Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces Sawickiej: sąd przeciw dostarczeniu podsłuchów do 2012 r.

0
Podziel się:

Sąd nie zgodził się w czwartek na przedłużenie do 2012 r. terminu
dostarczenia oczyszczonych nagrań z podsłuchów Beaty Sawickiej, Mirosława Wądołowskiego i agentów
CBA. Prowadziłoby to do całkowitego wstrzymania procesu - stwierdził sąd.

Sąd nie zgodził się w czwartek na przedłużenie do 2012 r. terminu dostarczenia oczyszczonych nagrań z podsłuchów Beaty Sawickiej, Mirosława Wądołowskiego i agentów CBA. Prowadziłoby to do całkowitego wstrzymania procesu - stwierdził sąd.

Po dwóch miesiącach przerwy na wokandę Sądu Okręgowego w Warszawie wrócił w czwartek proces Sawickiej i Wądołowskiego, oskarżonych o korupcję. W połowie stycznia sąd dał prokuraturze dwa miesiące na powołanie biegłego, który miał oczyścić nagrania z szumów i stwierdzić, czy nie były montowane oraz sporządzić ich stenogramy.

9 marca poznańska prokuratura apelacyjna wystąpiła do sądu o przedłużenie terminu. Powołano się na to, że krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych, do którego zwrócono się o opinię, zapowiedział, iż odsłuchanie 50 godzin nagranych rozmów zajmie czas do końca I kwartału 2012 r.

"Nie ukrywam, że jesteśmy zdumieni. To naprawdę niespotykane, aby na opinię w tak poważnej sprawy czekać dwa lata. Jak to pogodzić z konstytucyjnym prawem obywatela do rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie?" - pytał prowadzący proces sędzia Marek Celej.

Podkreślił, że jeszcze przed rozpoczęciem procesu sąd zwracał sprawę prokuraturze do uzupełnienia braków i wskazywał na nieczytelność nagrań. W marcu zeszłego roku sąd na kilkunastu stronach spisał wtedy przykłady nieczytelnych fraz, i to padających w istotnych momentach podsłuchanych rozmów. Prokuratura odwołała się od decyzji o zwrocie jej sprawy i sąd apelacyjny nakazał prowadzenie procesu w dalszym ciągu. Wskazywano wtedy, że nieczytelności można wyjaśnić w ciągu procesu. "Dziś możemy wyrazić żal, że sąd apelacyjny nie podzielił naszego poglądu. Teraz widzimy, jaką szkodą dla procesu będzie dalsza zwłoka" - mówił sędzia.

Dla Wądołowskiego kluczowy jest fragment rozmowy, w której udający biznesmena agent CBA mówi: "tu w środku (chodzi o teczkę - PAP) jest zaliczka, po wszystkim się rozliczymy". Burmistrz twierdzi, że nie wiedział, iż w teczce są pieniądze. Na nagraniu nie słychać, jakie słowa padają w odpowiedzi po zdaniu agenta. Wądołowski kwestionuje nawet, że słychać tam jego głos. Kilkanaście sekund rozmowy tuż przed wręczeniem teczki także jest nieczytelne. Także w przypadku Sawickiej jest wiele takich nieczytelnych fragmentów.

Prok. Zbigniew Laskowski w odpowiedzi wskazał, że gdy mowa była o zwrocie sprawy wskazywano na 10 rozmów między oskarżonymi a agentami CBA - teraz zaś wymaga się, by biegły oczyścił 50 godzin nagrań. "To zasadnicza różnica. A co do stenogramów - jedną minutę nagrania opracowuje się na stenogram w dwie godziny" - podkreślił, podtrzymując wniosek o prolongatę terminu. Uznał, że do oceny, czy oskarżeni dopuścili się zarzucanych im czynów wystarczy odsłuchanie 10 rozmów wskazanych w akcie oskarżenia.

"Nie wiemy, czy to wystarczy" - replikowali obrońcy Sawickiej i Wądołowskiego. "Nasi klienci wskazują, że w podsłuchach brakuje istotnych fragmentów dotyczących ich relacji z agentami CBA - m.in. tego, z czyjej inicjatywy doszło do pewnych sytuacji pomiędzy nimi" - powiedział obrońca Sawickiej mec. Mikołaj Pietrzak.

Adwokaci uznali, że prokurator nie wykonał zadania zleconego mu w styczniu przez sąd i w związku z tym wszystkie wątpliwości, jakie wyłoniłyby się z treści nagrań, powinny być rozstrzygnięte na korzyść oskarżonych. "Jeśli według prokuratury konieczna jest analiza tylko 10 rozmów, to czemu nie zrobiono jej w śledztwie? Przecież to kluczowy dowód w sprawie" - mówił mec. Jacek Potulski, broniący Wądołowskiego.

Według obrony, nie tylko prokurator, ale wszystkie strony, sąd i publiczność powinny mieć możliwość wysłuchania nagrań z podsłuchu, by ocenić całą sprawę. Prokurator Laskowski proponuje, by nagrania odsłuchiwać na specjalistycznym sprzęcie, przez słuchawki.

Sędzia Marek Celej ogłosił, że prokuratura ma czas do połowy lipca. "Prokuratura kierując do sądu akt oskarżenia miała pełną świadomość jakości tych nagrań. Do dziś prokurator sprzeciwiał się wnioskom o ich korekcję. Dziś po raz pierwszy wskazał, że taka korekcja może mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy. Skoro jednak akt oskarżenia skierował, będzie mógł wykazać zasadność oskarżenia przy pomocy innych dowodów" - dodał sąd.

"Gdyby uwzględnić wniosek prokuratury i czekać dwa lata na opinię biegłego, rację bytu straciłaby zasada koncentracji materiału dowodowego i proces trzeba by zaczynać od początku" - podkreślił sędzia Celej. Według sądu, decyzja z marca zeszłego roku, gdy nakazywano dokonanie badań fonoskopijnych i decyzja ze stycznia tego roku, są tożsame co do zakresu badań. "Jeśli prokurator miał wątpliwości, mógł się zwrócić do sądu o ich wyjaśnienie" - dodał.

Po rozprawie kwestionował to prokurator w rozmowie z dziennikarzami. "Rok temu była mowa o ośmiu nagraniach z jawnej części akt i dwóch z niejawnej. Dwa miesiące temu mówiono już o 8 nagraniach z części jawnej i +innych nagraniach+ z części tajnej. A tych +innych+ jest 50 godzin - stąd tak długi czas wykonania ekspertyzy" - wyjaśniał.

Dodał, że prokuratura będzie "codziennie monitować" krakowski instytut, by do lipca zrobił jak najwięcej. Laskowski podtrzymuje, że nawet bez odcyfrowania tego, co w nagraniach jest nieczytelne, można uznać winę obojga oskarżonych.

Na maj sąd wezwał na świadków dwóch agentów CBA - znanych w sprawie jako "Tomasz Piotrowski" i "Marek Przesławski". Sąd chciał ich przesłuchać dopiero po zapoznaniu się z nagraniami, ale okazało się to niemożliwe. Zarazem sąd oddalił wniosek obrony Sawickiej o odebranie im statusu świadków incognito. Ta decyzja otwiera drogę adwokatowi Sawickiej, który chce zaskarżyć odpowiedni przepis Kodeksu postępowania karnego do Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem niekonstytucyjna jest sytuacja, w której tylko prokurator może decydować, kto ma być świadkiem anonimowym.

W październiku 2007 CBA zatrzymało Sawicką, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Sprawa wywołała wątpliwości PO i niektórych mediów co do domniemanego politycznego tła wielomiesięcznej operacji specjalnej CBA wobec Sawickiej (usuniętej wtedy z PO). Ona sama prosiła w emocjonalnym wystąpieniu szefa CBA, by jej "nie linczował publicznie". Twierdziła, że padła ofiarą prowokacji agenta CBA, który miał związać ją ze sobą emocjonalnie. Sawicka uznała, że oficerowie CBA przekroczyli uprawnienia podejmując wobec niej bezpodstawną inwigilację i że namawiali ją do przestępstwa. Kamiński temu zaprzeczał.

Już po wygaśnięciu jej immunitetu, Sawicka została zatrzymana w listopadzie 2007 r. przez CBA, po czym prokuratura postawiła jej zarzuty. Sąd zwolnił ją za 300 tys. zł kaucji.

Akt oskarżenia poznańska prokuratura wysłała do sądu w czerwcu 2008 r. Za niewiarygodną uznano wersję Sawickiej o "kuszeniu" jej przez agentów. Jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł korzyści majątkowej i powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżono Wądołowskiego. Grozi im do 10 lat więzienia.

Proces ruszył w październiku 2009 r. Sawicka zeznała, że agent przedstawiający się jako Tomasz Piotrowski prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte perłami. (PAP)

wkt/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)