Organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) oświadczyła w piątek, że "informacje Wikileaks nie łamią prawa" i wyraziła ubolewanie, że USA i Francja idą w sferze wolności pracy w ślady takich państw jak Chiny czy Tajlandia.
"Informacje, jakie Wikileaks udostępniło prasie i dziennikarzom, a następnie opinii publicznej, leżą w interesie publicznym i nie łamią prawa", bo dotyczą "prawa dostępu do informacji każdego obywatela" - powiedział dyrektor ds. publikacji RSF Gille Lordet.
"Informacje z depesz dyplomatycznych są rozpowszechniane jednocześnie z prowadzeniem prac nad nimi przez pięć międzynarodowych mediów" - przypomniała organizacja, zadając pytanie, czy "należy także poddać cenzurze te dzienniki" albo "resztę mediów, które nie współpracowały bezpośrednio z Wikileaks, ale pisały o tych informacjach".
Według RSF Wikileaks "niczego nie skradła", a tylko "zdobyła dokumenty reprezentujące interes publiczny".
Odnosząc się do faktu, że francuski rząd chce zakazać "goszczenia" demaskatorskiego portalu internetowego Wikileaks na serwerach we Francji, organizacja podkreśliła, że interwencja "polityczna w celu zablokowania przez serwery goszczenia (strony internetowej) jest niedopuszczalna".
RSF pozytywnie oceniła fakt, że Wikileaks współpracuje z dziennikarzami przy ujawnianiu swoich informacji.
"W tych pięciu mediach jest w sumie 120 dziennikarzy", którzy analizują i edytują te depesze przed ich publikacją, co "przydaje wartości tym informacjom, bo nie są podawane na surowo, lecz mogą być umieszczone w kontekście i wyjaśnione" - podkreśla RSF.(PAP)
mw/ kar/
7826174