Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd oddalił pozew pogotowia ratunkowego przeciwko oddziałowi NFZ

0
Podziel się:

Sąd Okręgowy w Koszalinie
(Zachodniopomorskie) oddalił w poniedziałek powództwo Stacji
Pogotowia Ratunkowego w Koszalinie przeciwko Oddziałowi Narodowego
Funduszu Zdrowia w Szczecinie (Zachodniopomorskie), w którym
pogotowie domagało się ustalenia nieistnienia 545 tys. złotych
zobowiązania wobec NFZ.

Sąd Okręgowy w Koszalinie (Zachodniopomorskie) oddalił w poniedziałek powództwo Stacji Pogotowia Ratunkowego w Koszalinie przeciwko Oddziałowi Narodowego Funduszu Zdrowia w Szczecinie (Zachodniopomorskie), w którym pogotowie domagało się ustalenia nieistnienia 545 tys. złotych zobowiązania wobec NFZ.

Orzeczenie nie jest prawomocne. Pogotowie prawdopodobnie się od niego odwoła.

W rozmowie z PAP dyrektor stacji Beata Prusińska powiedziała, że nie wyklucza złożenia zupełnie nowego pozwu, który nie będzie już dotyczył ustalenia istnienia zobowiązania, ale jedynie zwrotu pobranych przez NFZ pieniędzy.

Cywilny proces pogotowie kontra NFZ zaczął się 19 września br. Stacja Pogotowia Ratunkowego chciała na drodze sądowej powstrzymać windykację przez NFZ 545 tys. złotych długu za niewywiązanie się z ubiegłorocznego kontraktu.

NFZ zaczął windykować pieniądze w kwietniu br. potrącając stacji co miesiąc 68 tys. zł. Windykacja to efekt przeprowadzonej przez NFZ w grudniu ub. r. kontroli w pogotowiu. Kontrola wykazała, że pogotowie nie utrzymuje w stałej gotowości wyjazdowej pięciu zakontraktowanych przez NFZ na rok 2005 karetek. W stacji przez całą dobę dyżurowały załogi tylko czterech ambulansów, piąta załoga była w domach pod telefonem.

Windykacja doprowadziła pogotowie do utraty płynności finansowej. Etatowi pracownicy stacji dostali za wrzesień tylko połowę pensji. 15 osób z administracji prawdopodobnie w ogólne nie otrzyma wypłaty za wrzesień. 100 proc. wynagrodzenia dostają tylko zatrudnienie na kontraktach lekarze. Pieniądze są im wypłacane w całości, bo czterech z nich po otrzymaniu we wrześniu 70 proc. pensji wymówiło pogotowiu pracę ze skutkiem natychmiastowym.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Wiesława Stawczyk powiedziała, że oddala pozew pogotowia ze względu na "brak interesu prawnego powoda". Sędzia dodała, że "sam fakt nieprzekraczania czasu dojazdu do zdarzeń nie świadczy o prawidłowej interpretacji zapisów kontraktu przez pogotowie. "To karetka ma czekać na wypadek, a nie odwrotnie" - powiedziała sędzia.

Pogotowie na kontynuowanie działalności musi zaciągnąć 250 tys. zł kredytu. Bank jako gwarancji spłaty zażądał od dyrekcji stacji wdrożenia programu restrukturyzacyjnego, który ma polegać na zwolnieniu sześciu osób z administracji i przejściu etatowych pracowników na umowy cywilno-prawne. Załoga nie zgadza się na restrukturyzację. W stacji od kilku miesięcy trwa protest polegający na oflagowaniu budynku pogotowia.

Dyrekcja pogotowia nie może zmusić etatowych pracowników do przejścia na kontrakty, bo nie ma pieniędzy na odprawy.

Cywilny proces wytoczony przez pogotowie NFZ miał zatrzymać windykację. W końcowej fazie procesu pogotowie rozszerzyło pozew o zwrot już pobranych przez NFZ pieniędzy, ale ten wniosek został przez sąd oddalony. W czasie dwóch rozpraw, jakie poprzedziły poniedziałkowy wyrok, reprezentowane przez radcę prawnego Eugeniusza Wichra pogotowie dowodziło, że mimo utrzymywania załogi jednej karetki na telefonicznych dyżurach w domach, nie przekroczyło ustalonych z NFZ średnich czasów dojazdu do zdarzeń, więc postanowienia kontraktu nie zostały złamane.

Natomiast reprezentujący NFZ radca prawny Marian Falco twierdził, że pogotowie miało jedynie dużo szczęścia, bo nie doszło do sytuacji, w której musiałoby użyć wszystkich zakontraktowanych karetek, czego nie byłoby w stanie zrobić.

W czasie dwóch rozpraw poprzedzających wydanie wyroku sąd przesłuchał b. dyrektora pogotowia Jerzego Młodnickiego, który pozwał NFZ, oraz b. dyrektora szczecińskiego oddziału NFZ Marka Makowskiego, który zaczął windykować dług. Młodnicki tłumaczył przed sądem, że zdecydował się na "piątą karetkę pod telefonem, bo - jego zdaniem - zapisy kontraktu mu na to pozwalały. Makowski wyjaśniał, że taki sposób dyżurowania był niedozwolony, bo jeden z aneksów do kontraktu wyraźnie definiował, czym jest gotowość wyjazdowa. (PAP)

sibi/ bno/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)