Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces Kurskiego przeciwko prezydentowi Sopotu

0
Podziel się:

Dziennikarze trójmiejskiego dodatku "Gazety Wyborczej" zeznawali w piątek
jako świadkowie przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa
eurodeputowanego PiS Jacka Kurskiego przeciwko prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu.

Dziennikarze trójmiejskiego dodatku "Gazety Wyborczej" zeznawali w piątek jako świadkowie przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w procesie o naruszenie dóbr osobistych z powództwa eurodeputowanego PiS Jacka Kurskiego przeciwko prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu.

Sprawa dotyczy wypowiedzi Karnowskiego z lutego 2009 roku o tym, że zakupem tzw. leśniczówki Kurskiego w 2004 r., położonej w powiecie sztumskim (Pomorskie) kilkaset metrów od jeziora, powinno zająć się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Kurski twierdzi, że nie nabył nieruchomości po zaniżonej cenie, ok. 120 tys. zł musiał jeszcze włożyć w jej remont, a cała transakcja odbyła się zgodnie z prawem. Śledztwo w tej sprawie umorzyła prokuratura.

Europoseł PiS domaga się od Karnowskiego przeprosin i wpłaty 5 tys. zł na rzecz klubu sportowego Lechia Gdańsk.

Kolejną rozprawę wyznaczono na 6 kwietnia.

O kupnie leśnej nieruchomości napisali kilka lat temu przesłuchiwani w piątek przez sąd dziennikarze "GW" Marek Wąs i Marek Sterlingow.

Obaj potwierdzili zawarty w dwóch artykułach zarzut, że budynek w lesie Kurski kupił w sposób nieetyczny, wykorzystując pełnioną wówczas funkcję wicemarszałka pomorskiego.

"Najbardziej bulwersujące w tej sprawie było to, że Jacek Kurski jeżdżąc z gospodarskimi wizytami po różnych gminach, wykorzystując służbowe zależności, rozpytywał wójta o nieruchomości dla siebie. To nie jest w porządku" - zeznał Sterlingow.

Wąs powiedział, że również cena, jaką zapłacił Kurski za posiadłość, może budzić wątpliwości. "Jeden z pośredników nieruchomości powiedział nam, że sam widok na jezioro z tego miejsca wart jest 100 tys. zł" - dodał.

Zeznający w tym procesie w październiku 2009 r. nadleśniczy Suszu Michał Juchniewicz powiedział, że Kurski nie był w żaden sposób lepiej traktowany, a sam obiekt był wcześniej w stanie kompletnej ruiny. Tłumaczył, że nieruchomość, którą nabył Kurski, nigdy nie była leśniczówką, tylko przeznaczoną do rozbiórki przybudówką, w której nikt nie mieszkał od 10 lat. Juchniewicz przyznał, że zadzwonił do niego wójt Starego Dzierzgonia z pytaniem, czy nadleśnictwo nie chciałoby wynająć tej nieruchomości Kurskiemu. Po czteroletnim wynajmie polityk PiS nabył posiadłość.(PAP)

rop/ bno/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)