Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prezydent: jest spór o kandydaturę Krawczyka na ambasadora

0
Podziel się:

Prezydent Lech Kaczyński przyznał, że między
nim a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim jest spór
o jednego kandydata na ambasadora - Andrzeja Krawczyka, który ma
zostać szefem polskiej placówki na Słowacji.

Prezydent Lech Kaczyński przyznał, że między nim a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim jest spór o jednego kandydata na ambasadora - Andrzeja Krawczyka, który ma zostać szefem polskiej placówki na Słowacji.

Pytany w piątek w radiu RMF FM, dlaczego kandydatura Krawczyka budzi jego sprzeciw Lech Kaczyński odpowiedział, że Krawczyk nie poinformował go "o istotnych fragmentach życiorysu".

Krawczyk od 2006 roku był prezydenckim ministrem odpowiedzialnym za sprawy międzynarodowe. W lutym 2007 roku podał się do dymisji po tym, jak prezydentowi przekazano informację, że w stanie wojennym miał być tajnym współpracownikiem WSW.

Chodziło o dokumenty przekazane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego podczas procedury uzyskiwania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. W marcu Krawczyka oczyszczono z zarzutu współpracy ze służbami specjalnymi PRL. Nie wrócił jednak do pracy w Kancelarii Prezydenta.

"Żeby było jasne Andrzej Krawczyk nie był agentem. Natomiast chodzi o to, że prezydent RP - szczególnie jeśli daje komuś szansę, a ja ją Andrzejowi Krawczykowi dałem - może liczyć na to, że druga strona okaże pełną lojalność" - powiedział prezydent.

Jak dodał, jest to wymaganie nie tylko w stosunku do Krawczyka, ale w stosunku do wszystkich jego urzędników, a także "w ogóle wymaganie, które prezydent może mieć wobec wszystkich funkcjonariuszy państwa".

Według Lecha Kaczyńskiego rzeczą "zupełnie normalną" jest to, że prezydent nie wszystkie przedstawiane mu kandydatury na ambasadorów akceptuje.

"To jest rzecz zupełnie normalna. Tak bywało za prezydenta Kwaśniewskiego. Ja się zgadzam na ambasadora w Wiedniu, na ambasadora w Albanii, na planowanego ambasadora w Rumunii, zresztą to dokładnie ta sama osoba, którą sam chciałem powołać" - mówił prezydent.

Natomiast - podkreślił Lech Kaczyński - trzeba pamiętać, że według konstytucji to prezydent mianuje ambasadorów. Zaznaczył, że oczywiście konieczna jest zgoda premiera, ale równocześnie - jak podkreślił - ambasador nie może być mianowany bez zgody prezydenta.

"Jest rzeczą zupełnie oczywistą, że ja nie każdą kandydaturę przyjmuję" - powiedział prezydent.

Według niego, "całkowitym mitem" jest twierdzenie, że jest również spór o Zbigniewa Ryna, który - jak poinformował niedawno szef MSZ Radosław Sikorski - podał się do dymisji ze stanowiska ambasadora w Argentynie.

Prezydent był też pytany o kwestie, w których ostatnio doszło do spięcia z rządem m.in. o wyjazd jego współpracowników do Gruzji.

Lech Kaczyński sądzi, że - jeśli chodzi o kwestię Gruzji - to "jest pewien problem związany może nie z gabinetem jako całością, tylko z urzędem ministra spraw zagranicznych".

Podkreślił, że "oczywiście powinna być współpraca między rządem a prezydentem jako dwoma podmiotami, które prowadzą politykę zagraniczną".

"Tak to w Polsce jest, tylko że ta współpraca powinna być w obydwie strony. A ja nie pamiętam, żeby ktoś się w mediach gorszył, kiedy nie bardzo wiedziałem czemu ma służyć np. wizyta w Moskwie itd. Później pan premier mi o tym opowiedział" - mówił Lech Kaczyński.

Na pytanie, czy uważa, że dziś głównym problemem w relacjach między prezydentem i rządem jest osoba ministra Radosława Sikorskiego, prezydent odpowiedział, że "absolutnie nie". "Bo ja nie uważam, żeby był tutaj jakiś szczególny problem" - dodał.

"Myślę, że jest tak, że ja, jak i moi współpracownicy, powinienem dostawać więcej informacji dotyczących nie tylko konkretnych faktów, ale także celów, które powinny być osiągane według ministra spraw zagranicznych i rządu w polityce zagranicznej, bo czasami miewam tutaj niejasności" - powiedział Lech Kaczyński.

Zapytany, czy premier Donald Tusk uprawia politykę w sposób "szpetny" L. Kaczyński odpowiedział, że być może nie jest zadaniem prezydenta dokonywanie takich ocen.

W niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" brat prezydenta, szef PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że premier Donald Tusk nieustannie prowadzi prezydencką kampanię wyborczą i wezwał szefa rządu, by przestał zwalać na prezydenta winę za swoje pociągnięcia. "To szpetny sposób uprawiania polityki" - stwierdził J. Kaczyński.

"Opozycja ma swoje prawa. Ja pamiętam ocenę poprzednich rządów przez ówczesną opozycję i z tego punktu widzenia to, co się dzieje dziś, to prawdziwe głaskanie" - ocenił w piątek Lech Kaczyński.

"Nie chcę wdawać się w tej chwili w konflikty jeśli chodzi o rząd" - zaznaczył prezydent. Ale - jak podkreślił - "opozycja ma swoje prawa". Według niego, "znajdujemy się dziś w dość oryginalnej sytuacji, gdy większość mediów atakuje przede wszystkim opozycję".

"To mi przypomina sytuację w krajach na wschód od nas, gdzie władza jest słuszna, opozycja - nie" - powiedział prezydent.

W jego opinii, "jest pewne zapotrzebowanie na wojnę między Donaldem Tuskiem a nim". "Ja tej wojny żadną miarą nie chcę prowokować" - powiedział prezydent. Jednocześnie podkreślił, że ma swoje przekonania i ma też mandat demokratyczny uzyskany w powszechnych wyborach.

Lech Kaczyński ocenił też, że w jego relacjach z rządem "na co dzień jest pokój". (PAP)

mok/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)