Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rozpoczął się proces ws. wielkiego "przemytu" kokainy

0
Podziel się:

Przed stołecznym sądem ruszył proces w głośnej sprawie "przemytu" w 2009 r.
do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. Była to "prowokacja policyjna" USA, Kolumbii i Polski w
celu ujęcia dystrybutorów narkotyku na Europę - sądzonych obecnie cudzoziemców.

Przed stołecznym sądem ruszył proces w głośnej sprawie "przemytu" w 2009 r. do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. Była to "prowokacja policyjna" USA, Kolumbii i Polski w celu ujęcia dystrybutorów narkotyku na Europę - sądzonych obecnie cudzoziemców.

Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie dotyczy transportu ponad tony kokainy o wartości ok. 100 mln zł z Kolumbii do Polski z lutego 2009 r. Była to wspólna operacja specjalna amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami (DEA), kolumbijskiej policji i polskiej ABW - największa w historii polskich służb. Za "próbę wprowadzenia kokainy do obrotu w Polsce" grozi do 10 lat więzienia.

W poniedziałek prokurator odczytała akt oskarżenia. Spośród pięciu podsądnych do tej pory karany był tylko jeden - 20 lat temu otrzymał w Holandii wyrok ośmiu lat więzienia za przestępstwa narkotykowe. Przed stołecznym sądem wszyscy oskarżeni nie przyznali się do winy, odmówili także składania wyjaśnień do czasu zapoznania się z pełnym materiałem dowodowym w sprawie. Chodzi m.in. o materiały audiowizualne zarejestrowane przez ABW.

Wcześniej - przed odczytaniem aktu oskarżenia - obrońcy oskarżonych wnioskowali o odroczenie rozpoczęcia procesu, uzasadniali to właśnie niepełną wiedzą swoich klientów na temat zebranych przez służby dowodów. Wskazywali, że stenogramy z tych nagrań zawarte w aktach nie spełniają warunków pełnego materiału dowodowego. "Skoro oskarżony nie zna treści rozmów, które zostały nagrane, to w jaki sposób ma się ustosunkować do aktu oskarżenia?" - pytał jeden z obrońców, mec. Przemysław Florek.

Sąd nie uwzględnił jednak wniosku obrony. W ocenie sądu oskarżeni mieli wystarczająco dużo czasu na zapoznanie się z aktami sprawy, zaś materiały audiowizualne mają być odtwarzane na jednej z najbliższych rozpraw w końcu listopada. "Na pewno nie będzie się działo nic, co w jakikolwiek sposób naruszyłoby prawa oskarżonych do obrony" - mówiła sędzia Urszula Krzynówek.

Sprawę ogłoszono ponad dwa lata temu jako wielki sukces ABW. Transport 1,3 tony kokainy o wartości ok. 100 mln zł z Kolumbii do Polski był nadzorowany przez służby; chodziło o to, by "namierzyć" europejską siatkę dystrybutorów.

W połowie lutego 2009 r. w Warszawie zatrzymano sześciu obcokrajowców, w tym pochodzenia południowoamerykańskiego, którzy przyjechali do Polski, by zorganizować dalszą dystrybucję kokainy. Jak pisały media, nakładem dużych kosztów ABW przygotowała wielką operację, aby uwiarygodnić sytuację. Handlarzom wmówiono, że za wszystkim stoi wpływowy "generał SB". Kokainę trzymano w magazynie strzeżonym przez ABW. Mężczyźni zostali ujęci, gdy wzięli z niego próbki towaru. Według mediów narkotyki zniszczono na polecenie prokuratury i za zgodą stołecznego sądu.

W maju br. proces przeniesiono ze stołecznego Sądu Rejonowego do SO. Chciała tego obrona, która kwestionuje legalność operacji oraz podkreśla, że oskarżeni nie weszli w posiadanie kokainy. Sąd Apelacyjny w Warszawie uzasadnił przeniesienie m.in. tym, że wymaga analizy, "czy służby specjalne nie przekroczyły granic dozwolonej prawem prowokacji". W sprawie są czterej tzw. świadkowie anonimowi, zapewne oficerowie którejś ze służb. W procesie może zajść potrzeba pomocy prawnej z zagranicy.

W lipcu karze 5 lat więzienia i 100 tys. zł grzywny poddał się szósty z oskarżonych - obywatel Kolumbii Enrique Hernan N. SO uwzględnił wtedy wniosek N. i bez procesu wymierzył mu karę. "Przyznaję, że popełniłem błąd" - oświadczył sądowi N., według służb USA - organizator przerzutów narkotyków do Europy. N. zeznał, że nie był pośrednikiem narkotykowym, ale jedynie kierowcą zatrzymanego wtedy cudzoziemca.

Oskarżeni są ścigani także w USA, a polskie sądy zgodziły się już na ich wydanie do Stanów - ale dopiero po tym, jak odbędą ewentualne wyroki skazujące w naszym kraju. "Wydanie N. do USA po odsiedzeniu kary w Polsce zablokował niedawno Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu" - mówił wówczas PAP jego obrońca N. mec. Ryszard Berus. Dodał, że ETPC zakazał polskiemu ministrowi sprawiedliwości wydawania N. USA - do czasu rozstrzygnięcia przez Strasburg skargi N. na decyzję polskich sądów o jego ekstradycji. Obrona N. podnosi, że w USA byłby sądzony za ten sam czyn, co w Polsce - a tego zabrania prawo.

"Strona amerykańska twierdzi, że 20 stycznia 2009 r. przelana została kwota 100 tys. dolarów z Meksyku do Wschodniego Okręgu Michigan w USA w celu opłacenia polskiego urzędnika konsularnego stacjonującego w Kolumbii" - ujawnił SA, zgadzając się na ekstradycję N. Według Amerykanów N. "wierzył, że ten polski urzędnik zgodził się na udział w przewozie 1000 kg kokainy do Polski z Kolumbii". Według mediów ok. miliona zł kosztowało wysłanie na cztery lata oficera ABW do Ameryki Płd., który przyjął rolę konsula podatnego na korupcję.

Marcin Jabłoński (PAP)

mja/ abr/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)