Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Proces ws. zadośćuczynienia za śmierć w stanie wojennym

0
Podziel się:

Świadków zdarzenia i byłych zomowców przesłuchał w poniedziałek sąd w sprawie
zamordowanego w 1982 roku Piotra Majchrzaka, którego rodzice domagają się po 500 tys. zł
zadośćuczynienia za jego śmierć w czasie stanu wojennego.

Świadków zdarzenia i byłych zomowców przesłuchał w poniedziałek sąd w sprawie zamordowanego w 1982 roku Piotra Majchrzaka, którego rodzice domagają się po 500 tys. zł zadośćuczynienia za jego śmierć w czasie stanu wojennego.

Pierwsi przesłuchani świadkowie to osoby, które przypadkiem znalazły się w okolicach, gdzie pobity został Piotr Majchrzak. Jednego z nich milicja w 1982 roku oskarżyła o pobicie Majchrzaka.

"Wiem, że było tam pełno milicji, widziałem, jak cywile, milicja i ZOMO biło ludzi pałkami, była +rąbanka+. Jednak nikogo leżącego na ulicy nie widziałem" - powiedział pierwszy świadek Marian O., którego w latach 80. milicja próbowała "wrobić" w pobicie Piotra Majchrzaka.

Zeznania te potwierdził kolejny świadek. "Było dużo ludzi, zomowcy bili ludzi, mnie się też oberwało" - mówiła Lidia S., która także nie widziała pobitej osoby.

Kolejni świadkowie - byli funkcjonariusze ZOMO - zeznawali, że byli wezwani na miejsce awantury pod jedną z restauracji i tam usłyszeli, że ktoś kogoś uderzył, i znaleźli Piotra Majchrzaka nieprzytomnego.

"Wezwaliśmy karetkę, która zabrała go do szpitala" - zeznał jeden z nich Mirosław M.

Funkcjonariusze zaprzeczali, jakoby tego dnia była prowadzona jakaś akcja prewencyjna oddziałów ZOMO, a oni pełnili dyżur patrolowy w okolicach Komitetu Wojewódzkiego Partii. Wcześniej cywilni świadkowie mówili o funkcjonariuszach w hełmach i z długimi pałkami.

Mirosław M. zeznał, że przed dniami podniesionej gotowości (przed świętami narodowymi i rocznicami rożnych wydarzeń - PAP) nie było na odprawach żadnych wskazówek, kogo i dlaczego legitymować.

Nie mógł też wyjaśnić, dlaczego nie spisał dwóch legitymowanych przez siebie mężczyzn, którzy byli ważnymi świadkami całego zdarzenia. "Tłumaczyłem, że popełniłem błąd, za który przeprosiłem. Byłem w ZOMO od pół roku i po prostu popełniłem błąd" - zeznał. Były milicjant nie potrafił też wyjaśnić, dlaczego o pobiciu Piotra Majchrzaka nie powiadomiono jego rodziny.

Jest to ponowny proces w tej sprawie. Poprzedni wyrok sądu, oddalający wniosek rodziców zamordowanego, we wrześniu ub. roku uchylił Sąd Apelacyjny w Poznaniu.

Piotr Majchrzak, uczeń Technikum Ogrodniczego, 11 maja 1982 r. ok. godz. 21 na ul. Fredry przy kościele Najświętszego Zbawiciela w Poznaniu został - według rodziny - wylegitymowany, zaatakowany i pobity przez oddział ZOMO. Zmarł 18 maja w szpitalu; nie odzyskując przytomności.

Podczas postępowań prokuratorskich w latach 80. i 90. nie udało się ustalić sprawców pobicia; postępowania były umarzane. Milicja twierdziła, że chłopaka zabił parasolem pijany mężczyzna.

Według rodziców, chłopak został pobity, ponieważ nosił w klapie opornik - symbol walki o niepodległą Polskę, był też aktywnym uczestnikiem ruchu niepodległościowego. Uczestniczył w pokojowych manifestacjach, rozdawał ulotki i kolportował prasę podziemną.

Na podstawie ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, osoby takie mogą starać się o odszkodowania i zadośćuczynienia w wysokości do 25 tys. zł. W przypadku osób, które zostały zamordowane, nie ma żadnych ograniczeń kwotowych co do zadośćuczynienia.

Sąd pierwszej instancji oddalił przed rokiem wniosek rodziców zamordowanego, uznając, że nie ma wystarczających dowodów na to, że Piotr Majchrzak został zabity przez milicję lub ZOMO, a także dowodów na jego działalność opozycyjną. Rodzina zaskarżyła tę decyzję.(PAP)

kpr/ itm/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)