Pięć osób, podejrzanych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się czerpaniem korzyści z nierządu, trafiło w czwartek do aresztów. Decyzją sądu troje zostało aresztowanych na trzy miesiące, dwoje - na jeden.
Jak poinformowała PAP w czwartek rzeczniczka przemyskiego sądu Lucyna Oleszek, na trzy miesiące do aresztu trafiło dwóch mężczyzn podejrzanych o kierowanie gangiem oraz Ukrainka, która werbowała swoje rodaczki do pracy.
Sąd uzasadnił decyzję o zastosowaniu aresztów obawą przed ukrywaniem się podejrzanych i przed mataczeniem. Dwaj pozostali mężczyźni to członkowie gangu. Ich sąd aresztował na miesiąc.
Do rozbicia gangu doszło w poniedziałek wieczorem. W akcji brali wspólnie udział policjanci z Centralnego Biura Śledczego oraz funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu i Zarządu Zabezpieczeń Działań KGSG.
Rzecznik podkarpackiej policji nadkom. Mariusz Skiba mówił, że policjanci i strażnicy weszli do motelu, pod którego szyldem funkcjonowała agencja towarzyska. Na miejscu zastali kobiety, które trudniły się nierządem, ich klientów i obsługę. W tym samym czasie inni funkcjonariusze weszli do domów podejrzewanych osób na terenie Przemyśla i Jarosławia. Zatrzymano czterech mężczyzn, mieszkańców województwa podkarpackiego i kobietę - obywatelkę Ukrainy.
Wszystkim postawiono zarzuty czerpania korzyści z nierządu i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Dwóm mężczyznom zarzucono kierowanie gangiem. Jak powiedziała rzeczniczka SG w Przemyślu kpt. Elżbieta Pikor, jeden z szefów grupy to były policjant z Przemyśla.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Ukrainka werbowała kobiety w swoim kraju do pracy w agencji. Sześć kobiet, które strażnicy graniczni zastali w agencji, pochodzi z Ukrainy. Pikor poinformowała, że z dokumentów pobytowych kobiet wynika, że wjechały one do Polski w oparciu o wizy z prawem do pracy - miały być zatrudnione w gospodarstwach rolnych, jednak nigdy tam nie dotarły.
"Jedna z nich to studentka pierwszego roku przemyskiej uczelni, w agencji towarzyskiej dorabiała sobie do czesnego" - dodała Pikor.
Ukrainki pozostają do dyspozycji Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Czeka je procedura związana z wydaleniem z Polski oraz zakaz wjazdu do naszego kraju - od 3 do 5 lat.
Sprawą od kilku miesięcy zajmowała się specjalna grupa powołana przez Komendanta Głównego Policji i Komendanta Głównego Straży Granicznej. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Przemyślu.(PAP)
api/ pz/ gma/