Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prokurator: zomowcy w "Wujku" strzelali, choć nie byli zagrożeni i mogli się wycofać

0
Podziel się:

Członkowie plutonu specjalnego ZOMO nie byli
bezpośrednio zagrożeni i nie mieli powodów, by podczas pacyfikacji
kopalni "Wujek" użyć broni. Od rannych i zabitych górników
dzieliła ich zawsze spora odległość, zawsze mieli też możliwość
wycofania się - powiedział w końcowym wystąpieniu oskarżyciel w
kończącym się procesie byłych zomowców.

Członkowie plutonu specjalnego ZOMO nie byli bezpośrednio zagrożeni i nie mieli powodów, by podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" użyć broni. Od rannych i zabitych górników dzieliła ich zawsze spora odległość, zawsze mieli też możliwość wycofania się - powiedział w końcowym wystąpieniu oskarżyciel w kończącym się procesie byłych zomowców.

Prok. Zbigniew Zięba przypomniał opinię biegłych, że górnicy zginęli od postrzałów w ważne dla życia części ciała - okolice głowy, szyję i klatkę piersiową. Wielu rannych zostało trafionych w momentach, kiedy pomagali innym rannym. Nie stanowili więc żadnego zagrożenia dla strzelających.

Za ważny dowód w sprawie prokurator uznał tzw. raport taterników - nieistniejący dziś dokument, stworzony przez instruktorów wspinaczki po obozie szkoleniowym dla zomowców. Mieli oni mówić taternikom, jak strzelali do górników. Wzywał do tego - jak mówił prokurator - dowodzący plutonem Romuald C., który, według prokuratury, powinien odpowiadać za zabójstwo.

Prokurator uważa, że choć materiał dowodowy nie pozwala na stwierdzenie, z czyjej ręki zginął konkretny górnik, to jednak odpowiedzialnością można obciążyć grupę współpracujących ze sobą osób, jaką był pluton specjalny ZOMO.(PAP)

mab/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)