Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces b. prezydenta Zabrza przerwany do 28 maja

0
Podziel się:

#
dochodzi informacja o przerwaniu rozprawy, wypowiedzi stron
#

# dochodzi informacja o przerwaniu rozprawy, wypowiedzi stron #

09.05. Katowice (PAP) - Na 28 maja katowicki sąd wyznaczył kolejną rozprawę w kończącym się procesie b. prezydenta Zabrza Jerzego G. odpowiadającego za zabójstwo wierzyciela. Na ławie oskarżonych zasiadło też czterech mężczyzn, którzy mieli brać udział w zbrodni lub pomóc w przestępstwie.

W czwartek nie doszło do spodziewanych mów końcowych - najpierw obrona złożyła nowe wnioski dowodowe, później główny oskarżony oświadczył, że źle się czuje i do sądu wezwano karetkę pogotowia. Medycy uznali, że G. wymaga kilkugodzinnych badań w szpitalu.

Jerzy G. powiedział, że ma duszności krótko po tym, jak sąd nie uwzględnił wniosków obrony, która domagała się przesłuchania na rozprawie uczestników wizji lokalnych z udziałem oskarżonych. Skład orzekający zgodził się ze stanowiskiem prokuratora, że wniosek jest bezzasadny i zmierza jedynie do przedłużenia procesu.

Sąd zgodził się natomiast na odczytanie tajnych protokołów z podsłuchu założonego w celi jednego z oskarżonych. Stanie się to na kolejnej rozprawie.

"Nie mamy wpływu na stan zdrowia oskarżonego, natomiast strony mają prawo składać wnioski dowodowe" - skomentował po rozprawie prokurator Zbigniew Grześkowiak.

"Proszę wziąć pod uwagę, że jest to osoba 66-letnia, która od trzech i pół roku przebywa w warunkach izolacji. Rzeczą naturalną jest, że nie ma stanu zdrowia jak osoba młoda" - powiedział dziennikarzom obrońca Jerzego G. mec. Robert Dopierała.

Mec. Dopierała, pytany o materiał dowodowy zgromadzony podczas procesu odpowiedział, że akt oskarżenie nie wyjaśnia wielu wątpliwości. "Organy założyły z góry jeden scenariusz, że (sprawca zabójstwa - PAP) to Jerzy G., który w sposób oczywisty się w tej sprawie kojarzył i tym tropem szła prokuratura, nie bacząc na wszystkie wątpliwości" - dodał.

Proces ruszył dwa lata temu. Według prokuratury Lech F. zginął, bo G. nie był w stanie zwrócić mu wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu.

Do zabójstwa doszło 17 sierpnia 2008 r. w lesie w Wymysłowie w powiecie będzińskim. Następnego dnia ciało Lecha F. znalazł grzybiarz. Ofiara przed śmiercią została skrępowana i pobita. Z przeprowadzonej sekcji wynikało, że F. zmarł na skutek wykrwawienia po ranach zadanych ostrym narzędziem, przypuszczalnie nożem.

B. prezydent Zabrza został zatrzymany i aresztowany w listopadzie 2009 r. Zdaniem prokuratury motywem zbrodni były nieporozumienia na tle finansowym. Jerzy G. pożyczył od Lecha F. 246 tys. zł. Z odsetkami miał mu zwrócić ok. 800 tys. zł. Oddanie takiej kwoty oznaczałoby dla G. bankructwo, motywem zbrodni był strach przed utratą życiowego dorobku - mówią prokuratorzy.

Sprawę udało się rozwikłać dzięki Tomaszowi L. Według oskarżenia był on pośrednikiem pomiędzy Jerzym G. a bandytami, którym zlecono obezwładnienie Lecha F. Z wyjaśnień L. wynika, że Jerzy G. zwabił F. do lasu w Wymysłowie, gdzie czekali już wspólnicy. L. twierdził, iż był przekonany, że chodziło o zastraszenie wierzyciela i zmuszenie go do podpisania dokumentów, w których zwolniłby G. z konieczności spłaty długu.

Tomasz L. jako jedyny odpowiada w procesie z wolnej stopy; jest oskarżony o pomoc w pozbawieniu wolności mężczyzny, który później został zabity. Według oskarżenia zawiózł sprawców na miejsce ustalone z G., ale w samej zbrodni nie uczestniczył. Prokuratura dała wiarę L., że w przeciwieństwie do pozostałych oskarżonych nie działał on w zamiarze zabójstwa i zakładał, że chodzi tylko o zastraszenie F. W chwili dokonania zbrodni miał czekać przy drodze dojazdowej do lasu. O śmierci F. Tomasz L. miał się dowiedzieć dopiero podczas przesłuchania na policji.

Jak L. wyjaśniał w śledztwie, G. zgłosił się do niego, mówiąc, że został oszukany przez znajomego na 250 tys. zł; pytał, czy L. nie ma kolegów, którzy mogliby coś poradzić. Potem miał przekazać kopertę ze zdjęciami i opisem wyglądu F. i wskazać jego miejsce zamieszkania. Za udział w przestępstwie G. miał później dać wspólnikom kilka tysięcy złotych do podziału.

Według prokuratury w rzeczywistości nie chodziło o zastraszenie, a Jerzy G. wraz ze wspólnikami od początku planował zabójstwo. Sprawcy mieli rękawiczki i narzędzia zbrodni, nie mieli zakrytych twarzy, co umożliwiłoby F. ich rozpoznanie - wskazuje oskarżenie. Zdaniem śledczych tuż po zbrodni G. próbował zapewnić sobie alibi - pojechał do jednego z centrów handlowych, by zarejestrowała go kamera monitoringu, płacił tam również kartą kredytową.

Jerzy G. nie przyznaje się do popełnienia zbrodni, podobnie jak bracia Robert i Rafał T., którym przypisano współudział w zabójstwie. Kolejny oskarżony, Mariusz F., przyznał się do porwania Lecha F., ale do jego zamordowania już nie. Twierdzi, że po uprowadzeniu porywacze zostawili F. sam na sam z Jerzym G. Prokuratura nie daje wiary tym wyjaśnieniom. Tomaszowi L. za udzielenie pomocy przy pozbawieniu wolności grozi kara do pięciu lat więzienia, pozostałym - dożywocie.

W śledztwie przesłuchano ok. 80 świadków, dowodami w sprawie są także billingi Jerzego G. i współoskarżonych, prokuratura przyznaje jednak, że sprawa ma w dużej części charakter poszlakowy - nie wiadomo np., kto spośród oskarżonych zadał F. śmiertelne ciosy. Według zeznań jednego ze świadków, który siedział w celi z Robertem T., śmiertelne ciosy zadali Jerzy G. i Robert T.; Mariusz F. i Rafał T. mieli unieruchomić ofiarę. Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006 z ramienia SLD.

To nie pierwsza sprawa, w której usłyszał zarzuty, ale nigdy nie były one tak poważne. Jego kłopoty zaczęły się od pożyczek zaciągniętych, zanim jeszcze zaczął rządzić Zabrzem. Lech F. - syn byłej wspólniczki Jerzego G. - zarzucał prezydentowi, że pożyczał od niego pieniądze dwukrotnie: 20 tys. i 246 tys. zł. Tej drugiej kwoty G. - jak mówił - nigdy nie oddał.

F. wytoczył politykowi proces cywilny. G. bronił się, wytaczając Lechowi F. sprawę o próbę wyłudzenia pieniędzy, których - jak twierdził - w rzeczywistości nigdy nie pożyczał. F. w odpowiedzi przedstawił podpisane przez prezydenta umowy. G. wyjaśniał, że umowy podpisał in blanco, a druga pożyczka nie dotyczyła 246 tys., tylko dziesiątej części tej kwoty, do której F. miał dopisać trzecią cyfrę. Sprawę ostatecznie wygrał F. (PAP)

kon/ abr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)