Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Radom: Dobiega końca proces b. zomowca oskarżonego w procesie Czerwca'76

0
Podziel się:

Przed Sądem Okręgowym w Radomiu odbyła się we
wtorek ostatnia rozprawa w procesie byłego zomowca z Lublina,
oskarżonego o brutalne bicie uczestników radomskiego Czerwca '76.
Prokurator domagał się dla oskarżonego dwóch i pół roku więzienia,
obrona wnosiła o uniewinnienie. Wyrok ma być ogłoszony 1
października.

Przed Sądem Okręgowym w Radomiu odbyła się we wtorek ostatnia rozprawa w procesie byłego zomowca z Lublina, oskarżonego o brutalne bicie uczestników radomskiego Czerwca '76. Prokurator domagał się dla oskarżonego dwóch i pół roku więzienia, obrona wnosiła o uniewinnienie. Wyrok ma być ogłoszony 1 października.

Prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej, który przygotował akt oskarżenia, podkreślił w mowie końcowej, że najczęściej słyszanymi słowami, które padały na sali rozpraw z ust byłych funkcjonariuszy i oskarżonego to: "nie byłem, nie pamiętam".

"Mamy do czynienia z solidarnością środowiska i zmową milczenia oraz kuriozalnymi wręcz zeznaniami milicjantów, tak jak to, w którym jeden z nich mówił, że został uprowadzony z ulicy i wysłany do akcji tłumienia protestu w Radomiu. Z drugiej strony mamy relacje pokrzywdzonych, opisujących bicie" - mówił prokurator.

Janowi D. zarzucono popełnienie dwóch czynów, które stanowią zbrodnię komunistyczną. Został oskarżony o to, że 25 czerwca 1976 roku wspólnie z innym, nieżyjącym już funkcjonariuszem lubelskiego ZOMO, podczas zatrzymywania Mariana S., pobił go narażając na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszkodzenia zdrowia. Drugi czyn dotyczy psychicznego i fizycznego znęcania się nad 28 zatrzymanymi uczestnikami protestu. W nocy z 25 na 26 czerwca 1976 r. Jan D., wraz z ponad 40 funkcjonariuszami ZOMO w Lublinie i MO w Szydłowcu koło Radomia, konwojował ich do szydłowieckiego komisariatu milicji. Według śledczych, Jan D. wziął udział w pobiciu zatrzymanych, skrępowanych w parach kajdankami. Przechodzili oni pomiędzy grupami funkcjonariuszy, ustawionych w dwóch szpalerach, czyli przez tzw. ścieżki zdrowia.

Za te czyny prokurator domagał się dla oskarżonego dwóch i pół roku więzienia oraz podania wyroku do publicznej wiadomości.

Obrońca Jana D. podkreślał z kolei, że "oskarżony nie może być ogniwem, które skupia wszelkie odium tamtych wydarzeń".

"Winę trzeba ustalić indywidualnie, a w tym przypadku mamy do czynienia z poszlakowymi dowodami. W dokumentach sporządzonych po zatrzymaniu Mariana S. nie ma wzmianek o obrażeniach powstałych w wyniku pobicia, nie ma też żadnych dowodów na to, że oskarżony bił kogoś w Szydłowcu. Skazanie przy takim materiale dowodowym byłoby stosowaniem odpowiedzialności zbiorowej" - mówił adwokat, wnosząc o uniewinnienie Jana D.

O to samo prosił sąd oskarżony. Podkreślał, że jego oddział wezwano do Radomia w celu zademonstrowania siły, a nie tłumienia protestu. Mówił, że nie bił Mariana S., bo ten się nie szarpał i użycie środków przymusu nie było konieczne.

25 czerwca 1976 r. robotnicy zaprotestowali przeciw wprowadzanym przez władze podwyżkom cen żywności. Zaczęły się strajki i demonstracje w Radomiu, Ursusie i Płocku. Według danych IPN, w Radomiu zatrzymano 651 osób, w Ursusie - 194, a w Płocku - 55. W całym kraju w proteście przeciw podwyżkom strajkowało ok. 100 zakładów. W efekcie 25 czerwca wieczorem ówczesny premier Piotr Jaroszewicz odwołał podwyżki, a na uczestników protestów spadły później represje.(PAP)

ilp/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)