Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Radom: Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie pomawiania wiceprezydenta o współpracę z SB

0
Podziel się:

Prokuratura Rejonowa w Radomiu odmówiła
wszczęcia śledztwa w sprawie zawiadomienia, jakie złożył
wiceprezydent tego miasta, Krzysztof Gajewski, dotyczące
pomawiania go o agenturalność przez lokalnych działaczy
samorządowych. Prokuratura uznała, że czyn uległ przedawnieniu.

Prokuratura Rejonowa w Radomiu odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie zawiadomienia, jakie złożył wiceprezydent tego miasta, Krzysztof Gajewski, dotyczące pomawiania go o agenturalność przez lokalnych działaczy samorządowych. Prokuratura uznała, że czyn uległ przedawnieniu.

Poinformował o tym w czwartek PAP prokurator rejonowy w Radomiu, Mariusz Potera.

Z oświadczeń lokalnych działaczy politycznych, jakie w prokuraturze złożył wiceprezydent wynika, iż jeden z samorządowców zagroził mu podczas budowania koalicji wyborczej w 1994 roku w Radomiu. Miał twierdzić, że jeśli jego kandydatura będzie popierana na stanowisko członka zarządu miasta, to on ujawni materiały o współpracy Gajewskiego z SB. Gajewski utrzymywał, że informacje te rozpowszechniano przy kolejnych kampaniach wyborczych.

Prokuratura uznała to za groźbę bezprawną, której karalność przedawniła się z dniem 1 lipca 1999 roku. Stwierdziła też, że pomówienia o agenturalność są zniesławieniem, które może być ścigane z oskarżenia prywatnego.

"Uznałem, że prezydent jako osoba publiczna nie może być chroniony przez prokuraturę, tylko powinien sam dochodzić swoich roszczeń na drodze karnej, czyli skierowania do sądu prywatnego aktu oskarżenia, albo cywilnej o ochronę dóbr osobistych. W zakresie pomówienia przez cztery osoby wskazane przez prezydenta przekazałem komplet materiałów do Sądu Rejonowego" - powiedział Potera.

Gajewski powiadomił także prokuraturę o ewentualnym, uzasadnionym podejrzeniu ujawnienia tajemnicy państwowej. Według wiceprezydenta, w związku z pomawianiem go o współpracę ze służbami PRL ktoś miał widzieć odpowiednie dokumenty. Dlatego domniemywał, że "funkcjonariusz publiczny mógł do 1994 roku w nieuprawniony sposób zapoznać się z teczką tajnego współpracownika +Krzysztof+", która była objęta klauzulą tajemnicy państwowej.

Prokuratura uznała, że jest uzasadnione podejrzenie, iż bliżej nieokreślony funkcjonariusz radomskiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa ujawnił informację z tej teczki nie później niż w czerwcu 1994 roku. Jeden z ówczesnych działaczy samorządowych rozpropagował ją. Ujawnienie tajemnicy państwowej i wykorzystanie jej przedawniło się z dniem 1 lipca 2004 roku.

Prokuratura skierowała natomiast do Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) w Warszawie dokumenty Gajewskiego dotyczące rzekomego poświadczenia nieprawdy w teczce "Krzysztofa". Jest w niej dokument, który Gajewski miał sporządzać w sierpniu 1979 roku w siedzibie SB w Radomiu, gdzie był wezwany i nakłaniany do współpracy. Funkcjonariusze kazali mu napisać oświadczenie, że rozmowę, którą przeprowadzili, zachowa w tajemnicy. Gajewski podpisał je z datą sierpniową. Kiedy przeglądał te materiały w 2006 roku stwierdził, że oświadczenie chyba nie jest podpisane jego ręką, a data jest przeprawiona na styczeń.

Jesienią ubiegłego roku Gajewski otrzymał pismo z IPN w którym napisano, że z zebranej dokumentacji wynika, iż współpracował on ze służbami bezpieczeństwa. W kwietniu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił postanowienie Instytutu. IPN zaskarżył wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nazwisko Krzysztofa Gajewskiego pojawiło się na tzw. liście Wildsteina. (PAP)

ilo/ mki/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)