Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rozpoczął się proces, w którym b. policjant odpowiada za zlecenie zabójstwa

0
Podziel się:

Przed krakowskim sądem rozpoczął się w
poniedziałek proces, w którym były funkcjonariusz małopolskiej
komendy policji Jerzy K. odpowiada za zlecenie zabójstwa kolegi
oraz zorganizowanie kilku napadów na niego. Razem z Jerzym K. za
udział w zabójstwie i napadach odpowiada pięciu mężczyzn.

Przed krakowskim sądem rozpoczął się w poniedziałek proces, w którym były funkcjonariusz małopolskiej komendy policji Jerzy K. odpowiada za zlecenie zabójstwa kolegi oraz zorganizowanie kilku napadów na niego. Razem z Jerzym K. za udział w zabójstwie i napadach odpowiada pięciu mężczyzn.

Według ustaleń prokuratury, motywem działania Jerzego K. była chęć przejęcia przez niego opieki nad 10-letnią pasierbicą zamordowanego mężczyzny. Kiedy nie udało mu się tego zrealizować "po dobroci", policjant osaczał rodzinę, organizując napady rabunkowe. W końcu - obawiając się dekonspiracji - wydał polecenie zabójstwa ojczyma dziecka.

W poniedziałek sąd wysłuchał wyjaśnień dwóch oskarżonych. Jerzy K. prawdopodobnie będzie wyjaśniał jako ostatni.

Śledztwo w tej sprawie trwało dwa lata i było bardzo trudne z uwagi na podejmowane przez Jerzego K. próby zacierania śladów zbrodni i wpływania na przebieg postępowania.

Jak ustalono, 53-letni nadkom. Jerzy K., biegły sądowy i pracownik laboratorium kryminalistycznego KWP w Krakowie, zainteresował się 10-letnią córką konkubiny swojego kolegi Jacka F. Obaj znali się od blisko 20 lat; Jacek F. remontował mu mieszkanie.

Jerzy K. poznał dziewczynkę, kiedy przyniosła narzędzia Jackowi F. Dziewczynka zrobiła na nim duże wrażenie, spodobała mu się jej wrażliwość i inteligencja - i postanowił ją adoptować. Jego dzieci były już dorosłe. Otoczył dziecko opieką, przyjmował w domu, gdzie jego żona pomagała jej w nauce, organizował zajęcia hippiczne. Obiecywał sfinansowanie operacji niepełnosprawnej siostry dziewczynki - w razie wyrażenia przez rodzinę zgody na adopcję dziewczynki.

Jednak matka dziewczynki, ani jej konkubent Jacek F., nie chcieli się zgodzić na adopcję dziecka. Wtedy Jerzy K. - zdaniem prokuratury - podjął działania zmierzające do skłócenia pary i wykazania, że nie są w stanie się opiekować dziećmi. Zlecił znajomemu zorganizowanie dwóch napadów rabunkowych na mieszkanie Jacka F. i jedno wymuszenie rozbójnicze. Doprowadził do tego, że rodzina Jacka F. poczuła się zagrożona. W efekcie konkubina Jacka F. trafiła z czwórką dzieci do ośrodka interwencji kryzysowej, on sam wrócił do rodziny, a dziewczynka zamieszkała u Jerzego K. i jego żony.

Matka 10-latki i jej konkubent nie ufali jednak nowym opiekunom córki. To skłoniło policjanta do zlecenia zabójstwa Jacka F. Po nim miała zginąć jego partnerka lub - jak wynika z materiału dowodowego - "pozostać na wózku inwalidzkim tak, by nie mogła sprawować opieki nad dziewczynką".

Pod koniec czerwca 2004 roku trzej mężczyźni kierowani przez Jerzego K. porwali z przystanku Jacka F., pobili go, umieścili w bagażniku samochodu, po czym podjechali pod siedzibę Wojewódzkiej Komendy Policji. Tam do auta zszedł Jerzy K. i odgrażał się Jackowi F., po czym wrócił do pracy.

Przebieg porwania, obecność Jerzego K. na miejscu i późniejsze wyjście na parking policyjny prokuratura udokumentowała m.in. billingami telefonicznymi, ponieważ wspólnicy kontaktowali się przez komórki; wydrukiem z pobliskiego bankomatu, w którym Jerzy K. pobrał 1500 zł dla dwóch uczestników zabójstwa; oraz rejestrami jego wejść i wyjść z komendy policji.

Nagie zwłoki Jacka F., skrępowane drutem i obciążone pustakami, wyłoniono na początku lipca 2004 roku ze zbiornika w Rożnowie. Dzięki nieostrożnemu użyciu telefonu ofiary przez jednego ze sprawców, zeznaniom świadków zdobytym dzięki programowi telewizyjnemu "997" prokuratura mogła stopniowo odkrywać szczegóły, przebieg wydarzeń i kolejnych podejrzanych.

Jerzy K., który w toku śledztwa przeszedł na policyjną emeryturę, nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów i nie odnosił się do zarzutów. W toku śledztwa był badany przez biegłych lekarzy, którzy nie kwestionowali jego poczytalności. Prokuratura zapowiedziała, że będzie się domagać dla niego kary dożywocia.(PAP)

hp/ bno/ rod

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)