Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym uchylił immunitet i zgodził się na przedstawienie zarzutów warszawskiemu prokuratorowi Krzysztofowi W. Nie wyraził zgody na jego aresztowanie, o co też wnioskowała łódzka prokuratura apelacyjna.
Jak dowiedziała się w środę PAP w prokuraturze, decyzja zapadła we wtorek. Jest ona nieprawomocna, prokurator może się od niej odwołać. Odwołania - w przypadku braku zgody na aresztowanie - nie wyklucza także łódzka prokuratura, która chce przedstawić W. zarzuty. Będzie mogła je przedstawić dopiero, gdy decyzja o uchyleniu immunitetu się uprawomocni.
"Po uzyskaniu pisemnego uzasadnienie tej decyzji poważnie rozważymy możliwość zaskarżenia tego postanowienia w przypadku braku zgody na tymczasowe aresztowanie" - powiedział w środę PAP rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi Jarosław Szubert.
Nie chciał ujawnić jakie zarzuty prokuratura chce przedstawić Krzysztofowi W.
Chodzi o śledztwo dotyczące korupcji i poświadczania nieprawdy w dokumentacji medycznej, w którym jednym z podejrzanych jest m.in. producent filmowy Lew R.
Prokuratorów, tak jak sędziów i parlamentarzystów, chroni immunitet, który trzeba uchylić, by móc stawiać zarzuty, czy żądać aresztowania. Proces przed sądem dyscyplinarnym, z mocy ustawy o prokuraturze, jest w całości niejawny. Krzysztof W. ma 7 dni na odwołanie od nieprawomocnej decyzji sądu dyscyplinarnego I instancji. Zarzuty będzie mógł usłyszeć, gdy decyzja o uchyleniu immunitetu się uprawomocni.
Łódzka prokuratura już raz oskarżyła o korupcję prok. Krzysztofa W. (po uchyleniu immunitetu do tej sprawy); proces toczy się przed stołecznym sądem. Prokurator został zatrzymany wiosną 2007 r. w wyniku "pułapki kryminalistycznej", gdy osoba podstawiona przez CBŚ miała mu wręczyć 300 tys. zł łapówki. Miał oferować załatwianie różnych spraw w prokuraturze i sądach, m.in. skrócenie aresztu. O zatrzymaniu szeroko informowały media, specjalną konferencję prasową zorganizowali ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.
Wręczone pieniądze były znaczone fluorescencyjnym proszkiem, którego drobiny policyjni technicy znaleźli na kancie dłoni i spodniach zatrzymanego. W. nie został aresztowany, bo chronił go prokuratorski immunitet. Z uchyleniem go przez prokuratorski sąd dyscyplinarny wiąże się drugi zarzut postawiony prokuratorowi - miał on obiecywać łapówkę za utrzymanie tego immunitetu. Immunitet został mu uchylony i prokurator spędził kilka miesięcy w areszcie.
Krzysztof W. nie przyznaje się do zarzuconych mu czynów. Wskazuje, że pieniądze próbował wręczyć mu Konrad T., który dziś jest świadkiem koronnym w prowadzonym w Łodzi śledztwie przeciwko Lwu R., jego obrońcom, a także wielu adwokatom i lekarzom, podejrzanym o fałszowanie zaświadczeń nt. stanu zdrowia aresztowanych, by mogli oni unikać aresztu lub kar więzienia.
W tej ostatniej sprawie podejrzanych dotąd jest 28 osób. Według śledczych osoby zamieszane w ten proceder, powołując się na wpływy w instytucjach wymiaru sprawiedliwości i zakładach opieki zdrowotnej obiecały osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu korumpowano lekarzy, którzy za łapówki tworzyli fikcyjne dokumentacje medyczne czy fałszywe opinie lekarskie. Na tej podstawie sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzaniu w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw - także gangsterów.
Zarzuty w tej sprawie usłyszeli m.in. producent filmowy Lew R. i jego syn Marcin R., adwokaci Andrzej W., Andrzej P., Robert D., a także kilku lekarzy i gangsterów. Większość nie przyznaje się do winy; grożą im kary do 10 lat więzienia. Lew R. i jego syn Marcin są podejrzani m.in. o wręczenie łapówki i organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały uniemożliwić odbycie producentowi kary 2,5 roku więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Obaj przebywali w areszcie pół roku - Lew R. wyszedł po wpłaceniu pół mln zł kaucji; wobec jego syna stołeczny sąd uchylił areszt bez żadnych innych środków zapobiegawczych.
W śledztwie tym podejrzani są także byli obrońcy Lwa R. - Marek Małecki i Piotr Rychłowski. Prokuratura zarzuca im utrudnianie postępowania karnego z 2005 roku związanego z wnioskiem o odroczenie wykonania kary orzeczonej wobec Lwa R. Adwokaci nie przyznają się do zarzucanego czynu. Uważają, że działali zgodnie z prawem i wypełniali swoje obowiązki adwokackie, czyli działali na rzecz klienta. Grozi im kara do 5 lat więzienia.
Śledztwo - według prokuratury - opiera się m.in. na zeznaniach świadka koronnego Konrada T., który przez lata miał załatwiać fikcyjne zwolnienia lekarskie i tworzyć fałszywą dokumentację medyczną. (PAP)
szu/ wkt/ pz/ mow/