Katowicka prokuratura potwierdziła, że jedna z osób, które miały być przesłuchiwane tego samego dnia i w tej samej sprawie co Barbara Blida, dostała tylko wezwanie. Pozostałe osoby - w tym Blidę - miała na przesłuchania doprowadzić Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - powiedział w piątek PAP prok. Tomasz Balas z katowickiej prokuratury.
Informację o tym, że dyrektor Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Zbigniew B., w przeszłości prezes Rudzkiej Spółki Węglowej, jako jedyny z grupy siedmiu osób nie miał być zatrzymany przez ABW podała w piątek "Rzeczpospolita".
"Uznaliśmy w jego przypadku, że wezwanie jest wystarczające. Zbigniew B. stawił się na przesłuchanie, postawiono mu zarzuty, obecnie jest podejrzanym" - powiedział PAP prok. Balas.
Prokurator nie chciał komentować innych doniesień piątkowej "Rz", m.in. dotyczących zamiaru postawienia Blidzie przez prokuraturę zarzutu przyjęcia łapówek w wysokości 500 tys. zł od Barbary Kmiecik w postaci m.in. prezentów czy wyjazdów zagranicznych.
O tym, że Blida miała przyjmować takie prezenty mówił wcześniej w Sejmie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dotychczas prowadzący śledztwo informowali, że Blidzie miano zarzucić wręczanie korzyści majątkowych i pośredniczenie w tym procederze. Balas nie wykluczył przesłania sprostowania co do części informacji podawanych w piątek.
Zapowiedział jednocześnie szersze informacje na temat prowadzonego przez katowicką prokuraturę śledztwa w poniedziałek. Zastrzegł jednak, że może to być jedynie krótki i ogólny komunikat. "Łódzka prokuratura, która bada okoliczności śmierci Barbary Blidy, może też badać zasadność naszych decyzji, a więc ujawnianie szczegółów w mediach może być potraktowane jako próba publicznej obrony. Chcielibyśmy uniknąć takich posądzeń" - powiedział Tomasz Balas.
Blida śmiertelnie postrzeliła się, kiedy do jej domu wkroczyli funkcjonariusze ABW. (PAP)
lun/ wkr/ jra/