Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces lekarzy Jerzego Ziobry: oskarżeni nie przyznają się do winy

0
Podziel się:

Lekarze oskarżeni ws. leczenia zmarłego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie
Jerzego Ziobry nie przyznają się do winy, tj. narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo
utraty życia. W środę rozpoczęli składanie wyjaśnień w procesie wytoczonym przez rodzinę zmarłego.

Lekarze oskarżeni ws. leczenia zmarłego w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie Jerzego Ziobry nie przyznają się do winy, tj. narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. W środę rozpoczęli składanie wyjaśnień w procesie wytoczonym przez rodzinę zmarłego.

Proces w tej sprawie rozpoczął się we wtorek trwającym cztery godziny odczytywaniem aktu oskarżenia.

Przed sądem stanęło czworo lekarzy szpitala. Subsydiarny akt oskarżenia przeciwko nim złożyła Krystyna Kornicka-Ziobro, a przyłączyli się do niego synowie Witold i Zbigniew. Akt taki może wnieść pokrzywdzony w sprawach ściganych z oskarżenia publicznego w sytuacji, gdy dwukrotnie odmówi tego prokurator (po uprzednim wykorzystaniu drogi zażalenia sądowego).

Lekarzom zarzucono, że "pomimo ciążącego na nich szczególnego obowiązku opieki nad pacjentem (...) narażony on został na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego pacjent 2 lipca 2006 r. zmarł".

Wśród oskarżonych są: ówczesny kierownik II oddziału Kliniki Kardiologii i oddziału klinicznego szpitala prof. Jacek D., lekarz tego oddziału i wiceszef pracowni hemodynamiki, a obecnie szef II oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych prof. UJ Dariusz D., lekarka dyżurna Katarzyna S. i ordynator sali monitorowanej Andrzej K.

Zarzuty dotyczą nieprawidłowej diagnozy i wyboru nieprawidłowego leczenia - przeprowadzenia zabiegu angioplastyki wieńcowej (założenie stentów), zamiast operacji kardiochirurgicznej (wszczepienia by-passów). Zdaniem skarżących "zabieg wykonano wbrew wskazaniom aktualnej wiedzy medycznej, standardom i procedurom Europejskiego i Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego". Przeprowadził go bez konsultacji kardiochirurgicznej Dariusz D., posiadający wówczas specjalizację z chorób wewnętrznych.

Według aktu oskarżenia podczas niewłaściwe przeprowadzonego zabiegu doszło do rozwarstwienia tętnic, które nie zostały zaopatrzone. Pomimo drugiego zabiegu doszło do zakrzepu i w rezultacie zawału serca, który nie został rozpoznany przez lekarkę dyżurną. Z powodu zwłoki w podjęciu leczenia chory zmarł podczas transportu do pracowni hemodynamiki, odłączony na czas transportu od tlenu i monitora. Rodzina powoływała się na prywatnie uzyskane opinie.

Oskarżony Dariusz D. wyjaśnił, że miał uprawnienia do wykonywania wszystkich zabiegów kardiologicznych; w tamtym czasie miał też ukończone wszystkie staże kardiologiczne, ale egzamin specjalizacyjny zdał później ze względu na pracę w Europejskim Towarzystwie Kardiologicznym. Poinformował, że dokonał wyboru metody leczenia zgodnie ze standardami, kierując się własnym doświadczeniem, oceną sytuacji oraz stanem i wolą pacjenta. Jak podkreślił, przy tego typu schorzeniach zabieg angiografii jest bezpieczniejszy niż operacja kardiochirurgiczna na otwartym sercu, obciążona wyższym ryzykiem śmiertelności. Według niego oba zabiegi stentowania były udane, a drobne rozwarstwienia tętnicy nie stanowiły powikłania, nie wymagały zaopatrzenia i nie upoważniały do operacji założenia by-passów.

Jak mówił, 29 czerwca wyjechał na operację do Przemyśla, a wracając do Krakowa 2 lipca został wezwany w nocy do szpitala i zastał nieprzytomnego pacjenta. Nie zgodził się z twierdzeniem oskarżycieli, że tętnice były zablokowane zakrzepami. Jak podkreślił, wskazania koronarografii, którą wówczas przeprowadził, w przypadku nieprzytomnego pacjenta nie dają takich jednoznacznych odpowiedzi, jak przy bijącym sercu.

Dodał, że - "wbrew publikowanym w internecie zapewnieniom oskarżycielki posiłkowej, że walczy o lepsze traktowanie innych pacjentów" - wieloletnie oskarżenia rodziny pacjenta działały destrukcyjnie na pracę kliniki i szkodziły polskiej kardiologii. "Współczuję rodzinie, jest mi przykro, że pacjent zmarł. (...) Nie ma takiego ośrodka na świecie, który potrafiłby zapewnić zero śmiertelności" - mówił.

Do winy nie przyznał się także oskarżony prof. Jacek D. Jak podkreślał, pacjent leczony był zgodnie ze standardami i po konsultacjach z rodziną.

Obaj oskarżeni nie chcieli odpowiadać na pytania oskarżycieli. Na kolejnej rozprawie wyjaśnienia złożą pozostali oskarżeni.

Ojciec Zbigniewa i Witolda Ziobrów był leczony od 22 czerwca 2006 r. w Szpitalu Uniwersyteckim UJ w Krakowie. Zmarł 2 lipca. Prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo w tej sprawie. (PAP)

hp/ abr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)