Spotkaniami i uroczystościami upamiętnia w piątek Rosja 15. rocznicę przyjęcia postsowieckiej konstytucji, zatwierdzonej w 2003 r. w referendum dwa miesiące po tym, jak ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn rozwiązał Radę Najwyższą. Nie obyło się bez incydentu.
"Przyjęcie rosyjskiej konstytucji było kamieniem milowym w historii naszego kraju i świata" - oświadczył prezydent Dmitrij Miedwiediew na konferencji na Kremlu.
Jak podkreślił, przyjmując konstytucję w referendum "naród zdecydowanie opowiedział się za swobodnym i postępowym rozwojem, za zmianą stosunków politycznych i gospodarczych w kierunku państwa socjalnego i sprawiedliwego społeczeństwa". Wystąpienie Miedwiediewa było transmitowane na żywo w telewizyjnym programie "Wiesti".
Jeden z uczestników konferencji przerwał przemówienie prezydenta krzycząc: "Poprawki do konstytucji są haniebne, potrzebujemy wolnych wyborów!".
Rosyjski prezydent kontynuował swoje wystąpienie jak gdyby nigdy nic, ale gdy do protestującego zbliżyli się ochroniarze, by go wyprowadzić, powiedział: "Nie trzeba go nigdzie zabierać. Niech zostanie i słucha. Szczerze mówiąc, konstytucję przyjęto właśnie po to, by każdy miał prawo wyrazić swoje zdanie".
Słowa Miedwiediewa zostały przyjęte brawami. Mimo to sprawcę zamieszania wyrzucono z sali.
Przez 15 lat do rosyjskiej konstytucji nie wprowadzano żadnych poprawek, ale obie izby rosyjskiego parlamentu zaakceptowały niedawno poprawki do konstytucji wydłużające kadencję prezydenta i Dumy z czterech do - odpowiednio - sześciu i pięciu lat.
Poprawki muszą teraz zyskać poparcie co najmniej dwóch trzecich, tj. 56 z 83 regionalnych zgromadzeń ustawodawczych Rosji. Wszystkie te gremia - podobnie jak Duma - zdominowane są przez prokremlowską partię Jedna Rosja.
Zdaniem niektórych obserwatorów, obecna reforma konstytucyjna, przewidująca także rozszerzenie funkcji kontrolnych parlamentu nad rządem, jest elementem planu przygotowanego w czasie prezydentury Władimira Putina i mającego utorować mu drogę powrotu na Kreml. (PAP)
mw/ ro/
2446