Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Producenci papierosów przeciwko zakazowi palenia m.in. w barach

0
Podziel się:

Wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznych, takich jak
lokale gastronomiczno-rozrywkowe (restauracje, bary i dyskoteki), to dyskryminacja osób palących -
uważają przedstawiciele koncernów tytoniowych. W środę apelowali o zmianę projektu w tej sprawie.

Wprowadzenie całkowitego zakazu palenia w miejscach publicznych, takich jak lokale gastronomiczno-rozrywkowe (restauracje, bary i dyskoteki), to dyskryminacja osób palących - uważają przedstawiciele koncernów tytoniowych. W środę apelowali o zmianę projektu w tej sprawie.

Jako "absurdalny" i "niestosowny" ocenił ten apel jeden z autorów projektu nowelizacji, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Jassem.

Chodzi o projekt nowelizacji ustawy ws. ochrony zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych, nad którym pracują posłowie z sejmowej Komisji Zdrowia.

W środę na konferencji prasowej przedstawiciele przemysłu tytoniowego przedstawili wyniki sondażu TNS OBOP, zrealizowanego na ich zlecenie, na temat zakazu palenia. Według sondażu 71 proc. badanych jest za wprowadzeniem całkowitego zakazu palenia, 68 proc. - opowiada się za tym, by "politycy nie decydowali za właścicieli lokali gastronomicznych, czy ich lokal jest dla osób palących, czy nie". 90 proc. badanych odpowiedziało pozytywnie na pytanie, czy w lokalach gastronomicznych powinno być wydzielone osobne pomieszczenie dla palaczy.

"Mając świadomość, że 30 proc. Polaków jest palaczami, uważamy, że nie powinno się ich spychać na margines" - oświadczył pełnomocnik zarządu Krajowego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego Jerzy Skiba. Według przedstawicieli producentów wyrobów tytoniowych ustawa, jeśli wejdzie w życie, będzie niezgodna z konstytucją, m.in. dlatego, że jest wbrew przepisowi "o wolności decydowania o życiu osobistym i prywatnym, a także - o zakazie dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu".

Prof. Jassem w rozmowie z PAP podkreślił, że w tej chwili dyskryminowanych jest 70 proc. Polaków, którzy nie palą. "Jeśli młody niepalący człowiek chce pójść do dyskoteki, to w ciągu czterech godzin będzie wdychał tyle dymu, ile w ciągu miesiąca ktoś, kto mieszka z palaczem" - powiedział.

"Argumentacja producentów wyrobów tytoniowych jest absurdalna. Chcę zwrócić uwagę na niestosowność wypowiadania się producentów w sprawie praw obywatelskich. Producenci powinni przede wszystkim otwarcie mówić o konflikcie interesu w kontekście tego projektu, bo spowoduje on zmniejszenie liczby czynnych palaczy w Polsce" - powiedział PAP prof. Jassem. Jego zdaniem o dyskryminacji można mówić, "jeśli chcemy celowo, bezinteresownie zaszkodzić komuś". Tymczasem - jak podkreślił - "tu nie chodzi o wygodę, o to, że ktoś musi sobie przy piwie zapalić, o kwestie estetyczne - tylko o kwestie życia i zdrowia" - zaznaczył.

Jego zdaniem, według szacunków Komisji Europejskiej, co roku w Polsce z powodu biernego palenia umiera ok. 9 tys. osób. "W tym są również osoby narażone na wdychanie dymu w miejscach pracy takich jak bary, restauracje - czyli barmani i kelnerzy" - dodał.

"Rolą państwa jest chronienie obywateli tam, gdzie można. Tak jak wprowadzony jest nakaz zapinania pasów w samochodzie i przestrzegania zasad higieny w zakładach gastronomicznych" - tłumaczył prof. Jassem.

Zaznaczył, że bardzo wiele osób w Polsce w ogóle nie powinno się stykać z dymem tytoniowym. "To osoby chore na astmę i schorzenia układu oddechowego, które pod wpływem tego dymu mogą się udusić. Zjawisko śmierci łóżeczkowej wśród noworodków też jest spowodowane dymem tytoniowym" - mówił.

Ustawa nie zakazuje palenia. Każdy dorosły może zdecydować, czy chce, czy nie chce palić. Ale kategorycznie osoba paląca nie ma prawa narażać niepalących na śmiercionośne skutki dymu" - podkreślił.

Przedstawiciele koncernów tytoniowych przekonywali również, że złym pomysłem jest wprowadzenie ostrzeżeń obrazkowych o skutkach palenia na pudełkach papierosów. "Takie ostrzeżenia nie wnoszą niczego nowego do świadomości społecznej odnośnie ryzyka, a dla przemysłu tytoniowego są bardzo kosztowne" - oświadczyła Grażyna Sokołowska z Imperial Tobacco Polska. Jej zdaniem, niektóre kraje, w których wprowadzono powszechny zakaz palenia, wycofują się już z tego zakazu, np. Niemcy.

Producenci wyrobów tytoniowych przekonywali też, że ostrzeżenia graficzne spowodują podniesienie cen papierosów, tym samym zwiększy się przemyt papierosów, a więc Skarb Państwa poniesie straty.

O tym, że zakaz palenia w lokalach gastronomicznych jest zły, przekonuje również Konfederacja Pracodawców Polskich. "Spowoduje to spadek obrotów (właścicieli lokali) i może doprowadzić wiele z nich do upadku" - oświadczyła KPP.

Jednocześnie Konfederacja oceniła jako "niezrozumiały" projektowany przepis nowelizacji o wprowadzeniu "bez merytorycznego uzasadnienia ani naukowych dowodów" zakazu produkcji i wprowadzania do obrotu tzw. e-papierosów. E-papierosy stają się coraz bardziej popularne w Polsce, bo pozwalają stosunkowo szybko rozstać się z nałogiem. Kosztują od 100 do 400 zł i są sprzedawane w stoiskach w centrach handlowych.

Posłowie komisji chcą, by zakaz palenia obejmował m.in. obiekty sportowe (jak wyjaśniano na posiedzeniu, chodzi o hale, nie zaś stadiony) oraz miejsca zabaw dzieci, plaże i miejskie parki. Palenie - w myśl projektu - nie będzie możliwe w pomieszczeniach dostępnych do użytku publicznego (co w praktyce ma oznaczać klatki schodowe, piwnice czy korytarze), a także w służbowych samochodach. Zakaz ma dotyczyć także m.in. przystanków komunikacji publicznej i dworców.

Projekt, który "wyszedł" z podkomisji, zawiera także przepis mówiący o karach dla nieprzestrzegających przepisów - 100 zł dla łamiącego zakaz palacza i 20 tys. zł dla właściciela restauracji.

Inicjatorzy zmian przypominają, że co roku w Polsce z powodu palenia papierosów umiera 70 tys. ludzi. W uzasadnieniu projektu czytamy, że ok. 9 mln Polaków pali regularnie 15-20 sztuk papierosów dziennie. Codziennie zaczyna palić około 500 nieletnich chłopców i dziewcząt, a w ciągu roku próbuje palenia ok. 180 tys. dzieci.

Istotnym problemem - jak wskazano - jest tzw. bierne palenie, które doczekało się naukowego terminu - second hand smoker, czyli palacz z drugiej ręki. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wypalany papieros wydziela dwa razy więcej dymu z tzw. strumienia bocznego niż głównego. Jak podano, ten boczny strumień zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i 4 razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez aktywnych palaczy.

Autorzy regulacji oceniają, że doświadczenia innych krajów, w których wprowadzono całkowity zakaz palenia - jak Włochy, Irlandia czy USA - dowiodły, iż warto wprowadzać zdecydowane przepisy w tym zakresie. (PAP)

ktt/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)