Roman Giertych, zarzucając Jackowi Kuroniowi udział w zdradzie narodowej i przyrównując go do innych zdrajców ojczyzny, naruszył prawo rodziny do kultywowania pamięci po zmarłym, bo nie udowodnił swych oskarżeń - tak sąd uzasadniał swój poniedziałkowy wyrok w tej sprawie.
Mocą tego orzeczenia, Giertych tydzień po uprawomocnieniu się go ma opublikować na swój koszt na pierwszej stronie piątkowej "Gazety Wyborczej" oświadczenie, w którym przeprosi Andrzeja i Macieja Kuroniów (brata i syna Jacka - PAP) za swe zarzuty i wyrazić "głębokie ubolewanie z powodu niestosowności tej wypowiedzi, naruszającej prawo rodziny do kultu zmarłego". Ma on też wpłacić 15 tys. zł na Fundację im. Gai i Jacka Kuroniów.
Powodowie domagali się 50 tys. zł, ale sąd uznał, że kwota 15 tys. zł będzie odpowiednia i wystarczająco dotkliwa.
Sędzia Małgorzata Borkowska uzasadniając wyrok mówiła, że o ile nie można ograniczać debaty publicznej - także o najnowszej historii - do "jedynie słusznej" wersji, to kiedy stawia się tak poważne zarzuty jak udział w zdradzie narodowej, należy je rzetelnie udokumentować w oparciu o fakty - a pozwany Giertych tego nie uczynił.
Obecny w poniedziałek w sądzie Andrzej Kuroń mówił dziennikarzom po wyroku, że nie zależało mu na tym, by iść z tą sprawą do sądu, bo zanim to uczynił, rodzina Kuroniów wysyłała list do Giertycha z prośbą o przeprosiny, ale nie było na nie odpowiedzi. "Nie chodziło nam o pieniądze" - zapewnił.
Reprezentujący nieobecnego w sądzie Giertycha mec. Grzegorz Radwański powiedział PAP, że możliwa jest apelacja jego klienta. "Nam chodziło, by sąd w ogóle ocenił Okrągły Stół i udział w nim Jacka Kuronia, a tego sąd nie uczynił" - dodał.(PAP)
wkt/ bno/ gma/