Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rick Santorum-dobry człowiek z koncepcjami, ale niewybieralny

0
Podziel się:

Mary Ann's Diner w miasteczku Derry w stanie New Hampshire to jedna z tysięcy
tanich restauracji w USA pielęgnujących legendę lat 50. ubiegłego wieku. Nie przypadkiem Rick
Santorum wybrał ją, aby spotkać się z wyborcami.

Mary Ann's Diner w miasteczku Derry w stanie New Hampshire to jedna z tysięcy tanich restauracji w USA pielęgnujących legendę lat 50. ubiegłego wieku. Nie przypadkiem Rick Santorum wybrał ją, aby spotkać się z wyborcami.

Ściany Mary Ann's Diner zdobią wielkie fotografie Marylin Monroe i Elvisa Presleya, między stolikami stoją staroświeckie szafy grające. W hallu zaprasza do relaksu kanapa w postaci pokrytego skórą tylnego siedzenia limuzyny z tamtej epoki, z tylnymi światłami w kształcie kandelabrów.

Santorum, były senator i kandydat do nominacji prezydenckiej w Partii Republikańskiej (GOP), na każdym kroku podkreśla swój patriotyzm, przywiązanie do tradycyjnych wartości i religii katolickiej oraz swoje skromne pochodzenie - jest synem górnika, włoskiego imigranta z Pensylwanii.

Swoim sukcesem w prawyborach w Iowa, gdzie prawie wygrał z faworytem GOP, Mittem Romneyem, były senator niespodziewanie doszlusował do czołówki pretendentów do nominacji.

Zanim Santorum przybył do Mary Ann's Diner, restauracja pękała już w szwach - nie tyle od konsumentów (nie wszystkie stoliki były zajęte), co od dziennikarzy tłoczących się między stolikami.

O godz. 12:30 po południu senator przyjeżdża z żoną, aby porozmawiać z wyborcami-mieszkańcami Derry. Zaledwie przekracza próg restauracji, a zwartym kordonem otacza go tłum reporterów z magnetofonami i kamerami. Wśród nich tuzy amerykańskich mediów - wszyscy śledzą, czy Santorum to gwiazda jednego tygodnia, czy poważny przeciwnik Romneya. Miesiąc temu na podobnym spotkaniu w Mary Ann's Diner, kiedy poparcie dla senatora nie przekraczało 6 procent, był tylko jeden dziennikarz.

Przeciskając się z żoną przez napierających na niego dziennikarzy, senator podchodzi do stolików, nachyla się nad jedzącymi lunch ludźmi, coś do nich mówi, ściska dłonie, i żegna pokazując kciuk do góry: jestem z wami, wszystko będzie okej. Jedni odpowiadają życzliwie, czasem z entuzjazmem, inni dość obojętnie.

Po wyjściu z restauracji Santorum rozmawia na chodniku z prasą. Dziennikarze pytają, czy ma szanse na nominację, skoro jest uważany za "niewybieralnego" w konfrontacji z prezydentem USA Barackiem Obamą.

"To absurdalna opinia" - mówi. - Romney uchodzi za wybieralnego, ale przegrał dużo więcej wyborów niż wygrał. W naszej partii potrzebujemy prawdziwych konserwatystów, takich jak (Ronald) Reagan, którzy byliby silną alternatywą dla Obamy. Mamy jeszcze dużo prawyborów, pula kandydatów się zawęzi i będziemy mieli wyścig jeden na jednego: Mitt Romney przeciw Rickowi Santorumowi i ja go wygram".

W tym momencie od tyłu wzbiera skandowanie: "Ron Paul nie nienawidzi gejów!". To zebrani pod restauracją młodzi fani popularnego kongresmana z Teksasu, idola libertarian, który w sondażach w New Hampshire prowadzi z Santorumem. Ich okrzyki zagłuszają wypowiedź senatora.

Santorum naraził się liberalnym Republikanom za radykalny sprzeciw wobec małżeństw homoseksualistów i aborcji. Jego konserwatywne stanowisko pomogło mu w Iowa, gdzie religijna prawica jest silna, ale szkodzi w New Hampshire - stanie, w którym uważa się, że państwo nie ma prawa wtrącać się do prywatnych spraw obywateli. Nie pierwszy raz zarzucono mu, że jest homofobem. W przeddzień wtorkowych prawyborów plasuje się w sondażach na czwartym miejscu.

"Będę szczęśliwy, jeśli w New Hampshire przejdę drugi" - wyznał wcześniej na wiecu w Manchester.

Liczy jednak na ponowny wzrost poparcia na południu, w amerykańskim "pasie biblijnym". Ale czy starczy mu funduszy na kampanię? Komentatorzy mają wątpliwości. Nie zapewni ich partyjny establishment.

Santorum stara się odwrócić uwagę od swego zachowawczego przesłania w sprawach społeczno-kulturowych. W tym roku liczy się przede wszystkim gospodarka. Co zrobi pan, aby pomóc ludziom wyrzucanym ze swych domów odbieranych przez banki za niespłacone długi? - pyta jeden z reporterów.

"Najlepszym sposobem jest poprawienie stanu gospodarki. Wtedy wartość domów wzrośnie i ich właściciele będą mogli spłacić długi hipoteczne. Mieliśmy długą recesję, bo prezydent dławi wzrost gospodarczy przez zwiększanie regulacji rządowych. W zeszłym roku wprowadził 150 nowych przepisów, które kosztowały prywatny biznes 100 miliardów dolarów. To rekord - dwa i pół razy więcej regulacji, niż średnia w ostatnim ćwierćwieczu. Ta administracja po prostu nie rozumie, że rozbudowa rządu i podwyższanie podatków niszczy gospodarkę, a rynek mieszkaniowy w szczególności" - mówi senator.

Joseph McCaffrey, cieśla-samodzielny wykonawca z Northwood w New Hampshire, będzie głosował na Ricka Santoruma. "To dobry człowiek i ma pewne dobre koncepcje. Politycy notorycznie kłamią. Tylko czasem ktoś się pojawia, kto mówi to, w co rzeczywiście wierzy. Rick od roku powtarza to samo i trzyma się tego" - mówi.

McCaffrey zdaje sobie sprawę, że skrajne jak na dzisiejsze standardy stanowisko Santoruma w sprawach społeczno-kulturowych może odpychać od niego umiarkowanych wyborców. Uważa jednak, że to nie problemy gejów czy aborcji zadecydują w tegorocznych wyborach. "Ci, co wytykają Santorumowi konserwatywne poglądy w tych kwestiach, chcą odwrócić uwagę od problemów gospodarki, które nas wykańczają. Europa stoi nad przepaścią, a my jesteśmy zaraz za nią" - mówi cieśla z Northwood, który ma pretensję do Waszyngtonu, że wspomaga euro.

"Dlaczego Fed (amerykański bank centralny - przyp. PAP) wykupuje euro, chociaż ta waluta traci na wartości?" - pyta. Nie daje się przekonać, że krach w Europie nie leży w interesie USA.

McCaffrey podkreśla, że jeśli Santorum nie zostaniem kandydatem GOP na prezydenta, "oczywiście poprze Romneya".

"Gdyby przeciw Obamie o Biały Dom ubiegała się Myszka Miki, wybrałbym Myszkę Miki" - kwituje.

Z Nashua w New Hampshire Tomasz Zalewski (PAP)

tzal/ cyk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)