że Niemcy są strategicznym partnerem Polski, szczególnie w kontekście Trójkąta Weimarskiego, a także, że otwiera się szansa na pojednanie polsko-rosyjskie.

PIERWSZA WIZYTA ZAGRANICZNA

W pierwszą podróż zagraniczną Komorowski chciałby udać się do Brukseli albo do Wilna. Sikorski postawiłby na stolicę UE.

OBRONNOŚĆ

Zarówno Komorowski, jak i Sikorski opowiedzieli się za zachowaniem ustawy, która przewiduje przeznaczanie 1,95 proc. PKB na obronność.

Armia, według Komorowskiego, musi być profesjonalna i w pełni nowoczesna. Marszałek skrytykował postawę "wielu polskich premierów i prezydentów", którzy - jego zdaniem - kierowali się zasadą "Ameryce się nie odmawia". Przejawem tego miały być m.in. nietrafione zakupy i przyjmowanie darowizn uzbrojenia z USA. "Armia powinna być przygotowywana przede wszystkim do obrony własnego terytorium, a dopiero w dalszym etapie do prowadzenia misji zagranicznych" - mówił.

Sikorski zapowiadał, że jako prezydent reaktywuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego, aby tam "tworzyć wieloletnie plany także modernizacji sił zbrojnych, także reform polskiego systemu obronnego". W skład tej Rady mieliby wejść główni ministrowie, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz szefowie głównych stronnictw politycznych.

SPRAWY ŚWIATOPOGLĄDOWE:

IN VITRO

Komorowski opowiada się za stosowaniem metody in vitro, która - jego zdaniem - powinna być współfinansowana przez państwo, ale nie we wszystkich przypadkach. "In vitro powinno być finansowane, ale państwo ma prawo traktować wydatki z budżetu jako swoistą inwestycję, nie w stosunku do wszystkich, tylko w stosunku do tych, gdzie jest szansa, że się urodzą dzieci zdrowe i będą dobrze wychowane, wychowane na dobrych obywateli w przyszłości" - mówił Komorowski. Ta wypowiedź stała się przedmiotem licznych kontrowersji; później marszałek tłumaczył, że trzeba pomagać finansować metodę in vitro, adresując tę pomoc do tych, którzy realnie mają szansę na wychowanie dzieci. "Staruszka specjalnie szans na to nie ma. Państwo powinno tak wydawać pieniądze, aby z tego był największy profit, korzyść dla obywateli, ale i dla państwa" - mówił.

Za in vitro, ale przeciwko jego finansowaniu z budżetu, opowiada się Sikorski. Szef MSZ uważa, że małżeństwa powinny finansować in vitro z własnej kieszeni. "W przyszłości zobaczymy" - podkreślił.

Odnosząc się do takich kwestii jak in vitro Sikorski mówił, że są to klasyczne sprawy, w których liderzy partyjni nie powinni narzucać dyscypliny partyjnej, klubowej, tylko powinni pozwolić posłom, senatorom wyrażać swoje osobiste światopoglądowe przekonania.

KARA ŚMIERCI

Komorowski oświadczył, że jest przeciwny karze śmierci. "Jestem, byłem zawsze przeciwko karze śmierci" - mówił marszałek.

Sikorski podkreślał, że powrót do kary śmierci w Polsce jest niemożliwy i on to szanuje. Ale - jak dodawał - nie uważa, aby Polska "popełniła cokolwiek złego wtedy, gdy wykonaliśmy wyrok śmierci na komendancie niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau (Rudolfie Hoessie)".

"Mogę sobie wyobrazić, że nawet ludzie, którzy są przeciwni karze śmierci nie uważają, że na przykład Osama Bin Laden, gdyby został schwytany, to po procesie resocjalizacji stanie się lepszym obywatelem" - mówił szef MSZ.

PARYTETY

Sikorski jest umiarkowanym zwolennikiem parytetów dla kobiet, których - jego zdaniem - jest zbyt mało w polityce. Jak mówił, powinny one obowiązywać na jeden lub dwa cykle wyborcze. Tłumaczył, że chodzi o to, by raz wyrównać szanse, a potem już "żeby było normalnie" - mówił.

Komorowski deklarował, że nie jest przeciw parytetom, choć nie jest ich zwolennikiem. Marszałek widzi problem w za małej aktywności publicznej kobiet. "Jeśli rząd albo PO wymyśli inny pomysł, który dałby szansę na przyspieszenie procesu aktywizacji politycznej kobiet - uważam, że to jest lepsze. Jeżeli nie wymyślimy, trzeba będzie poprzeć choćby na jakiś czas rozwiązanie przymusu prawnego" - mówił Komorowski.

"WPADKI" KANDYDATÓW:

Na początku "prekampanii" najwięcej kontrowersji wzbudziła wypowiedź Sikorskiego, że prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie może być mały. Z kolei na koniec walki prawyborczej burzę wywołały słowa Komorowskiego dotyczące sprawy in vitro.

Szef MSZ otwierając swoją kampanię w Bydgoszczy mówił: "Prezydent powinien zachować trzeźwość oceny, a nie zgrywać zucha, wałęsając się gdzieś po górach Kaukazu. (...); prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały". Swoje wystąpienie zakończył przypomnieniem, że do końca kadencji obecnego prezydenta pozostało "tylko 297 dni" i namawiał zebranych do skandowania: "Były prezydent Lech Kaczyński".

Pytany później czy było coś w czasie prawyborów, za co chciałby przeprosić, odpowiedział: "uważam, że jeden bon mot na wiecu w Bydgoszczy (...) czasami zdarza się powiedzieć o jedno słowo za dużo". Zapowiedział, że w związku z tym przeprosi Lecha Kaczyńskiego.

Kontrowersyjne słowa Komorowskiego o in vitro padły podczas niedzielnej debaty z Sikorskim. Marszałek powiedział wówczas, że in vitro powinno być współfinansowane przez państwo, ale nie we wszystkich przypadkach, "tylko w stosunku do tych, gdzie jest szansa, że się urodzą dzieci zdrowe i będą dobrze wychowane, wychowane na dobrych obywateli".

Tuż po debacie Komorowski tłumaczył, że chodziło mu o to, by pomoc państwa trafiała do tych, którzy realnie mają szansę na wychowanie dzieci. "Staruszka specjalnie szans na to nie ma" - mówił. Później podkreślał, że jeżeli metoda in vitro ma być finansowana lub współfinansowana z budżetu państwa, w ustawie muszą być zapisane kryteria zdrowotne, które "zwiększają szansę na urodzenie zdrowego dziecka". (PAP)

hgt/ laz/ par/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)