W procesie wytoczonym "Polityce" przez Społeczne Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe przed Sądem Gospodarczym w Warszawie zeznawała jako świadek autorka artykułów o SKOK Bianka Mikołajewska. Sąd postanowił, że sprawa będzie toczyć się według procedury cywilnej, a nie gospodarczej.
Mikołajewska w cyklu artykułów o SKOK pisała, że powołujące się na tradycje kas samopomocowych SKOK stały się - dzięki politykom, w tym rządzącej PiS - największą instytucją działającą jak banki, ale nie podlegającą nadzorowi bankowemu. Za opublikowany w 2004 artykuł "Wielki SKOK" kasa pozwała "Politykę" żądając 5 mln zł.
We wtorek pełnomocnik powoda pytał Mikołajewską, czy przed napisaniem artykułu zapoznała się z projektami ustaw dotyczących spraw, którymi zajmuje się SKOK, i czy zna opracowania pisemne o SKOK. Pytał też, czy wiedziała, że niektórym z jej rozmówców postawiono zarzuty. Według Mikołajewskiej, powodem złożenia zawiadomień do prokuratury wobec tych osób było to, że dawniej zasiadały we władzach SKOK, a potem weszły w konflikt z Kasą Krajową SKOK.
Strona powodowa pytała też, czy autorka rozmawiała ze wszystkimi posłami, o których pisała, że są związani z kasami. "Rozmawiałam z Przemysławem Gosiewskim i Bogdanem Kaczmarkiem, usiłowałam ze Stanisławem Grzonkowskim" - odpowiedziała Mikołajewska. Wyjaśniła, że rozmawiała z tymi, którzy mieli wpływ na ustawy, dotyczące działalności SKOK, wiedzę o związkach ze SKOK czerpała też z oświadczeń majątkowych.
Na następnej rozprawie sąd zamierza przesłuchać jako świadków kilka osób, które po odejściu ze SKOK udzielały Mikołajewskiej informacji.
Sąd postanowił, że sprawa - choć przed sądem gospodarczym - będzie prowadzona według procedury cywilnej, ponieważ nie ma charakteru gospodarczego. Pełnomocnik pozwanej spółdzielni "Polityka" przyjął to z zadowoleniem, wskazując, że ten tryb oznacza rozluźnienie rygorów dotyczących zgłaszania wniosków dowodowych. (PAP)
brw/ bno/ rod/