TASS, Reuters) - Rosyjskie władze zaapelowały w środę do władz i do opozycji Kirgistanu o powstrzymanie się od przemocy. W następstwie starć milicji z opozycją, która domaga się ustąpienia władz, mogło zginąć do 100 osób, a wiele zostało rannych.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew uważa, że najważniejsze jest to, by nie dopuścić do nowych ofiar i odbudować, jak się wyraził, "sterowność państwa" - powiedziała rzeczniczka Miedwiediewa Natalia Timakowa.
Zdaniem Miedwiediewa to sprawa wewnętrzna Kirgistanu, lecz "forma, w jakiej wyrażono protest, świadczy o skrajnym oburzeniu zwykłych ludzi na władze".
"Kirgistan pozostaje strategicznym partnerem Rosji, toteż będziemy uważnie śledzić rozwój zdarzeń w tej republice" - oświadczyła Timakowa.
Premier Rosji Władimir Putin też zaapelował do władz Kirgistanu o unikanie przemocy. Zdementował spekulacje, jakoby Rosja przyłożyła rękę do zdarzeń, które doprowadziły do starć między siłami rządowymi a tysiącami zwolenników opozycji.
W środę wieczorem agencje podały, powołując się na przedstawicieli kirgiskiej opozycji, że rząd w tym kraju podał się do dymisji, a prezydent, którego ustąpienia opozycja domagała się od dawna, odleciał z Biszkeku samolotem.
Na pytanie ITAR-TASS, czy Bakijew nie leci przypadkiem do Moskwy, źródło kremlowskie odpowiedziało: "Wątpię. Rosja go nie oczekuje".
Poprzednik Bakijewa Askar Akajew, który w roku 2005 został zmuszony do ustąpienia w następstwie gwałtownych protestów - tzw. tulipanowej rewolucji - uciekł z rodziną do Rosji.(PAP)
mmp/ mc/
5993600 5992762 5993662